Szkolna Gazeta Internetowa Liceum Ogolnoksztalcacego im. Mikolaja Kopernika w Tarnobrzegu

Gdy śmierć popada w rutynę…   

Dodano 2010-05-07, w dziale inne - archiwum

Na jednej wyspie leżały dwa państwa. Tobo, położone było w centrum wyspy, wysoko w górach otoczonych dżunglą. Stanowiło ono enklawę wewnątrz drugiego państwa – Mobo, które rozciągało się wzdłuż wybrzeża na piaszczystych plażach. Znajdowało się tam wiele kurortów wypoczynkowych odwiedzanych przez turystów z całego świata. Dodatkowo mieszkańcy Mobo trudnili się rybołówstwem i wycinką dżungli, a ryby i drewno eksportowali. Kraj ten znany był światu i całkiem dobrze rozwinięty.

Państwo Tobo było natomiast odcięte od świata, docierały tam tylko wyprawy podróżników - pasjonatów. Mieszkańcy trudnili się pasterstwem i nie mieli dostępu do udogodnień, jakimi cieszyli się sąsiedzi.

W państwie Mobo prawie zawsze świeciło słońce, nie brakowało żywności ani ubrań, które importowano. Natomiast kraj Tobo musiał radzić sobie z ulewnymi deszczami, które niszczyły domostwa i tworząc rozlewiska, przyczyniały się do rozwoju epidemii dziesiątkujących trzodę. Dlatego też mieszkańcy często głodowali i nosili zniszczone ubrania.

Ludzie z kraju Mobo mieli na szczęście dobre serca i organizowali różne akcje charytatywne dla swoich sąsiadów. Dawali im żywność, używane ciuchy, szczepionki, budowali studnie. Organizowali też turystyczne wyprawy dla poszukiwaczy przygód, kręcili filmy dokumentalne. Udzielili również kredytu na budowę zabezpieczeń przeciwko powodziom. Niestety raty spłacanego kredytu wynosiły prawie tyle samo, co wartość pomocy humanitarnej.

Jednak los nie oszczędzał żadnego z państw, wszędzie przytrafiały się tragedie. W Mobo ukradli komuś laptopa, ktoś złamał nogę i nie mógł surfować na desce, a ktoś inny oblał egzamin lub stracił prace. W Tobo zaś ktoś umarł z głodu, na malarię, porwano mu córkę, stracił dom i rodzinę w powodzi lub rebelianci spalili całą jego wioskę.

Pewnego razu, podczas wielkiego głodu w państwie Tobo, jeden z mieszkańców przedostał się przez granicę, aby poprosić o pomoc. Zobaczył, jak ludzie na plaży bawią się przy suto zastawionych stołach. Rozwścieczony przybysz podszedł więc do jednego z uczestników i zapytał, jak oni mogą się bawić, skoro inni ludzie umierają z głodu.

- A czy to nasza wina? I tak wam pomagamy. Czego jeszcze oczekujecie? Mamy umrzeć razem z wami? – odpowiedział pewien młodzieniec. Przybysz zrezygnował, zrozumiał, że tamten ma rację. Każdy ma przecież swoje życie.

Za jakiś czas państwu Mobo przytrafiła się tragedia. Wódz tego państwa wyruszył w rejs statkiem i w wyniku wypadku statek zatonął. Kraj ogłosił żałobę, z całego świata napływały kondolencje. Tymczasem w państwie Tobo trwał coroczny festiwal będący ważnym elementem tradycji. Mieszkańcy państwa Mobo byli oburzeni. Pytali „Jak możecie się bawić, gdy nam stała się tak wielka tragedia?”

Pewien starzec z sąsiedniego państwa, paląc spokojnie fajkę, odpowiedział: - A czy to nasza wina? Każdy ma swoje życie. I jakie życie, taka śmierć. U was to tragedia, u nas rutyna.

A już dawno temu pewien człowiek o pseudonimie Stalin powiedział: „Jedna śmierć to tragedia – milion to statystyka”.

Oceń tekst
Średnia ocena: 5 /21 wszystkich

Komentarze [2]

~Layla
2010-05-15 20:31

dla mnie tekst na 6:)
tak to już jest, że jedni drugich mają w dalekim poważaniu, na takich ‘wartościach’ zbudowany jest nasz świat.

~fgh
2010-05-08 14:30

Ładna parabola

  • 1

Dodaj komentarz

Możesz używać składni Textile Lite

Aby wysłać formularz, kliknij na słonia (zabezpieczenie przeciw botom)

Najczęściej czytane

Najaktywniejsi dziennikarze

Luna 100luna
Artemis 27artemis
Hush 15hush
Hikkari 11hikkari

Publikujemy także w:

Liczba osób aktualnie czytających Lessera

Znalazłeś błąd? - poinformuj nas o tym!
Copyright © Webmastering LO Tarnobrzeg 2018
Do góry