Szkolna Gazeta Internetowa Liceum Ogolnoksztalcacego im. Mikolaja Kopernika w Tarnobrzegu

Gdzie się podziałaś dziewczyno w kapeluszu?   

Dodano 2017-10-10, w dziale opowiadania - archiwum

On:

Pamiętam cię dokładnie. Nie mogę wymazać cię z pamięci. Nie mogę. Nie potrafię. Nie chcę. Codziennie siadałaś na brązowej ławce w parku, naprzeciwko mnie i czytałaś książkę. Każdego dnia przeznaczałem dla ciebie dziesięć minut mojego życia. Tak właśnie, tobie, osobie, której nie znałem, Nie uważam jednak, że był to czas zmarnowany. Były to najpiękniejsze chwile w moim życiu. Dzień w dzień ta sama godzina, ten sam park. Nawet nie wiem, czy mnie pamiętasz. Czy pamiętasz mój kolor włosów? Czy pamiętasz moje pierwsze słowa skierowane do ciebie?

To właśnie ja.

/pliki/zdjecia/ona1_1.jpg

Chłopak, który dzień w dzień siadał naprzeciwko Ciebie w parku. Chłopak, który wymykał się dziesięć minut wcześniej z pracy tylko po to, aby cię zobaczyć. Chłopak, dla którego byłaś odskocznią od rzeczywistości. Od rzeczywistości, w której nie chciałem żyć. Nie potrafiłem. Kiedy zobaczyłem cię po raz pierwszy, byłaś tylko dziewczyną z parku. Uwielbiałem jednak patrzeć, jak czytasz tę swoją książkę. Jak zatapiasz się w niej cała i jesteś nieosiągalna dla świata. Kątem oka dostrzegłem, że były to wiersze. Szkoda, że nigdy mi żadnego nie przeczytałaś.

Pamiętam cię dokładnie. Byłaś naprawdę piękna. Codziennie podziwiałem twoje długie, ciemne włosy i jasną świetlistą twarz. Twoje niebieskie oczy, patrzące na świat i pochłaniające każdy kolor, każdy kształt, każde słowo. I kapelusz. Każdego dnia inny. Nigdy się nie powtarzały. Nowy dzień – nowy kapelusz. Całkiem inny od poprzedniego i zawsze wyjątkowy. Cała byłaś wyjątkowa. Z każdym dniem coraz bardziej chciałem cię dotknąć. Zatopić ręce w twoich włosach. Poczuć twój zapach. Wziąć cię za rękę. Spojrzeć głęboko w twoje oczy. Poczuć smak twoich ust. Byłaś najpiękniejszą, najsympatyczniejszą i najżyczliwszą dziewczyną jaką znałem. A może nie znałem? Obserwowałem Cię.

Kim byłaś?

Dziewczyną z najbogatszej dzielnicy w mieście. Dziewczyną, która uczęszczała do najbardziej prestiżowej szkoły jaką znam. Dziewczyną o nieskazitelnym wyglądzie i nienagannych manierach. Dziewczyną, która potrafiła marzyć.

A kim byłem ja?

Chłopakiem z ulicy. Chłopakiem, który pracował w najpaskudniejszym miejscu w mieście. Chłopakiem, który chodził w starych, wytartych ubraniach i nie miał na czynsz. Chłopakiem, który uciekł z rodzinnego domu i kradł, aby przeżyć. Chłopakiem, który miał wyblakłą duszę i nie zasługiwał na to, by żyć. Dokładnie pamiętam jednak dzień, w którym spojrzałaś na mnie po raz pierwszy. Mam nadzieję, że ty też go pamiętasz. Miałaś wtedy szary kapelusz, który idealnie pasował do twojej jasnej cery i ciemnych włosów. Pamiętam to twoje spojrzenie. Wzrok pełen ciepła, miłości, radości i czegoś jeszcze. Czegoś, czego nie umiałem odczytać.

/pliki/zdjecia/ona2_0.jpg

- „Dzień dobry” – powiedziałaś uśmiechając się. Byliśmy w tym samym wieku, a ty mówiłaś do mnie „Dzień dobry”. Dlaczego nie powiedziałaś zwykłego „Cześć.” Nie pozwalała ci na to etykieta? Twój głos brzmiał tak ciepło i melodyjnie, że mógłbym go słuchać godzinami. Był jak śpiew ptaków. Coś tak cudownego, że nawet nie potrafię tego nazwać. Twój głos sprawił, że zakochałem się w tobie jeszcze bardziej, choć ta miłość bolała. Cierpiałem, bo miałem świadomość, że nigdy nie będziemy razem. Nie miałem na to szans. Przy tobie byłem nikim. Byłaś dziewczyną, która pomagała starszemu mężczyźnie z zakupami. Ja bym tego mężczyznę okradł. Ty zbierałaś podczas charytatywnej akcji pieniądze na odnowienie biedniejszych dzielnic w mieście. Ja w tych dzielnicach mieszkałem. Pamiętam jak uśmiechnęłaś się do mnie. Widziałem wtedy szparkę między twoimi jedynkami. Widziałem Twoje piękne dołeczki w policzkach. Byłaś urocza. Jedyna. Niepowtarzalna.

Odezwałaś się do mnie. Ja odpowiedziałem. Nic więcej. Pamiętam jak wstałaś. Odeszłaś nie oglądając się za siebie. Wsiadłaś do autobusu numer 70. Dlaczego nie pobiegłem za tobą? Dlaczego cię nie zatrzymałem? A nawet, gdybym to zrobił, to co bym ci powiedział? Co by się wtedy stało? Ale nie zrobiłem nic i będę żyć w niepewności do końca życia. To był 70 dzień naszej platonicznej znajomości. 70 dzień. 70 kapelusz. Następnego dnia również wymknąłem się z pracy. Przyszedłem do parku. Usiadłem na tej ławce co zawsze. Ale ciebie nie było. Czekałem. Nie 10 minut jak zawsze, ale 2 godziny. Nie przyszłaś. Następnego dnia też cię nie było. I następnego. I kolejnego. A ja przychodziłem. Czekałem. Na co? Odeszłaś. Zostawiłaś mnie.

W piątek, tydzień po twoim zniknięciu, także przyszedłem do parku. Nie było cię. Ale ławka nie była pusta. Był tam kapelusz. Szary. Ten sam, który miałaś na głowie ostatniego dnia. Pod nim leżała książka. Czarną okładkę opasały wyszyte srebrną nicią litery. Tytuł i autor. To była twoja książka. Twoje wiersze. Wiem, że zostawiłaś ją dla mnie. Czułem to.

„Gdzie się podziałaś dziewczyno w kapeluszu?” – wyszeptałem.

/pliki/zdjecia/ona3.jpg

Przychodziłem do parku także w kolejne dni z tomikiem twoich wierszy pod pachą. Czytałem je jeden po drugim. Nawet nie wiesz, jaki ból mi to sprawiało. W książce było 70 wierszy. Czy to zaplanowałaś? 70 dni. 70 kapeluszy. 70 wierszy. Linia autobusu numer 70. Ciągle zastanawiam się, jak mogłem poczuć coś takiego do kogoś, z kim nawet nie rozmawiałem? Nie wiem. Minął rok, a ja nadal przychodzę w to miejsce. Siadam na tej ławce z twoją książką w ręce. Siedzę przez 10 minut i patrzę na ławkę naprzeciwko. Twoją ławkę. Po czym wstaję. I odchodzę. Zawsze o tej samej porze. Naszej porze.

Ona:

Czuję jak wiatr rozwiewa mi włosy. Stoję na moście i patrzę w nieprzenikliwość oceanu. Zdejmuję czarny kapelusz z głowy. Ocean jest szary jak kapelusz, który zostawiłam. On go ma. Nie żałuję, że mu go dałam. Minął rok. A ja nadal pamiętam. Pamiętam jego kolor włosów. Pamiętam jego pierwsze słowa, choć to było tak dawno. Co teraz? Nie wiem. Opierając się o barierkę obserwuję ruchliwy chodnik. Wszyscy się gdzieś śpieszą. Nie mają czasu. I nagle kogoś dostrzegam. Czuję, że to on. Ale on mnie nie widzi. Dzieli nas jakieś pięć metrów. Podejść do niego, czy odejść bez słowa? Stawiam pierwszy krok w jego stronę, a potem następny i następny. W końcu i on mnie zauważa. Patrzy mi w oczy. Nie wiem, co mam zrobić

Grafika:

Oceń tekst
  • Średnia ocen 5.3
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
  • 6
Średnia ocena: 5.3 /22 wszystkich

Komentarze [2]

~Loll
2017-10-12 21:55

Może i nieźle napisane, alebo kolejne naiwne i przewidywalne.

~Snotra
2017-10-11 20:20

Świetne opowiadanie! ^^

  • 1

Dodaj komentarz

Możesz używać składni Textile Lite

Aby wysłać formularz, kliknij na słonia (zabezpieczenie przeciw botom)

Najaktywniejsi dziennikarze

Luna 100luna
Komso 31komso
Artemis 24artemis
Hush 10hush

Publikujemy także w:

Liczba osób aktualnie czytających Lessera

Znalazłeś błąd? - poinformuj nas o tym!
Copyright © Webmastering LO Tarnobrzeg 2018
Do góry