Szkolna Gazeta Internetowa Liceum Ogolnoksztalcacego im. Mikolaja Kopernika w Tarnobrzegu

Grand Theft Auto, czyli jak wychować brutala   

Dodano 2012-07-01, w dziale felietony - archiwum

Rozrywka i spędzanie wolnego czasu z biegiem lat ewoluuje. Od zarania dziejów człowiek szukał prostego i skutecznego sposobu na to, by wyrzuć z siebie złe emocje, wyładować się i rozwijać w trakcie zabawy. Ostatnimi laty to właśnie gry komputerowe przejęły sporą część świata rozrywki. Jedną z serii takich gier jest wspomniane prze mnie w tytule Grand Theft Auto. Któż z nas nie słyszał o GTA?! Przecież to seria gier wszechczasów, które odmieniły losy wielu ludzi…. W końcu cały świat jest grą.

/pliki/zdjecia/grand1.jpg

Od najdawniejszych epok ludzie wymyślali sobie alternatywny świat. Biegali za sobą z kamieniami wcielając się w różne postaci. Dla zabawy dusili koleżanki, katowali mamuty bądź też obdzierali ze skóry kolegów. Kolejne tysiąclecia zmieniły bieg dotychczasowych wydarzeń. W końcu ktoś wpadł na pomysł, by skupić się jedynie na zwierzętach. Od tej pory ludzie pragnący rozrywki nie musieli zabijać członków swoich rodzin. Jakieś dwa tysiące lat temu przybijali do krzyży, tysiąc lat temu składali ofiary z ludzi, a potem grali w „Plemiona” na żywo. Pod Grunwaldem zagrali w „Total War”, a od XX wieku zaczęli na wszelkich i licznych frontach sympatyzować z serią „Call of Duty”. W końcu po wynalezieniu komputera, wszystko co złe można było wpakować w to szatańskie pudełko. Dzisiaj to nie umiemy się bawić nawet wirtualnie. Albo sport, albo wojna, albo życie mafijne. Ewentualnie durne symulacje czy wyścigi. Jednak ktoś wpadł na świetny pomysł, by wpakować uliczne realia Pruszkowa, Rio De Janeiro, Bagdadu i Los Angeles do jednej gry. W ten sposób powstała seria Grand Theft Auto.

Dziś każdy ma komputer, ewentualnie dostęp do tej nieziemskiej machiny. Gry komputerowe, zwłaszcza w wychowaniu młodszego pokolenia, odegrały sporą rolę. Śmiem twierdzić, że w swojej „ważności” dogoniły niepokonane bajki, a na pewno książki. Wykreowany świat pomaga nam często w zrozumieniu rzeczywistych mechanizmów. Patrząc nawet na ludzi z mojego pokolenia mogę powiedzieć, ze gry to dosyć ważny element codzienności. Jest z nimi tak jak z książkami czy filmami - potrafią zaciekawić, zainspirować i mocno wciągnąć, wpływając na nasze ogólne samopoczucie. Każdy ma swoje gusta i opinie. Jednak dla niektórych, to nie tylko forma zabawy, ale i uzależnienie.

Gry to zło… Takie opinie krążą po świecie, uderzając w masę firm, które zajmują się tą branżą. W pewnym stopniu to święta racja. Patrząc na dwunastolatków, którzy odrąbują łeb zombiakowi i są karmieni przez matki przed komputerem, a potem rzucają do niej pogardliwym tekstem: „A teraz spier*alaj, bo nabijam levela”, można odnieść właśnie takie wrażenie. W grupie tych złych produkcji spory udział ma seria Grand Theft Auto!

GTA to chyba wymysł szatana. W każdej części strzelamy do policji, innych ludzi, kradniemy samochody i uprawiamy dziki seks z tanimi prostytutkami. Do tego dysponujemy sporymi pieniędzmi i jesteśmy wszechmogący. Tak było już od momentu, kiedy pierwsza odsłona kultowej gry trafiła na dość słabe jeszcze wtedy, a niekiedy bardzo prymitywne komputery. Jednak złapała za serce swą prostotą i stworzyła wokół siebie mur zbudowany z graczy. /pliki/zdjecia/grand2.jpgDMA Design, czyli producent z 1997 roku, szybko chciał wykorzystać ten sukces i pomysł. Opłacało się. GTA stało się jedną z najbardziej okrutnych i brutalnych gier dla osób pełnoletnich.

2D panowało. Kolejne odsłony biły rekordy grywalności, tworząc nową generację graczy, którym zło przychodziło od ręki, a fabuła gry plasowała przestępczość w dość zwykłych i pospolitych kategoriach. Przełomem był „trójka”. Pierwsze 3D od wytwórni Rockstar Games powalało, jak na ówczesne czasy. Popularność, brutalność, prostytucja i wszelakie możliwe zło. Ludzie byli zachwyceni! Dobra passa trwała. „Vice City” podbiło serca milionów. Jeśli nie grałeś w tę część GTA, to albo starałeś się zawsze być dobrym człowiekiem, albo po prostu ominęła Cię przyjemność mafijnego królowania w „mieście występków”. Gra była bezpardonowa. A to Tommy zabijał pistoletem, a to kijem golfowym, a to piłą mechaniczną… Może właśnie to podziurawiło mi psychikę i dobre serce? Momenty fascynacji tą częścią GTA przerodziły się w istną sympatię do tej serii. Jestem złym człowiekiem - grałem w GTA. Do tego te pościgi, te wybuchy… Najlepsze miało jednak nastąpić. Pamiętnego roku pańskiego 2005 świat ujrzał nowe dziecko Rockstar’a „GTA San Andreas”. Siódma odsłona stała się kolejną kultową produkcją. Dla wielu była to gra wszechczasów. Wielki wirtualny świat (stan San Andreas) z trzema wielkimi miastami: San Fierro (San Francisco), Los Santos (Los Angeles) i Las Venturas (Las Vegas). Tutaj można było robić wszystko! Masa misji, samochodów, policji, broni i możliwości. Do tego Carl Johnson, który był zwykłym czarnoskórym twardzielem i nie bał się nawet wjechać w grupę ludzi kombajnem. Niektórzy spędzali na Groove Street więcej czasu, niż w rzeczywistym świecie na ulicy, czy w parku. Tytuł ten sprzedał się w ilości prawie 18 milionów sztuk! Do dziś ma on swoich stałych fanów, który czas poświęcony genialnemu trybowi multiplayer stawiają ponad życiem realnym. Sam pamiętam te wszystkie chwile, te wszystkie misje, te wszystkie modyfikacje i te wszystkie odstrzelone głowy…

GTA IV zrewolucjonizowało rynek gier wideo. Jako niepokorny Rosjanin - NIko Belic penetrowaliśmy po raz kolejny Liberty City. Niektórzy żartobliwie mówili, że to istny symulator. Do dyspozycji mamy nowoczesne samochody, telefon komórkowy, Internet i masę fajnych, i rzeczywistych gadżetów. Stopień zła w tej grze osiągnął chyba maksimum. Świetna grafika, muzyka i klimat tworzą dość realny obraz brudnych miast z rzezimieszkami na ulicy. Mało wyrafinowane, choć humanitarne metody zabijania są kwintesencją gry. Od zera do milionera. To zdanie najlepiej opisuje tę grę. Po paru minutach stajemy się jeszcze bardziej zdeprawowani i źli…

W niedługim czasie światu zostanie ukazana najnowsza odsłona GTA. Będzie to najbardziej innowacyjna gra wszechczasów. Znów chorzy psychicznie zaczną grać w nią „na realu”, a piractwo internetowe zacznie szczytować.

/pliki/zdjecia/grand3.jpg

Można od razu powiedzieć, że gry to zło. Jednak wirtualny świat ma się tak do realnego, jak kopulacja kormoranów do żywotności silników spalinowych. Jeśli ktoś jest mądrym człowiekiem, to przełknie nawet i największe wirtualne zło i pozostawi je wyłącznie w nierealnej rzeczywistości. Drastyczne sceny nie muszą źle wpływać nawet na młodsze dzieci. Przecież prędzej czy później poznają one prawdziwe oblicze złego świata. Lepiej byłoby chyba, żeby było to w wirtualnym świecie, prawda? Niektórzy sobie nie radzą z odróżnieniem gry od prawdziwego życia. Taki osoby myślą, że faktycznie niczym bohater mają kilka żyć, mogą kogoś zabić, mogą uciec i nie ponieść konsekwencji jak choćby w GTA, lecz wytłumaczenie jest proste - tacy ludzie są chorzy psychicznie i ich należy zwyczajnie leczyć, a nie usuwać z półek sklepowych naprawdę ciekawe tytuły.

GTA to nie dzieło złego ducha, które ma namawiać do złych czynów, lecz tylko obraz świata, który non stop przeplata się z czystymi ulicami, dobrymi ludźmi i szczerymi intencjami. Póki co rozłożę się w fotelu i swoim dzielnym rosyjskim przyjacielem ukradnę kilka samochodów, zabiję kilku ludzi i zarobię w haniebny sposób kilka dolców, by zobaczyć czego w swoim prawdziwym życiu robić nie mogę.

Grafika:

Oceń tekst
  • Średnia ocen 4.9
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
  • 6
Średnia ocena: 4.9 /34 wszystkich

Komentarze [4]

~Axaxa
2012-07-01 19:48

No nie wiem, jak dla mnie to prowokacja ze strony Ospreya, że niby Niko był Rosjaninem, bo takiej gafy nie można popełnic!

~Jaskier
2012-07-01 12:56

@ Luca
Nie było Twojego wpisu, jak zaczynałem pisać mój.

~Jaskier
2012-07-01 12:55

Niko nie był Rosjninem, pochodzi z któregoś byłego kraju sowieckiego, ale nie konkretnie z Rosji. Google podpowiada, że z Jugosławii.

GTA nie jest dla dzieci, na pudełkach jest zaznaczone, że to gra dla dorosłych. Oczywiście można polemizować na temat dorosłość =/= pełnoletność, ale pozwolę sobie to pominąć.

Jeśli matka pozwala dwunastolatkowi grać w gry przeznaczone dla dorosłego odbiorcy, to ona ma problem większy, niż to dziecko, taka jest prawda. Zresztą, jeśli rodzic woli posadzić dzieciaka przed telewizorem lub komputerem, niż się z nim pobawić, no to pozdro. To są zabawki, one nie wychowają nikogo.

Winę ponoszą rodzice, a nie twórcy gier. Od tego są, żeby wiedzieć, czym się ich dzieci bawią. Równie dobrze można powiedzieć, że pisarze i filmowcy powinni zostać ukarani, bo ich wytwory zawierają przemoc, narkotyki, prostytucje etc.
Przy okazji, byłem kiedyś w Media Expert w Tbg i pan w żółtej koszulce proponował PANI Z CHŁOPCZYKIEM tego nowego Wolfensteina. Kupując grę, nigdy nie zostaniesz poproszony o okazanie dowodu, bo PEGI jest jedynie próbą doradzenia, nie ma jakiejś tam mocy prawnej, skoro sklepy są nastawione na sprzedaż ponad wszelką cenę, to nie ma w tym nic dziwnego.

Z tym wpływem na psychikę, to też może być różnie. Osobiście lubię od czasu do czasu chwycić jakiś wirtualny topór i pomordować wirtualne potworki albo poprowadzić pikselową armię na podbój świata. W Vice City i San Andres owszem grałem, jak każdy z mojej klasy w podstawówce. I jeszcze nikogo nie zamordowałem piłą mechaniczną (no ale to jest mało wyrafinowany sposób), jakoś nigdy mi się te gry szczególnie nie podobały.

Zresztą wydaje mi się, że poruszyłeś troszkę za dużo tematów, jak na jeden, jakby nie było, krótki tekst.

Reasumując, temat oklepany do bólu, ale u nas jeszcze chyba nie było, więc daję zasłużoną piąteczkę. ;)

~Luca
2012-07-01 12:47

Niko Bellić jest Serbem. Tego Ci nie wybaczę :) 5.

  • 1

Dodaj komentarz

Możesz używać składni Textile Lite

Aby wysłać formularz, kliknij na żyrafę (zabezpieczenie przeciw botom)

Najaktywniejsi dziennikarze

Artemis 27artemis
Hush 15hush
Hikkari 11hikkari

Publikujemy także w:

Liczba osób aktualnie czytających Lessera

Znalazłeś błąd? - poinformuj nas o tym!
Copyright © Webmastering LO Tarnobrzeg 2018
Do góry