Szkolna Gazeta Internetowa Liceum Ogolnoksztalcacego im. Mikolaja Kopernika w Tarnobrzegu

Guajira Guantanamera   

Dodano 2012-11-14, w dziale opowiadania - archiwum

Kobieta splunęła i przetarła pęknięte lusterko podwiniętym skrawkiem brudnej koszuliny. To był ten moment, kiedy w ciemnych zaułkach niegdyś kolorowych kamienic coś się czaiło. Zanim migoczące światło przedarło się przez przykurzone szkło, co jakiś czas gasło, by w końcu z sykiem powoli zaświeciły się latarnie. Znad wybrzeża nadciąga smuga zapachu śniętych ryb, brudne kałuże parują. W ciemności przemykają ledwo popiskujące, wychudzone szczury, najlepsi przyjaciele mieszkańców Hawany.

/pliki/zdjecia/kub1.jpg Spracowany rybak mocuje się z podartymi sieciami, jak zawsze pustymi, choć wciąż naiwnie wierzy, że los się do niego uśmiechnie i wnet złowi ogromnego tarpona. Jest najbardziej samotną osobą na wyspie od momentu, gdy przed laty zmarła jego żona, zaraz po tym, jak wycięli jej wszystkie organy po kolei. Jedynym lekarstwem była wódka, chyba że ktoś był obrotny i posiadał wystarczająco dużo wymienialnych peso. Żeby uchronić się przed losem biednej matki, dzieci skorzystały z życiowej szansy i szczęśliwie dotarły do Stanów Zjednoczonych, otrzymując od razu prawo pobytu. Stary Guillermo nie miał im tego za złe, choć sam nie potrafiłby pozostawić kubańskiej przeszłości za sobą. W ślad za nim podążałby buntowniczy, zaciekły styl życia, który rozkwitł pośród powszechnego rozkładu. Mieszkańcy wyspy od lat z trudem utrzymują się przy życiu dzięki drobnym interesom, kradzieżom i prostytucji, będącej jedynym sposobem na chwilę szczęścia i w miarę dostatnie życie oferowane przez hiszpańskich „sponsorów”. Egzystują w rozpadających się, niegdyś wytwornych apartamentowcach, ciągnących się wzdłuż piaszczystych, białych plaż Hawany, pogrążonej w skrajnym upadku.

Chociaż od miesiąca codziennie ustawiają się kolejki poszukiwaczów bezcennych skarbów wokół kubłów na śmieci, w nocy miasto odżywa. Mieszkańcy stają się radośni i weseli, poruszają się z zapisaną w genach gracją w rytmie niesłyszalnych dźwięków. Każdy wyczuwa ogólną ekstatyczną atmosferę potęgowaną przez gorące ciała Murzynek, wyglądających jak ze starych żurnali. W ich towarzystwie spotkać można panów z długimi puro w ustach, ubranych w rewolucyjne czapeczki i pokrzykujących „Viva Fidel Castro!”. Na moment zapominają o braku wody, towarów w sklepach i możliwości dostania legalnej pracy, o tym, że ogólnodostępny jest jedynie alkohol i narkotyki.

Ci, których na to stać, zmierzają do kabaretu La Tropicana, jednego z ostatnich symboli przedrewolucyjnej Kuby, gdzie nie brakuje skąpo ubranych tancerek z pióropuszami i żyrandolami na głowach. Wykonują one godzinami z przypadkowymi partnerami gorący kubański son, cha-chę, rumbę – taniec namiętności czy mambo, a czasem spontanicznie elektryzujące tańce murzyńskich niewolników. /pliki/zdjecia/kub2.jpgRozbrzmiewa „Guantanamera”, słynna piosenka o piękności z Guantanamo, największy przebój na wyspie. Obowiązkowa jest także pieśń o El Comandante, Erneście Che Guevarze, otaczanym czcią latynoamerykańskim rewolucjoniście. Każdy lokal ma swą orkiestrę, ponieważ wciąż jest to jeden z najbardziej roztańczonych i rozmuzykowanych narodów świata.

Większość jednak zadowala się głuchym odgłosem zderzania drewnianych kufli, nie mających nigdy kontaktu z bieżącą wodą, wypełnionych trunkiem, którego pochodzenia nie warto się nawet domyślać. Rechot zmęczonych pracowników upadającej firmy zagłusza głos Edith Piaf, wydobywający się ze starego, niepokojąco trzeszczącego gramofonu. Postrzępione, podobno niegdyś białe obrusy, gdzieniegdzie podarte i poplamione, przykrywają masywne, wysłużone meble z afrykańskiego mahoniu. Knajpą „U Juanity”, pamiętającą czasy wielu szczęśliwych pokoleń Hawany, zarządza kelnerka posiadająca specyficzne poczucie humoru i nader obfite kształty. Miguela to kobieta o gołębim sercu, w zbyt krzykliwym makijażu, skąpo ubrana w tandetny strój, uwydatniający nieumiejętnie jej krągłości, a w szczególności wylewający się tu i ówdzie biust.

Porządny człowiek, pracujący na czarno, pochyla się nad misą brejowatej acz gorącej polewki z ryżem i fasolą. Przytrzymuje spracowaną, zgrubiałą dłonią brudny, wyszczerbiony talerz. Na jego twarzy maluje się odprężenie. Tłusta zupa spływa mu po brodzie tworząc niewielką kałużę na drewnianych, nierównych deskach podłogi. Mężczyzna wyciera chustą krople potu na czole, następnie przeciera całą twarz, rozmazując resztki jedzenia. Poprawia siwe włosy na skroniach, podciąga workowate spodnie i przytrzymując się stołu powoli wstaje. Pozostawia na pulchnej dłoni Migueli odcisk spierzchniętych ust, jedyne podziękowanie za posiłek, na jakie może sobie pozwolić. Następnie zmierza chybotliwym krokiem w stronę wyjścia, pozostawiając za sobą roześmianych Kubańczyków raczących się tanim rumem. Usłyszy jeszcze kilka najbardziej popularnych toastów - „salud, amor y dinero!” (zdrowia, miłości i pieniędzy!) i „Por Cuba libre!” (za wolną Kubę!), zanim zewsząd otoczy go gorące, nocne powietrze, intensywnie pachnące absurdem i groteską.

Od strony Placu Rewolucji nadchodzi pewien niebieski ptak, który zbija fortunę na nielegalnym przemycie. Ciągnie za sobą dziewczynę, próbującą dodać sobie lat poprzez wyzywający sposób poruszania się. Ma na sobie o kilka rozmiarów za duże buty, które odziedziczyła po matce. Niemodne szpilki z wytartą podeszwą i długim czubem wypchała watą, tak samo jak przyżółkły stanik, kryjący słabo ukształtowane piersi. W nieprzyjemnym materiale, nieudolnie poupinanym zardzewiałymi agrafkami przez młodszą siostrę, dziewczyna korzysta z najbardziej skutecznego sposobu na przeżycie - zarabia na utrzymanie rodzeństwa, /pliki/zdjecia/kub3.jpghandlując swym chudym ciałem. Starszy brat pije na umór. Podobno próbował kiedyś skorzystać z jej usług, za co wyrzucono go z walącego się domu.

W coraz bardziej natarczywych pocałunkach mężczyzny Pepita wyczuwa odór zepsutych zębów i czosnek, nieskutecznie maskowany przez miętową gumę. Zastanawia się, czy właśnie tak wygląda nocne życie Hawany, o którym tyle opowiadali jej rodzice, nieświadoma, że kobiecie stojącej w zaułku przypominają, obejmującą się beztrosko parę bogatych kochanków. Książę szepce coś do ucha królewnie, jego ręka powoli zsuwa się ze szczupłej łopatki na tyłek, po czym wsiadają do zdezelowanego, ponad dwudziestoletniego Chevy’ego. Odjeżdżają w rytmie bicia serca Kuby, machając roniącym łzy szczęścia poddanym przez tylną szybę. Mijają szybko ludzi będących na pograniczu istnienia, być może zbulwersowanych elastycznością norm społecznych.

Kobieta pochyla się, łapiąc powykręcanymi reumatyzmem palcami za kręgosłup, na którego bóle ostatnimi czasy coraz częściej się skarży. Podnosi z ziemi kawałek kolorowego szkiełka, uśmiechając się do siebie. Schowała swój skarb do pocerowanej od wewnątrz kieszeni, strzepując uprzednio z niego grudki ziemi i kurz. Nie wiadomo, do czego może się przydać.

Tekst nagrodzony w Konkursie Literackim XX Rzeszowskich Dni Kultury Szkolnej (I miejsce)

Grafika:

Oceń tekst
  • Średnia ocen 5.2
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
  • 6
Średnia ocena: 5.2 /50 wszystkich

Komentarze [4]

~Edgar
2012-11-15 19:46

do wielkich uprawiających tę formę literacką trochę ci jeszcze brakuje, ale twoje początki są obiecujące. Nie zmarnuj tego!

~Pesiolino
2012-11-15 19:14

genialny tekst, gratulacje! :)

~majka
2012-11-14 22:17

Bardzo wysmakowany tekst. Daję 6. Gratuluję sukcesu!

~fenrir
2012-11-14 16:40

Zaj... Moje uznanie.

  • 1

Dodaj komentarz

Możesz używać składni Textile Lite

Aby wysłać formularz, kliknij na słonia (zabezpieczenie przeciw botom)

Najaktywniejsi dziennikarze

Luna 99luna
Komso 31komso
Artemis 24artemis
Hush 10hush

Publikujemy także w:

Liczba osób aktualnie czytających Lessera

Znalazłeś błąd? - poinformuj nas o tym!
Copyright © Webmastering LO Tarnobrzeg 2018
Do góry