Hello, doctor Lecter
Jak stworzyć postać, która zachęci do czytania książki i przyciągnie przed ekran miliony odbiorców? Warto zacząć od nienagannych manier. Potem dobrze jest dodać schludny wygląd, urządzone ze smakiem mieszkanie i jakiś powszechnie szanowany zawód, na przykład lekarza psychiatry. A i jeszcze jedno, przydałoby się, żeby nasz bohater był mordercą-kanibalem.
Na taki pomysł wpadł Thomas Harris, amerykański dziennikarz i pisarz. Inspiracją był człowiek, z którym przeprowadzał wywiad. W więzieniu w Meksyku wyrok odsiadywał Alfredo Balli Trevino, lekarz skazany za zamordowanie swojego kochanka. Harrisa uderzyła w doktorze niezwykła elegancja i opanowanie w działaniu. Parę lat później zabrał się za pisanie thrillera psychologicznego, który wkrótce miał zapewnić czytelnikom nieprzespane noce. I tak oto narodził się Hannibal Lecter.
Pierwsza powieść z udziałem doktora Lectera, czyli "Czerwony smok", napisana w 1981 roku, musiała czekać dobre dziesięć lat na dotarcie do dużej ilości odbiorców. "Milczenia owiec", filmu na podstawie drugiej części trylogii o tym samym tytule, z genialnym Anthonym Hopkinsem i świetną Jodie Foster, przedstawiać chyba nie trzeba. Jeżeli jest tu ktoś, kto tego filmu nie widział, to proszę grzecznie usiąść przed telewizorem lub komputerem i odrobić tę lekcję, bo pięć Oscarów, to jednak nie byle co. Hopkins brawurowo sportretował Lectera, korzystając z wcześniejszych konsultacji z prawdziwym mordercą. Na fali popularności filmu z 1991 roku, zdmuchnięto z powieści Harrisa kurz i odłożono ją na najwyższą półkę. Potem filmowcy znów wzgardzili chronologią i stworzyli adaptację trzeciej części trylogii, "Hannibala", a "Czerwony smok", z Edwardem Nortonem w roli Willa Grahama, został nakręcony jako ostatni.
Niewiele osób wie o pierwszej filmowej adaptacji "Czerwonego smoka" pod tytułem "Łowca" w reżyserii Michaela Manna. Moim zdaniem, nic straconego. Film nie powala ani grą aktorską, ani klimatem i wywołał u mnie przemożną chęć ziewania co pięć minut. Nie jest najgorszy, ale nie dorasta do pięt filmom z Hopkinsem.
W tym roku ukazał się serial, dość luźno oparty na fabule książek Harrisa. "Hannibal", emitowany przez amerykańską stację NBC, sięga do czasów, kiedy doktor Lecter cieszył się wolnością. Nieskrępowany działaniami FBI, zabija kolejne osoby i wycina im co pożywniejsze organy. Poskromię swojego wewnętrznego fana i powiem tylko tyle, że serial jest dobry. A nawet bardzo dobry, bo prócz jednego z lepszych europejskich aktorów filmowych, Madsa Mikkelsena, w roli Lectera, dostajemy jeszcze bardzo rozbudowaną postać Willa Grahama (w tej roli Hugh Dancy) i na dodatek przepiękne zdjęcia. Pozostaje mi tylko czekać na drugi sezon.
No dobrze, ale co takiego jest w tym Hannibalu? Przeraża i fascynuje, zmusza, by wpatrywać się intensywnie w jego działania, starając się uszczknąć coś z wiedzy o jego charakterze. Nie jest psychopatą wybierającym swoje ofiary i zabijającym je w chorym, ale konkretnym celu, według swojego wzoru. W nim nie ma nic, prócz chęci zabijania. W książce autor mgliście tłumaczył przeżycia Lectera z czasów wojny, lecz nie rozjaśnia to nam sytuacji. W końcu musimy się poddać i przyznać, że nie mamy pojęcia, dlaczego zabija, pozostając przy tym właściwie zdrowym psychicznie. Lecter jest tak normalny, jak to tylko możliwe. Nosi idealnie skrojony ludzki garnitur. Kocha sztukę, muzykę klasyczną, jest wykształcony i wręcz uroczy. Jego postać hipnotyzuje i zachwyca nas do tego stopnia, iż porażający fakt, że zabija i zjada ludzi staje się niespodziewanie nieistotnym szczegółem. A pięknie podane potrawy wyglądają niezwykle apetycznie (oczywiście do momentu, kiedy przypomnimy sobie, z czego zostały zrobione).
Bon Appetit!
Grafika:
Komentarze [3]
2013-11-18 16:37
Nie zapominajmy o fanach serialu (tzw. “Fannibals”), dzięki którym, poprzez m.in. zabawne i często absurdalne przeróbki i fanarty oraz akcjom na Tumblrze, możemy w ogóle czekać na 2 sezon serialu.
Swoja drogą piękne jest też śledzenie przez członków ekipy serialu tego, co się dzieje w fandomie (chociażby fakt, że na panelu dotyczącym serialu na ComicConie w San Diego aktorzy przyszli w koronach z kwiatów).
2013-11-16 17:50
aż zacznę oglądac ;>
2013-11-16 12:15
swietna jak zwykle, podobnie do wybranego tematu
pozdrawiam
- 1