Szkolna Gazeta Internetowa Liceum Ogolnoksztalcacego im. Mikolaja Kopernika w Tarnobrzegu

I jeszcze jeden i jeszcze raz   

Dodano 2018-12-15, w dziale recenzje - archiwum

Po pierwsze scenariusz, nad którym pracowała J.K. Rowling, a w obsadzie filmu prawdziwa plejada gwiazd, wśród których błyszczy Johnny Deep. Po drugie efekty specjalne, które naprawdę robią wrażenie. Po trzecie niezwykłe, magiczne stworzenia, które potrafią rozbawić, ale też nieźle wystraszyć. I fabuła rozgrywająca się w mrocznym świecie czarodziejów i ich magii. Tak w skrócie można by zareklamować film Davida Yatesa "Fantastyczne Zwierzęta: Zbrodnie Grindelwalda", który od kilku tygodni wyświetlany jest na ekranach naszych kin. Pierwsza część przygód Newta Scamandera („Fantastyczne zwierzęta i jak je znaleźć”), miała premierę dokładnie dwa lata temu i zebrała - jak zapewne pamiętacie - bardzo mieszane recenzje, dlatego media już od dawna wieszczyły tej kolejnej części totalną klapę, posądzając producentów filmu o perfidną grę na nostalgii fanów kultowej serii o małym czarodzieju i ordynarną chęć wyciągnięcia od nich pieniędzy. Czy naprawdę jest aż tak źle?

/pliki/zdjecia/fant1.jpgZacznę od tego, że moje oczekiwania względem kontynuacji tej historii były rzeczywiście ogromne. Po pierwszej część, która według mnie była niezła, choć nie charakteryzowała się zbyt skomplikowaną fabułą i nie dostarczyła zbyt wielu emocji, byłam przekonana, że tym razem producenci filmu przygotują widzom prawdziwy rarytas i rozkręcą historię na dobre. Ucieszyłam się więc jak dziecko, gdy przeczytałam w mediach informację, że 14 listopada bieżącego roku wejdzie na ekrany polskich kin kolejna część tej historii. Przyznać trzeba, że historii trochę dziwnej, bo ani to prequel, ani sequel serii o Harrym Potterze, ani też odrębne dzieło.

Akcja tej części rozgrywa się kilka miesięcy po zakończeniu wydarzeń z części pierwszej, w której główny bohater (Newt Scamander) przyczynił się znacząco do schwytania, a następnie uwięzienia czarnoksiężnika Gellerta Grindelwalda. Ten, zgodnie z wcześniejszą zapowiedzią, ucieka teraz z więzienia i zaczyna od nowa gromadzić wokół siebie rzesze sprzymierzeńców, którzy mają mu pomóc w walce czarodziejów z istotami niemagicznymi. Jedyną osobą, która może go przed tym powstrzymać i pokrzyżować mu plany, będzie i tym razem Dumbledore, któremu znów pomoże jego były uczeń Newt Scamander. Obaj będą musieli jednak przeżyć niezwykłe chwile i stawić czoła wielu zagrożeniom…

Atutem pierwszej części serii był według mnie główny bohater tego obrazu Newt Scamander (w tej roli Eddie Redmayne). Poznaliśmy go jako rozkojarzonego, roztargnionego, ale niezwykle troskliwego opiekuna magicznych zwierząt, którego trudno nie polubić. Zgadzam się jednak z opinią wielu krytyków, którzy uważają, że nie rozwinął on za bardzo skrzydeł w pierwszej części. Liczyłam, że teraz będzie już inaczej, ale znów się zawiodłam. Jego postać i w tej części jest nie najlepiej napisana. Szkoda, że scenarzyści nie zdynamizowali jego wątku na tyle, na ile zasługuje ta postać.

W pierwszej części widzowie nie poznali bohaterów na tyle, by mogli się z nimi zaprzyjaźnić. W tej jest zresztą podobnie. W mojej ocenie, jak na odrębny byt, jest tu zbyt wiele nawiązań do "Harry’ego Pottera”. Wrócimy więc do Hogwartu, mrocznych i tajemniczych podziemi Ministerstwa Magii, pojawi się Nicolas Flamel /pliki/zdjecia/fant2.jpg(fani książek dowiedzą się w końcu, co ów alchemik, twórca kamienia filozoficznego, porabiał wcześniej) i Naginia (wąż Voldemorta), a nawet motyw muzyczny z tego filmu. Dla fanów sagi o chłopcu, który przeżył konfrontację z najpotężniejszym czarodziejem, będzie to na pewno rarytas. Jednak ja oczekiwałam przede wszystkim rozwinięcia i głębszego zdramatyzowania relacji Dumbledore i Grindelwalda. W tych rolach zobaczyliśmy na ekranie dwóch znakomitych aktorów. Zarówno Jude Law jak i Johnny Deep (zwłaszcza ten drugi) i w tej części prezentują się świetnie. Przed obejrzeniem pierwszej części nie byłam przekonana do obsadzenia w roli Grindelwalda tak charakterystycznego aktora jakim jest Johnny Deep. Nie wyobrażałam sobie go po prostu w tej roli. Jego charakterystyczna mimika i sposób poruszania się nie pasował mi do tej postaci. Myliłam się jednak. Trzeba przyznać, że sama postać napisana jest świetnie, a Deep stworzył ją właśnie tą swoją specyficzną mimiką i gestykulacją. Szacunek dla niego tym większy, bo jego Grindelwald w niczym nie przypomina Voldemorta. Jest charyzmatyczny, spokojny, pełen zrozumienia i honoru, przemawia jak prawdziwy bojownik o wolność, a nie jak mściwe dziecko odrzucone przez system. Jest przy tym również niezwykle zdolnym manipulatorem, rzadko kiedy daje się zaskoczyć i co nie bez znaczenia, nie używa niepotrzebnie przemocy. No, ale chyba najważniejsza jest ta jego troska o cały czarodziejski ród. Czego chcieć więcej? Mnie przekonał. Nie mniej charyzmatyczny i ekscentryczny Jude Law (w roli Dumbledora), też nie miał łatwego zadania, gdyż zagrał postać absolutnie kultową dla wszystkich fanów sagi. Jego Albus jest bardzo niejednoznaczny i za to dostaje ode mnie bardzo dużego plusa. Te dwie postaci grają tu jedynie role drugoplanowe, co więc można powiedzieć o pozostałych? /pliki/zdjecia/fant3.jpgNowe postaci, które powinny przyciągnąć uwagę widza, w porównaniu z wyżej wymienionymi, wypadają raczej blado. Z całej obsady na większą uwagę zasługuje według mnie jedynie jeszcze Queenie Goldstein (w tej roli Alison Sudol). Widać jak na dłoni, że jej bohaterka przechodzi tu istotną przemianę. W pierwszej części poznaliśmy ją jako uroczą siostrę Tiny, natomiast druga część pokazała jej odmienne oblicze. Przekonujemy się, do czego może być zdolna niewinna na pierwszy rzut oka blondynka. Partnerujący jej Jacob (Dan Folger) w niczym nie ustępuje swojej filmowej ukochanej. Pozostałe postaci zginęły w nadmiarze wątków.

A propos wątków. W moim odczuciu jest ich w tej części stanowczo zbyt wiele. Przeciętny widz szybko zaczyna się gubić. Wiele wątków, wiele urwanych scen, krótko mówiąc trochę za duży chaos. Wiele elementów fabuły jest też mocno przekombinowanych. Inaczej mówiąc fan zauważy liczne nieścisłości, a ktoś, kto nie jest fanem, pogubi się w zagmatwanej fabule. Krytycy uważają, że najlepszy w tym filmie jest jego początek i koniec, a środek to jedynie fabularne siano, które nic nie wnosi do historii. Zastanawiają się też nad głównym wątkiem. Ja też mam ten problem. Może jest nim poszukiwanie Credence Barebone (w tej roli Ezra Miller), którego z jednym z bohaterów łączy jakaś tajemnicza więź? Nie wiem. Im dalej w las tym ciemniej. Znajdziemy w tym filmie także kilka wątków miłosnych, nie tylko między Queenie i Jacobem, czy Newtem i Tiną, ale także między kilkoma nowymi postaciami. W filmie pojawia się również nie znany wcześniej widzom brat Newta Theseus i jego ukochana Leta Lestrange (Zoe Kravitz). Jej nazwisko wydaje się znajome, ale twarz już niekoniecznie. Boli jednak bardzo niewykorzystany potencjał jej historii, tak jak i relacji łączącej Albusa Dumbledora i Gellerta Grindelwalda.

/pliki/zdjecia/fant4.jpgKadry są piękne, skondensowane i delikatne. Efekty specjalne są również na poziomie, tak jak w poprzedniej części, a muzyka naprawdę dobrze wpasowuje się w klimat dzieła. Tylko co z tego, gdy w filmie po prostu brak „magii”.

Film w sumie mi się podobał i naprawdę dobrze mi się go oglądało. Myślę, że w dużej mierze to zasługa fenomenalnego Johnny’ego Deepa. Mam też jednak do jego twórców kilka uwag. Fabularnie film nie urzeka, ale jest w stanie zainteresować widza i sprawić, że ten chce wiedzieć, jak się to wszystko skończy. Zaletą filmu jest to, że wprowadza kreatywną nostalgię, czyli tęsknotę za czasami, gdy identyfikowaliśmy się z Harrym i jego przyjaciółmi, i nie zastanawiało nas, czy świat tam przedstawiany ma sens. W tej historii patrzymy jednak na magiczny świat oczami dorosłych, którzy nie zachwycają się tym, co potrafi magia, lecz muszą się zmierzyć z faktem, że ma ona swoje ograniczenia, i że większości problemów nie da się rozwiązać machnięciem różdżki. To mimo wszystko film stworzony z myślą o fanach ,,Harry’ego Pottera”. W tej części głównych bohaterów również trudno nie polubić, a obrazki z Hogwartu i znajoma muzyka przywołują wspomnienia. Łezka się kręci w oku, szczególnie, że większość z nas z Harrym Potterem dorastała.

Grafika:

Oceń tekst
  • Średnia ocen 5.5
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
  • 6
Średnia ocena: 5.5 /13 wszystkich

Komentarze [0]

Jeszcze nikt nie skomentował. Chcesz być pierwszy?

Dodaj komentarz

Możesz używać składni Textile Lite

Aby wysłać formularz, kliknij na żyrafę (zabezpieczenie przeciw botom)

Najaktywniejsi dziennikarze

Artemis 27artemis
Hush 15hush
Hikkari 11hikkari

Publikujemy także w:

Liczba osób aktualnie czytających Lessera

Znalazłeś błąd? - poinformuj nas o tym!
Copyright © Webmastering LO Tarnobrzeg 2018
Do góry