Jak zostałem telewizyjnym wróżem
Przed miesiącem przeżywaliśmy jeden z najbardziej intrygujących i przepełnionych niezwykle tajemniczymi obrzędami starosłowiański rytuał Dziady, którego istotą jest duchowe obcowanie żywych z umarłymi. Wraz z grupką znajomych postanowiliśmy podtrzymać tę naszą polską tradycję i zorganizować wspólnie własne Dziady, oczywiście z racji pandemii oraz obowiązujących obostrzeń sanitarnych, w wersji online Zawsze to nasz polski rytuał, a nie jakiś tam obcy naszej kulturze Halloween, za który mogłaby nas jak nic spalić na stosie lokalna inkwizycja.
Szybko uzgodniliśmy szczegóły i zaczęliśmy czynić przygotowania do tych naszych Dziadów. Początkowo wszystko przebiegało zgodnie z planem, ale na trzy dni przed Dziadami napisał do mnie jeden ze znajomych, informując, że zdaniem moich kolegów to ja najlepiej nadaję się na guślarza i z prośbą, abym podjął się tej roli. Nie powiem, zaskoczyła mnie ta propozycja, ale po chwili zastanowienia postanowiłem podjąć to wyzwanie i się zgodziłem.
Nie tracąc czasu od razu zagłębiłem się w ten pełen cudactw oraz niesamowitych rytuałów świat astrologii. Moje przygotowania zacząłem od zrobienia researchu na temat wróżb i wróżenia, gdyż chciałem zaskoczyć moich znajomych swoją wiedzą i przygotowaniem. Jak zacząłem zagłębiać się w temat, to myślałem, że dostanę w pewnym momencie wylewu. O ile pamiętam stało się to chyba wówczas, gdy dowiedziałem się o istnieniu wróżb z koguta. Alektriomancja, bo taką dumną nazwę nosi ten idiotyzm, polega mniej więcej na tym, że należy wziąć koguta, który musi być oczywiście na swój sposób „magiczny” i narysować na ziemi koło, na obwodzie którego należy napisać litery. Następnie należy położyć przy nich po kilka ziaren, wstawić koguta do środa i zadać mu pytanie. Cyrk prawda? Kogut krążąc po kole wybiera ziarna i wskazuje nam tym samym litery. Oczywiście ważna jest ich kolejność, bo z nich powstają słowa. Tak czyniono podobno w starożytności, gdy na przykład chciano poznać imię kolejnego cesarza Rzymu. Czytałem, że kogut pewnego wróżbity w tej sytuacji wybrał litery T, H, E i O. No dobrze, ale nie za wiele to wyjaśniło, bo mógł to być w końcu Theofil, Theodor, Theobald, albo jeszcze ktoś inny o zbliżonym imieniu. Na nasze Dziady nie byłem jednak w stanie, mimo poczynionych przeze mnie wysiłków, pozyskać żywego koguta, postanowiłem więc zastąpić go jednym z moich znajomych. Nie pytajcie proszę o szczegóły.
Niedługo potem natrafiłem na kolejną dziwaczną wróżbę, tym razem z sera, która nosiła nie mniej dumną i intrygującą nazwę - Tyromancha. Na temat tej wróżby znalazłem w sieci niestety jeszcze mniej informacji niż o kogucie. Dowiedziałem się jedynie, że wróż w zależności od tego, jaki zje ser, dostaje odpowiedniej wizji. Nie miałem pojęcia, jak miałoby to działać, ale podjąłem szybko wyzwanie i postanowiłem najpierw poeksperymentować. Zacząłem jeść różne sery. Niestety, wizji żadnych nie doznałem. Szkoda, ale przyznacie, że to fascynujące, że ktoś mógł kiedyś wpaść na taki pomysł.

O moim ezoterycznym programie jednak wam nie opowiem. Mogę powiedzieć tylko tyle, że przez ponad godzinę grałem dla kolegów rolę wróża, tyle że nie w telewizji a przez Discorda. Cóż, takie czasy - Dziady online. Nie żałuję jednak, że zagłębiłem się w świat astrologii i wróżek, bo dzięki temu dowiedziałem się wielu zaskakujących rzeczy i przekonałem się, jak naiwni mogą być ludzie i w co są w stanie uwierzyć.
Grafika:
Komentarze [0]
Jeszcze nikt nie skomentował. Chcesz być pierwszy?