Pomoc, która uskrzydla
Gdy kilka lat temu przekroczyłam próg tego niewielkiego budynku, nie sądziłam, że wolontariat odegra aż tak ważną rolę w moim dalszym życiu i stanie się z czasem jego nieodłączoną częścią. Wszystko zaczęło się pewnego słonecznego, letniego dnia, kiedy to postanowiłam spróbować swoich sił jako wolontariuszka w Sandomierskim "Przytulisku na Wiśniowej". Pracownicy przytuliska już pierwszego dnia uświadomili mi, że nie wszystko i nie zawsze będzie tu tak kolorowe, jak mi się wydaje, o ile opieram swoją wiedzę na filmikach publikowanych w sieci, i że nie raz, nie dwa będę musiała się nieźle zmęczyć, a nawet mocno ubrudzić...
Patrząc na to z perspektywy czasu mogę powiedzieć, iż wolontariat był, jest i będzie już dla mnie zawsze prawdziwą szkołą życia. Sandomierskie Przytulisko, o którym wspomniałam powyżej, nie jest więc dla mnie jedynie schroniskiem dla zwierząt, którego celem jest niesienie wszechstronnej pomocy bezdomnym, chorym oraz porzuconym zwierzętom i znajdowanie im odpowiedzialnych opiekunów, którzy będą w stanie je pokochać. Miejsce to jest czymś znacznie ważniejszym i chyba nie tylko dla mnie. Mogę śmiało powiedzieć, że dla nas, wolontariuszy, to drugi dom. Miejsce, do którego zawsze chętnie wracamy, gdyż wiemy, że spotkamy tam życzliwych, pełnych pasji ludzi, którzy z potrzeby serca poświęcają swój czas i swoją energię, by nieść pomoc naszym braciom mniejszym.
Wolontariat to dzielenie się z innymi sercem i pokładami dobra, które w nas drzemią. To coś, co naprawdę niełatwo jest opisać słowami. Niesamowite jest też to, że ta bezinteresowna pomoc stała się dziś moją pasją, a spotkania w ukochanym przez mnie przytulisku - nieodłączną częścią mojego życia. Praca wolontariusza w schronisku zwierząt nie jest taka łatwa i nie polega jedynie - jak by się mogło wydawać - na wyprowadzaniu naszych zwierząt na spacery, przytulaniu ich i głaskaniu. To nieustanne opiekowanie się zwierzętami, czyli sprzątanie ich klatek, kąpanie ich, podawanie im leków, zmienianie opatrunków czy też napełnianie ich misek wodą bądź karmą. Czasami zdarzają się chłodne, deszczowe dni, a wtedy, wierzcie mi, niełatwo jest wykonywać te czynności. W takie dni po zakończonej pracy zawsze gromadzimy się jednak w jednym pomieszczeniu, w którym przy kubku gorącej herbaty rozmawiamy na przeróżne tematy. I co z tego, że za oknem rzęsisty deszcz, a wiatr mocno wieje, wystarczy uśmiech na twarzy którejkolwiek z nas, jedno ciepłe słowo i świat od razu staje się lepszy. Możecie mi wierzyć lub nie, ale właśnie dla takich chwil naprawdę warto żyć.
Pewna pani zapytała mnie podczas jednej z wielu naszych akcji plenerowych na rzecz Przytuliska w Sandomierzu, dlaczego warto być tam wolontariuszem? Wtedy byłam bardzo zakłopotana i nie wiedziałam, co jej odpowiedzieć. Teraz już wiem i mogę was zapewnić, że praca wolontaryjna to z jednej strony szansa na poznanie nowych, bardzo uwrażliwionych na krzywdę innych i absolutnie niezwykłych osób oraz na nawiązanie ciekawych kontaktów, a z drugiej to też szansa opanowania wielu nowych umiejętności oraz poznania środowiska i jego problemów. Czas, który poświęcamy na pomoc zwierzętom, to przecież fantastyczna lekcja życia, którą – jestem przekonana – nie tylko ja zapamiętam na wiele kolejnych lat.
Jestem pełna podziwu dla osób, które kierują pracą przytuliska, koordynują wszystkie działania i od ponad 7 lat zmagają się każdego dnia z wieloma wydawać by się mogło bardzo prozaicznymi problemami. Z ogromnym szacunkiem patrzę na tych ludzi, którzy bardzo intensywnie przeżywają każde nowe przyjęcie do Przytuliska jak i wszystkie nieudane adopcje. Oni nieustannie walczą, nie poddają się i bez względu na wszystko ciężko pracują dalej, bo kochają zwierzęta i wiedzą, że one tej ich pomocy potrzebują. To wręcz niesamowite, jak ci ludzie potrafią walczyć każdego dnia o te skrzywdzone przez złych ludzi zwierzęta, które dzięki tej ich trosce i opiece ponownie są w stanie zaufać ludziom i obdarzyć ich szczerą miłością. Prawdą jest, że czasem brakuje im sił, szczególnie gdy nic nie udaje się im dla swoich podopiecznych załatwić, ale wtedy wszyscy się wspieramy, bo przecież wierzymy w to, że to co robimy, jest naprawdę ważne i ma sens.
Gdy myślę o naszym "Przytulisku na Wiśniowej", to jednak przede wszystkim myślę o radosnych stronach naszej pracy, czyli o harcach z naszymi podopiecznymi, o ciepłej herbacie w mroźne dni i o słodyczach, które tak szybko znikają. Przypominam sobie te wszystkie nasze śmichy - chichy na przytuliskowym tarasie, wylegiwanie się z psami w dosłownie każdym możliwym miejscu, a także sesje spacerowe ze wspaniałym ludźmi, których tam poznałam, i których teraz mogę już nazywać swoimi przyjaciółmi.
Drodzy czytelnicy Lessera, jeśli chcecie coś w swoim życiu zmienić, bo uważacie, że nie wygląda ono tak, jak chcielibyście, aby wyglądało, to może czas pomyśleć o wolontariacie? Spróbujcie! To naprawdę dobry sposób, by przekonać się, jak taka praca potrafi uskrzydlać, i jak wiele radości jest ona w stanie wnieść w wasze życie, nawet w te najbardziej pochmurne, deszczowe i zimne dni.
Grafika: własna oraz
Komentarze [1]
2020-11-26 15:19
Wolontariusze z tarnobrzeskiego schroniska pozdrawiają autorkę.
- 1