Jeremy Sochan – wschodząca gwiazda NBA
Sezon 2021/2022 był czymś szczególnym dla każdego fana koszykówki, gdyż w tym czasie przypadło wielkie święto tejże dyscypliny. NBA, czyli najlepsza koszykarska liga świata, świętowała 75-lecie, a jej diamentowy jubileusz okraszony został uhonorowaniem najwybitniejszych zawodników w historii rozgrywek. Przepiękny spot promocyjny, w którym wystąpiły największe gwiazdy tej ligi (Magic Johnson, Larry Bird czy Kareem Abdul-Jabbar wraz z nowicjuszami) doskonale zobrazował 75 lat historii NBA. Tak więc od początku sezon zapowiadał się rewelacyjnie. Mimo wielu różnych ograniczeń związanych z pandemią, wszystkie 82 kolejki sezonu zasadniczego i wszystkie mecze fazy play-off odbyły się bez przeszkód, a po siódme w swej historii mistrzostwo sięgnęli Golden State Warriors, którzy po świetnym sezonie zasadniczym nie pozostawili także w finale cienia wątpliwości, kto jest najlepszy, deklasując Boston Celtics 4-2.
Tuż po zakończeniu rozgrywek wzrok każdego kibica koszykówki kieruje się natychmiast na Nowy Jork, gdzie organizowana jest najważniejsza impreza pre-sezonu, czyli tzw. draft. To nic innego jak dobierania nowych graczy przez kluby ligi zawodowej NBA spośród młodych zawodników, którzy rozpoczynają karierę profesjonalną. W tegorocznym drafcie pojawiło się sporo reprezentujących solidną klasę debiutantów, a wśród nich nasz rodak, Jeremy Sochan. Kim właściwie jest polski supertalent? Skąd się tam wziął? Jak wyglądała jego wcześniejsza koszykarska droga? No i wreszcie, czego możemy się po tym koszykarzu spodziewać?
Jeremy Juliusz Sochan ma polsko-amerykańskie korzenie. Nie jest jednak kolejnym graczem z polskiej ligi, który ma marzenia i mniejsze lub większe szanse na grę w najlepszej lidze. To dokładnie taki zawodnik, jakiego poszukują kluby NBA. Jeremy błyszczy wszechstronnością i ma znakomite warunki fizyczne, które fantastycznie łączy z boiskową inteligencją. Pierwszy raz mogliśmy o nim usłyszeć w lutym 2021 roku, gdy pojawił się na zgrupowaniu seniorskiej reprezentacji Polski. Trzeba przyznać, że na trenerze naszej kadry zrobił olbrzymie wrażenie, dlatego nie dziwi fakt, że niezwłocznie dostał szansę gry, stając się tym samym najmłodszym debiutantem w historii Polskiego basketu. Kolejny przełomowy moment w historii zawodnika nadszedł w chwili, kiedy przyjął propozycję gry w zespole Baylor University, obrońcy tytułu, występującego w amerykańskiej lidze akademickiej NCAA. Ten niski, silny skrzydłowy był tam kimś więcej, niż tylko chłopcem od czarnej roboty. Jego potencjał już wtedy wskazywał, że to talent szyty na miarę NBA. Jego popisy podczas March Madness elektryzowały fanów ligi akademickiej, dlatego nikogo też nie zdziwiło, że trafił błyskawicznie do mainstreamu, a także głów wielu niedzielnych kibiców jako następca Dennisa Rodmana (w dużej mierze ze względu na ciągłą zmianę koloru włosów i stylu gry, choć tak po prawdzie łączy tych graczy chyba tylko to, że obaj mają w nosie to, co się o nich mówi i pisze). Jeremy był wyrazisty, nie ginął w tłumie i od początku pokazywał (nie tylko na boisku), że potrafi walczyć o swoje. Dla polskich kibiców nie jest także bez znaczenia i to, że od początku swojej kariery przy okazji różnych wywiadów pomeczowych, czy też występów w mediach zawsze bardzo podkreślał swoje mocne związki z Polską. – Moją ulubioną koszykarską przygodą jest gra dla polskiej reprezentacji. To zawsze zaszczyt – tak odpowiedział Jeremy na jedno z pytań amerykańskich dziennikarzy jeszcze przed draftem. Co prawda jego biologicznym, nieżyjącym od 2017 roku ojcem był Afroamerykanin, Ryan Keyon Williams, ale myślę, że mimo to możemy uznać go za Polaka, gdyż jego matka Aneta była koszykarką Polonii Warszawa, dziadek Juliusz działał aktywnie w koszykarskim środowisku, choćby jako prezes WOZKosz, a jego ojczym Wiktor Lipiecki od początku dzielił z nim koszykarską pasję i wspierał go w drodze do NBA. Jeremy wspomina też często babcię Lucynę, z którą spędzał dużo czasu, kiedy przyjeżdżał z matką na wakacje do Polski.
Wróćmy jednak do warunków fizycznych Jeremy’ego oraz tego, dlaczego można mówić, że jest to gracz skrojony pod nowoczesną koszykówkę. Jeremy ma około 203 centymetrów, przy wadze około 100kg. Gra co prawda od początku na pozycji silnego skrzydłowego, ale myślę, że tym wzrostem mógłby zagrać nawet jako center. Wyróżnia go szybkość i równowaga. W obronie bez problemu nadąża za znacznie niższymi od siebie koszykarzami. Stanowi zatem archetyp idealnego obrońcy w NBA, który potrafi kryć wszystkie pięć pozycji. Jeśli chodzi o defensywę, to według mnie był największym specjalistą spośród wszystkich graczy w drafcie. Jeśli dodamy do tego boiskową inteligencję, całkiem przyzwoity atletyzm (jak na realia NBA) i umiejętność kozłowania, otrzymujemy zawodnika, którego w swoich szeregach widziałyby praktycznie wszystkie zespoły najlepszej ligi świata. Wielu już zauważyło, ze Jeremy idealnie wpisuje się w rolę „zadaniowca”, czyli gracza, dzięki któremu gra drużyny po obu stronach parkietu po prostu się klei.
Sochan bardzo szybko zaskarbił sobie szacunek kibiców z San Antonio, klubu, który wybrał go w Drafcie. Co ważniejsze zyskał uznanie kultowego trenera „Ostróg” Gregga Popovicha. Polak podpisał z tym klubem dwuletni kontrakt (z możliwością przedłużenia o rok) i według nieoficjalnych informacji zgarnie za grę w tym czasie około 5 mln dolarów. Jeremy zbiera w chwili obecnej wiele pochwał za swoją waleczną postawę w defensywie, a ostatnio również coraz więcej mówi się o jego poczynaniach w ofensywie, które komplementują tak znawcy jak i komentatorzy koszykówki. Ciekawy jest również jego unikatowy image, który według fanów jego drużyny doskonale dopełnia jego osobowość.
Na oficjalny debiut na parkietach NBA Jeremy Sochan czekał do 19 października 2022 roku, kiedy to gracze San Antonio Spurs stawili czoła drużynie Charlotte Hornets. Mecz zakończył się zwycięstwem Szerszeni 102-129. Sochan zanotował 4 punkty, 7 zbiórek i 2 asysty, co jak na debiut trzeba uznać za niemały sukces. Jeremy spędził na parkiecie 27 minut. Wystarczyło to na przekonanie do siebie Popovicha i zostanie starterem drużyny z Teksasu. Sochan został tym samym pierwszym debiutantem Spurs od czasu Tima Duncana (legendy SAS, z którym drużyna ta zdobyła pięciokrotnie mistrzostwo NBA), który rozpoczął sezon jako starter. Z satysfakcją odnotowuję, że nasz jedynak w najlepszej koszykarskiej lidze świata zaczął od pierwszego dnia pisać swoją historię i to złotymi zgłoskami. Jego widoczny progres zarówno w grze defensywnej jak i ofensywnej, rzutach osobistych (wykonywanych od niedawna jedna ręką) i z dystansu oraz wyjątkowy image sprawiają, że jest obecnie chyba jednym z najlepiej rozpoznawalnych młodych zawodników w NBA. Ostatnio rozegrał świetny mecz z Phoenix Suns. Na parkiecie spędził 40 minut, zdobywając w tym czasie 30 punktów (11 na 25 z gry, w tym 3/6 za trzy, oraz 5/5 z rzutów wolnych). To najlepszy wynik w jego karierze i najlepszy wynik debiutanta w historii jego obecnego klubu. Nikt w wieku Jeremy’ego nie zdobył dla Spurs tak wielu punktów w jednym meczu. Polak dokonał tego w wieku 19 lat i 253 dni (do tej pory rekordzistą był Tony Parker, który taki sam wynik zanotował mając już 20 lat i 208 dni). Ostatnie, bardzo udane tygodnie Jeremy’ego Sochana zostały już należycie docenione. 19-latek wystąpi bowiem w meczu Jordan Rising Stars (zaproszenia wysłano jedynie do 28 młodych koszykarzy, w tym do 11 pierwszoroczniaków), który będzie miał miejsce 17 lutego podczas Weekendu Gwiazd. To pierwsze tego typu wyróżnienie dla Polaka, o którym coraz częściej mówi się, że jest perłą basketu. Mam nadzieję, że przygoda Jeremy’ego Sochana z "Ziemią Obiecaną” będzie trwała długo, a on sprawi nam wiele radości nie tylko swoimi występami w NBA, ale przede wszystkim z orzełkiem na piersi.
Grafika:
Komentarze [0]
Jeszcze nikt nie skomentował. Chcesz być pierwszy?