Kalejdoskop
Świat zdecydowanie przyspieszył i nie mam tu bynajmniej na myśli tego, że nasza Ziemia zaczęła jakoś szybciej okrążać Słońce. Refleksja ta naszła mnie kilka dni temu, gdy razem z przyjaciółką wspominałyśmy początek roku szkolnego. Nowa szkoła, nowe otoczenie, w klasie praktycznie nikt się nie znał, a zamienienie ze sobą słowa było wtedy nie lada wyzwaniem. A teraz? Szkołę znam już jak własną kieszeń i śmiało mogę powiedzieć, że znalazłam tu przyjaciół na całe życie. No, ale gdy rzucę okiem na kalendarz, uświadamiam sobie, że za nami już połowa listopada i zastanawiam się, kiedy to zleciało?
Aby odpowiedzieć sobie na to pytanie, należałoby najpierw rozważyć, w jakich czasach przyszło nam żyć. Co chwila media zalewają nas informacjami o najnowszych odkryciach, nowinkach technologicznych, prestiżowych wynikach badań naukowców, które sterują dziś naszym życiem i wpływają na naszą podświadomość. Można nawet powiedzieć, że „przyspieszają” nam czas. Podam tu przykład zjawiska, które nasila się z każdym rokiem i coraz bardziej mnie irytuje. Mam tu na myśli reklamy. Spójrzmy na sprawę bez emocji i zadajmy sobie pytanie, czy świąteczna reklama, emitowana w telewizji już 3 listopada, czyli tuż po Wszystkich Świętych, nie jest czasem przesadą? Toć do Bożego Narodzenia zostało jeszcze dobre dwa miesiące, a znicze na cmentarzach nie zdążyły się wypalić.
Niestety, to nie my sterujemy mediami, ale mamy świadomość, że odcięcie się od nich jest równoznaczne z samounicestwieniem siebie w systemie. Chociaż w czasach, kiedy przekaz informacji jest tak błyskawiczny, że w ciągu zaledwie kilku sekund możemy nawiązać kontakt z człowiekiem znajdującym się na drugim końcu świata, trudno chyba nie być choć w malutkim stopniu niezorientowanym, co się na naszym globie dzieje.
Postęp i rozwój idealnie ilustrują też podróże, które stały się proste jak nigdy dotąd. Sami pomyślcie – kiedyś podróż kupca przemierzającego dzikie trakty z kontynentu na kontynent trwała kilka lat, a dziś ludzie nie mają zbyt wielkiego problemu z podróżą w kosmos!
Przy okazji tego tematu, nie mogę się powstrzymać, aby nie odnieść się do mojego ukochanego filmu „Skazani na Shawshank” i sceny, kiedy to staruszek wychodzi z więzienia po kilkudziesięciu latach. W liście do kolegów pisze, że świat przyspieszył, a to, co kiedyś było rzadkością, jest teraz wszędzie. Życie więzienne pełne monotonii i rutyny było dla niego wszystkim, co znał. Niestety, biedny starzec nie potrafił odnaleźć się w „nowym” świecie i postanowił zakończyć swój żywot, wieszając się na starej linie.
Czas goni - to fakt niezaprzeczalny, a wszechobecny „wyścig szczurów” dosięga także większość z nas. Właściwie można chyba powiedzieć, że już nas dopadł. Bo czy nie mamy zaplanowanego każdego dnia z dokładnością co do minuty? Czyż nie jesteśmy już uzależnieni od tych małych urządzeń, zazwyczaj noszonych w kieszeniach spodni, czy trzymanych w rękach, które uśmiechają się do nas swoimi świecącymi ekranami, przypominając nam od czasu do czasu, że ktoś wysłał nam wiadomość tekstową? To one budzą nas każdego dnia, a wraz z pakietem internetowym są kluczem do informacji z całego świata, źródłem naszych kontaktów i osobistym kalendarzykiem. W końcu po co obciążać sobie głowę zapamiętywaniem informacji, kiedy wszystko to mamy pod ręką w naszym smartfonie?
A co z urządzeniami, które tkwią zazwyczaj na naszych nadgarstkach? To ich cichutkie tykanie wyznacza przecież rytm naszego dnia. Szybkie śniadanie rano, zabranie teczki, bieg na autobus, potem co najmniej osiem godzin harówki w szkole, a ledwo zdążymy wrócić do domu, musimy już biec na kolejne zajęcia. Nim się obejrzymy, zastaje nas noc, a tu jeszcze tyle rzeczy do zrobienia! Dopiero co położyliśmy się spać, a tu już wredny budzik alarmuje, że wybiła 6 i czas wstawać.
Gdzie w tym codziennym biegu miejsce na podtrzymywanie kontaktów z przyjaciółmi i bliskimi? Miejsce jak najbardziej jest - oczywiście w naszym telefonie. Nie mówię tu o wszystkich, ale w większości przypadków wolimy wymienić ze sobą kilka sms-ów i snapów, niż wyjść, spotkać się i pogadać w cztery oczy. A co z rozwojem duchowym i kulturalnym? Kiedy ostatni raz byłeś drogi czytelniku w kinie / teatrze, przeczytałeś książkę, czy zafundowałeś sobie leniwe popołudnie na kanapie z głową pełną przemyśleń?
Na większość z tych rzeczy nie mamy, czy też nie potrafimy znaleźć czasu. A to dlatego, że robiąc jeden krok, myślimy o następnym i tak wpadamy w rytm, z którego za wszelką cenę nie chcemy wypaść. Lecz postawmy się przed faktem: czas przepływa nam przez palce i nim się spostrzeżemy - wylądujemy pod ziemią. Nasze życie to rutyna. Chociaż z drugiej strony wszystko zmienia się jak w kalejdoskopie, a my stajemy się swego rodzaju maszynami. Niewiele nas już nie dziwi, a do wszystkiego potrafimy się przystosować. Czyż to nie przerażające?
A teraz mam dla was swego rodzaju wyzwanie. Jeżeli już przystąpiliście do tego szalonego wyścigu, to postarajcie się zatrzymać na chwilę i zastanowić się, gdzie jest meta. Widzicie… tak naprawdę nikt was nie goni. Wyścig rozpoczął się może i z winy waszego otoczenia, ale wy dobrowolnie bierzecie w nim udział, choć tak naprawdę nie musicie tego robić. Przecież nikt nie wciska wam na siłę telefonu do ręki, nikt nie każe być pierwszym na mecie (której powiedzmy sobie szczerze - nie ma i nigdy nie będzie). Myślę, że każdy z nas musi znaleźć chwilę na swego rodzaju refleksję. Należy się zastanowić, co z perspektywy czasu naprawdę będzie się dla nas liczyć i do czego tak naprawdę w życiu dążymy.
Grafika:
Komentarze [1]
2016-11-18 07:30
Bardzo dobry tekst
- 1