Kampania, która obraziła naród
Pokolenia, które żyły przed nami, inaczej podchodziły do kwestii posiadania potomstwa. Urodzenie dziecka traktowane było jako społeczny obowiązek każdej zdrowej kobiety. Na szczęście zmieniły się czasy i pogląd na te sprawy również. Dlatego jak widzę nie tylko mnie zaskoczył pomysł włoskiej kampanii reklamowej, która wywołała prawdziwą burzę w mediach społecznościowych.
22 września obchodzony będzie w tym roku we Włoszech jako „Dzień płodności”. Minister Zdrowia tego kraju, pani Beatrice Lorenzin, zaplanowała tego dnia spotkania z ekspertami w dziedzinie płodności w czterech dużych włoskich miastach, by porozmawiać o czynnikach, które mają wpływ na dzietność Włoszek. Wspólnie z nimi zamierza poszukać źródła problemu oraz jakichś sensownych rozwiązań. A problem faktycznie jest i to dość poważny. Społeczeństwo tego kraju starzeje się w zastraszającym tempie. Współczynnik przyrostu naturalnego nie był tu tak niski od 155 lat.
Poruszenie wśród włoskich kobiet wywołała jednak już znacznie wcześniej kampania reklamowa, zainicjowana przez Ministerstwo Zdrowia, której wspomniany „Dzień płodności” miał być efektownym finałem. Jeden z plakatów tej kampanii przedstawia kobietę trzymającą w ręku klepsydrę z napisem „Piękno nie ma wieku, płodność tak”. Teksty na innych plakatach brzmią: „Płodność jest dobrem wspólnym” albo „Nie czekaj na bociana, zacznij działać!”. Wszystkie namawiają młodych ludzi do założenia rodziny i jak najszybszego powołania na świat potomstwa. Warto zauważyć, że Ministerstwo Zdrowia przygotowało aż 12 spotów i kilkanaście takich plakatów, które mocno sugestywnymi tekstami i obrazami miały zachęcać młodych Włochów do możliwie wczesnego założenia rodziny i nieodkładania rodzenia potomstwa na ostatni moment.
Internauci zareagowali natychmiast, oceniając pomysł jako wysoce nietaktowny. Obrazili się wszyscy: kobiety, które chcą mieć dzieci, a nie mogą sobie na nie pozwolić ze względu na warunki ekonomiczne albo brak partnera; kobiety, które nie mogą mieć dzieci i dla których to szczególnie bolesne; kobiety, które nie chcą mieć dzieci, bo przecież nie każda ma ochotę być mamą, co także należy uszanować i wreszcie ojcowie, których obecność kampania niejako pomija, choć w innych cywilizowanych krajach europejskich ojcowie na równi z mamami mogą wziąć urlop po urodzeniu dziecka.
Włoski premier Matteo Renzi nie tylko zdystansował się od poparcia pomysłu szefowej swojego resortu zdrowia, ale nawet go skrytykował. W wywiadzie udzielonym jednej z włoskich stacji radiowych przyznał, że po obejrzeniu reklamy miał delikatnie mówiąc mieszane uczucia. Ba, skonsultował potem pomysł tej kampanii z kilkoma przyjaciółmi i ci także stwierdzili, że taka kampania w żaden sposób nie skłoniłaby ich do powiększenie rodziny. Podkreślił rozsądnie, że do zwiększenia populacji konieczna jest przede wszystkim stabilna sytuacja zawodowa młodych ludzi. - Jeśli chcemy tworzyć społeczeństwo, które inwestuje w przyszłość i dzieci, trzeba się upewnić, czy są ku temu niezbędne warunki - dodał. Podobnie uważają też krytycy tego projektu, którzy na portalach społecznościowych piszą, że kampania ta bynajmniej nie odnosi się do źródeł problemu, a jedynie wskazuje na czubek góry lodowej i wywiera nieuzasadnioną presję na kobiety. Wskazują, że obecny poziom dzietności nie jest wynikiem jakiegoś kobiecego widzimisię, a bardziej wzrostu bezrobocia, wieloletniej pracy na umowach na czas określony, mało stabilnej sytuacji gospodarczej kraju i fatalnej polityki prorodzinnej. Włoszki żalą się, że w porównaniu z Francuzkami w ich kraju w ostatnich dziesięcioleciach tak naprawdę niewiele zrobiono, by stymulować przyrost naturalny. Państwowa służba zdrowia nadal nie pokrywa kosztów większości zlecanych kobietom w ciąży badań. Nie ma tam także becikowego. Zasiłek na dziecko jest bardzo niski, a kobiety wychowujące dzieci nie mogą liczyć na elastyczny czas pracy.
Czy zatem może nas dziwić, że włoskie kobiety poczuły się tą ministerialną kampanią dotknięte? Przecież potraktowano je - co by nie mówić - przedmiotowo, jak maszyny do rodzenia dzieci, które nie mogą mieć własnych planów czy ambicji zawodowych. Twórcy kampanii chyba jej jednak nie przemyśleli i dlatego całość wyszła tak nietaktownie. Włoskie kobiety mają rację. Nie tędy droga. Nikt dojrzały społecznie nie zdecyduje się na posiadanie dzieci, dopóki będzie miał świadomość, że jego sytuacja materialna nie pozwoli mu wychować ich w godnych, cywilizowanych warunkach i zapewnić im czegoś więcej poza wiktem i opierunkiem. Podzielam tę opinię. Powiem nawet więcej, takie kampanie są zdecydowanie bez sensu i jeśli już jakoś na ludzi działają, to zdecydowanie demotywująco.
Nie ulega wątpliwości, że jedynie kobiety są w stanie urodzić dziecko i nikt za nie tego nie zrobi, ale myślę, że na ludzi żyjących w XXI wieku zdecydowanie lepiej działa hojna polityka prorodzinna, niż takie nieprzemyślane kampanie. Tak naprawdę niewiele trzeba, aby tę sytuację poprawić. Na pewno nikt nie zdecyduje się na poczęcie dziecka pod wpływem reklamy, na co zwraca uwagę sam premier Włoch. Szkoda tylko, że ów premier, który sam ma trójkę dzieci, dla polityki prorodzinnej w swoim kraju zrobił dotychczas tak niewiele.
Grafika:
Komentarze [0]
Jeszcze nikt nie skomentował. Chcesz być pierwszy?