Kochać - łatwo powiedzieć
Zdolność kochania innych otrzymujemy generalnie w pakiecie, ale czy na pewno potrafimy - jako osobniki z natury egoistyczne i egocentryczne - z tego daru korzystać? Czy potrafimy kochać bezwarunkowo, nie oczekując w zamian żadnej korzyści? Ksiądz Twardowski powiedział kiedyś, że człowiek powinien kochać nie za coś, tylko za nic, wbrew wszystkiemu i pomimo wszystko. Pięknie powiedziane, ale raczej nierealne. Coś mi się wydaje, że tym razem mistrz Jan rozminął się jednak z prawdą. Bo my, ludzie, nie potrafimy kochać za nic?
Niestety, w swoim pragmatycznym podejściu do życia cały czas kalkulujemy i nieustannie oceniamy innych pod względem spełniania przez nich naszych oczekiwań, dlatego też nie potrafimy kochać bezinteresownie, tylko kochamy innych, bo... A to już nie to samo.
Nie wierzysz mi? No cóż, masz prawo, ale pomyśl, co byś odpowiedział, gdyby tak ktoś zapytał cię na przykład, za co kochasz swoją matkę? Naprawdę odpowiedziałbyś, że kochasz ją za nic? A może odpowiedziałbyś raczej, że kochasz ją pomimo tego, że bywa wredna i zaborcza? Nie sądzę. Oczywiście mam świadomość, że powyższe pytanie narzuca temu uczuciu pewną interesowność, ale czy o przyczynę miłości można zapytać jakoś inaczej, aby niczego nie narzucać i nie sugerować? Chyba nie. Zatem zapytani o to, dlaczego kogoś kochamy, zazwyczaj wymieniamy wszystkie zalety danej osoby, jakie tylko przychodzą nam do głowy, a zdecydowanie nie odnosimy się wówczas do wad. Dlaczego? Bo tak jesteśmy ukształtowani. Charakteryzując ukochane bądź ukochanych skupiamy się wyłącznie na wymienieniu tych cech i umiejętności, które zrobiły na nas niezwykłe wrażenie. Gdy więc mężczyzna mówi o swojej ukochanej kobiecie, to zawsze powie, że pokochał ją, bo jest piękna, ma cudowne oczy, ślicznie się uśmiecha, jest mądra, inteligentna itd. A kobieta powie z kolei, że kocha, bo jej partner zapewnia jej stabilizację, daje poczucie bezpieczeństwa, jest przystojny, opiekuńczy, jest dobrym ojcem itd. I co - waszym zdaniem to jest to "nic"? Wygląda wiec na to, że inni ludzie są dla nas tyle warci, ile są w stanie dla nas zrobić. To bardzo warunkowe i pragmatyczne myślenie.
Poza tym nie można też kochać za nic lub pomimo czegoś, bo gdyby to było realne, to musielibyśmy kochać wszystkich, a tak się przecież nie dzieje. Nie kochamy w końcu seryjnych gwałcicieli, kryminalistów, łachmytów i innych popaprańców. Dlaczego? Bo nasza miłość jest z reguły odwzajemnieniem miłości albo szacunku drugiej osoby.
Wielu ludzi, gdy słyszy hasło „kocha się za coś…”, reaguje mimo wszystko jakoś alergicznie. Twierdzą nawet, że to nie jest miłość. Moim zdaniem jest, tyle że nie bezinteresowna, bo takiej po prostu nie ma. Jeśli ktoś w coś takiego wierzy, to żyje w świecie iluzji. Wystarczy chwilkę pomyśleć. Przecież gdybyśmy faktycznie potrafili kochać bezinteresownie, to nigdy nie oczekiwalibyśmy odwzajemnienia miłości od tych, których obdarzyliśmy swoim uczuciem, a tak się przecież dzieje. Na dodatek taka miłość musiałaby trwać wiecznie, bo byłaby niezależna od wpływu czynników zewnętrznych. A gdyby zaś trwała wiecznie, to nie miałaby ani początku ani końca. Nie istniałby więc moment, w którym uświadomilibyśmy sobie własne potrzeby w tej materii, dając tym samym początek takiemu uczuciu.
A zatem powinniśmy się cieszyć, że możemy dostąpić tego uczucia i nie rozpaczać, że robimy to warunkowo a nie bezinteresownie, pomimo czegoś lub wbrew czemuś. Oczywiście mam świadomość, że definicji miłości jest wiele, dlatego też nie zamierzam polemizować z tymi, którzy uważają, że nie jest gorszy ten, który kocha swoją matkę za to, że daje mu poczucie bezpieczeństwa i miłość, od tego, który kocha ją pomimo tego, że jest wredna i zaborcza. I tyle.
Benjamin
Grafika:
Komentarze [2]
2013-06-04 09:47
ładny tekst
- 1