Szkolna Gazeta Internetowa Liceum Ogolnoksztalcacego im. Mikolaja Kopernika w Tarnobrzegu

Protoplasta grafficiarzy?   

Dodano 2013-05-17, w dziale teksty czytelników - archiwum

Czy wiesz kim był Joseph Kyselak? Czy kiedykolwiek o nim słyszałeś? Nie? W sumie, to nawet się nie dziwię, bo ja do niedawna również nie miałem pojęcia, że ktoś taki istniał. Wczoraj obejrzałem jednak na kanale Planet niemiecki film dokumentalny Chico Kleina "Kyselak war da – Graffiti anno 1825", który uświadomił mi, że ten ekscentryczny miejski urzędnik z dziewiętnastowiecznego Wiednia był ni mniej ni więcej tylko prekursorem graffiti, a dokładniej mówiąc tagowania.

/pliki/zdjecia/kys11.jpgTermin „graffiti” oznacza rodzaj techniki i działania artystycznego, polegający na wyskrobywaniu lub malowaniu na ścianach budynków w miejscach publicznych słów, znaków lub obrazów (potocznie znaczenie tego słowa zostało dziś zawężone do malowania farbą w sprayu). Natomiast termin "tag" oznacza po prostu podpis lub znak rozpoznawczy autora graffiti (pisany jest często jedną kreską i ma charakterystyczny powyginany kształt). Oficjalnie uważa się, że prekursorem światowego graffiti był pracujący w Nowym Jorku w latach siedemdziesiątych ubiegłego wieku grecki goniec Demetrius, który jako pierwszy (przy użyciu flamastra) podpisał się w metrze pseudonimem TAKI 183. No ale jak widać nie jest to takie oczywiste. Po pierwsze sztuka graffiti, w klasycznym jej rozumieniu, jest moim zdaniem tak stara jak stara jest historia ludzkości, a po drugie wspomniany przeze mnie powyżej Joseph Kyslak żył prawie dwieście lat wcześniej niż ów Grek.

Joseph żył na przełomie XVIII i XIX wieku w Austrii. Nie pochodził z biednej rodziny więc miał szansę się kształcić. Wybrał studia filozoficzne na Uniwersytecie wiedeńskim, których notabene nigdy nie skończył, podejmując pracę urzędnika w Rejestrze Sądowym. Gdzieś na początku 1820 roku założył się z kilkoma przyjaciółmi, że jego nazwisko będzie w ciągu 3 lat znane na całym terytorium Austro-Węgier i to nie w wyniku niekonwencjonalnego samobójstwa, z czego znani byli wówczas młodzi mieszkańcy tego miasta. /pliki/zdjecia/kys22.jpg Jak zamierzał tego dokonać? Wymyślił sobie, że będzie podróżował po całej Austrii, pozostawiając, gdzie się tylko da, swoje nazwisko. Podróżował w każdej wolnej chwili, wybierając najpiękniejsze i najciekawsze turystycznie miejsca. Często jego podróże przedłużały się wiec prosił swoich przełożonych o kilka dodatkowych dni urlopu. Tym to sposobem już w ciągu jednego roku tag "Kyselak" (wykonany przy pomocy czarnej farby i szablonu) można było zobaczyć w bardzo wielu miejscach kraju, a o jego autorze zaczęło się mówić powszechnie. Malował swoje nazwisko na ścianach kościołów, murach zamków, oryginalnych i niedostępnych skałach, drzewach, mostach i obeliskach.

Tak więc cel Josepha został stosunkowo szybko osiągnięty, a zakład z kolegami wygrany. Poza tym plonem tych jego wędrówek stała się książka "Zapiski z pieszych wędrówek po Austrii" – przez współczesnych mu niemal niezauważona, ale dziś oceniana jako perła literatury podróżniczej. Kyselak bawił się na tyle dobrze, że nie zamierzał zaprzestać dalszego znakowania, mimo wygrania zakładu. Jak piszą biografowie tej postaci, nie miał jednak lekko. Często był wzywany i przetrzymywany przez policję, gdy w Wiedniu lub w okolicy otwierano jakiś znaczący obiekt, bo bano się, aby nie oznakował go swoim nazwiskiem jeszcze przed otwarciem. Wypuszczano go więc z aresztu dopiero wtedy, gdy publiczna ceremonia otwarcia była zakończona. Kyselak nic sobie jednak z tego nie robił, a jego nazwisko i tak pojawiało się na każdym takim obiekcie najpóźniej w ciągu tygodnia. Można je odnaleźć nawet dzisiaj na kilku wieżach kościelnych, na ścianach ruin i na urwiskach w Austrii (ponoć zachowało się jeszcze szesnaście oryginalnych podpisów).

/pliki/zdjecia/kys33.jpg Legenda głosi, że pewnego dnia wezwał Kyselaka do swojego pałacu sam cesarz Franciszek I i w bezpośredniej rozmowie zabronił mu dalszego znakowania własnym nazwiskiem najpiękniejszych miejsc w jego cesarstwie. Joseph wysłuchał cesarza, przeprosił za to, co zrobił i wyszedł. Ale gdy opuścili gabinet, cesarz dostrzegł nazwisko "Kyselak" napisane na swoim biurku.

Kyselak żył tylko 31 lat, a zmarł na cholerę, która wybuchła w Wiedniu w 1831 roku. Zaraził się ponoć prawie na własne życzenie, jedząc z upodobaniem nieumyte śliwki, które uwielbiał. A więc można by także powiedzieć, że dochował wiedeńskiej tradycji i odszedł w prawdziwie niekonwencjonalny sposób.

Borys

Grafika:

Oceń tekst
  • Średnia ocen 5.2
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
  • 6
Średnia ocena: 5.2 /16 wszystkich

Komentarze [1]

~Jaskier
2013-05-19 01:19

„żył na przełomie XIII i XIX”
Dobry gość był.

  • 1

Dodaj komentarz

Możesz używać składni Textile Lite

Aby wysłać formularz, kliknij na słonia (zabezpieczenie przeciw botom)

Najaktywniejsi dziennikarze

Artemis 27artemis
Hush 15hush
Hikkari 11hikkari

Publikujemy także w:

Liczba osób aktualnie czytających Lessera

Znalazłeś błąd? - poinformuj nas o tym!
Copyright © Webmastering LO Tarnobrzeg 2018
Do góry