W pełni digitalni
Czy moje pokolenie jest naprawdę aż takie inne? Czy dlatego, że nigdy nie musieliśmy chodzić do studni po wodę, myć się w balii, prać ubrań w rzece i uczyć się przy świecach, musi być z nami coś nie tak? Psycholodzy i dziennikarze ubolewają nad naszym losem, wieszcząc nam fatalną przyszłość i nazywając nas "Generacją Y" bądź "Z", czyli taką, która żyje w zawieszeniu między dwiema równoległymi rzeczywistościami, realną i wirtualną. Może faktycznie tak to z ich perspektywy wygląda, ale ja nadal nie rozumiem, co jest z nami nie tak?
Zdaniem socjologów mówimy ponoć niezrozumiałym dla innych ludzi językiem i nie interesujemy się zbytnio czasami słusznie minionymi, za to nasza wiedza o nowoczesnych technologiach i umiejętność posługiwania się nimi jest znacznie większa niż ludzi od nas starszych. Naszym atutem jest biegła znajomość świata wirtualnego, a Internet jest dla nas czymś tak oczywistym jak woda i powietrze. Badacze tematu twierdzą więc dalej, że dla mojego pokolenia nie ma rzeczy niemożliwych... do znalezienia w sieci. Charakteryzuje nas - jak to mówią - cyfrowy styl bycia. Trudno nie zgodzić się z twierdzeniem, że wielu współczesnych nastolatków nie wyobraża sobie życia bez nieustannego kontaktu z siecią, ale daleki byłbym jednocześnie od generalizowania tej sprawy. Poza tym nie zgodziłbym się również z twierdzeniem, że robimy to - jak twierdzą niektórzy - w celu stłumienia własnych lęków bądź też z obawy przed wykluczeniem ze społeczności.
To prawda, że wielu moich rówieśników zaczyna dzień od sprawdzenia Twittera lub Facebooka, a niektórym czynność ta zastępuje nawet poranną toaletę. Wyjście do szkoły także nie oznacza utraty kontaktu z siecią. Smartfony i iPhone'y mamy ze sobą zawsze i wszędzie. Dzięki nim jesteśmy na bieżąco. Bardzo często przeglądamy sieć (także podczas zajęć), gdyż znajdujemy tam prawie wszystko, czego potrzebujemy do życia, a także informacje o tym, co aktualnie dzieje się w realnym świecie. Nie oglądamy jednak zbyt często oficjalnych, tradycyjnych mediów czy portali informacyjnych, bo dostajemy zazwyczaj błyskawiczne newsy od swoich znajomych, a takie są znacznie ciekawsze, bo już przefiltrowane. A producenci telefonów komórkowych prześcigają się w wymyślaniu kolejnych aplikacji, które mają ułatwić nam codzienne funkcjonowanie. Pokoleniom nieco starszym trudno czasem zrozumieć, dlaczego to robimy? Dlaczego nawet podczas rozmowy ze znajomymi w realu potrafimy przeglądać sieć i sprawdzać czy ktoś tam czegoś od nas nie chciał lub nie zostawił dla nas jakiejś istotnej wiadomości? No cóż, nie przeczę, że to trochę niezwykłe, ale nie doszukiwałbym się w tym jakiejś ukrytej głęboko idei. Robimy to, bo po prostu mamy taką możliwość! Ot i wszystko. Wielu twierdzi, że takie egzystowanie na granicy dwóch światów zabija międzyludzkie relacje. Mówi się więc, że nasze pokolenie nie potrafi już nawiązywać i podtrzymywać tych relacji w realu. Ba, że nie potrafimy także odczytywać sygnałów wysyłanych nam w realu przez innych ludzi - związanych z zainteresowaniem, odrzuceniem, akceptacją itd, bo nie zdążyliśmy się tego nauczyć (za szybko weszliśmy w świat komputerowych znajomości). No cóż, ja bym tak nie demonizował i zgodziłbym się jedynie z tym, że te nasze relacje rzeczywiście nie są już być może tak mocne i głębokie jak te z pokolenia naszych rodziców, ale daleki byłbym od twierdzenia, że ich w ogóle nie ma. Taki styl bycia w moim pokoleniu to po prostu norma i nam to widać wystarcza.
Nie jesteśmy jednak pokoleniem, które - jak się nam zarzuca - nie pamięta i nie szanuje zupełnie "starego" świata, w którym bawiło się na podwórku w chowanego, czy też słuchało wspólnie muzyki z kaset. W końcu ten "nowy" świat powstawał wraz z nami, a trwało to co najmniej kilka jak nie kilkanaście lat. To prawda, że moje pokolenie miało pierwsze komputery i komórki już w podstawówce bądź w gimnazjum i dzięki temu faktycznie miało więcej okazji, by siedzieć na necie i mniej czasu, by bawić się z kolegami na podwórku, ale ja bym z tego powodu nie dramatyzował, choć bez wątpienia ominęło nas trochę rzeczy. Nadal potrafimy jednak znaleźć czas na życie w świecie realnym, choć na pewno nie mamy go tyle, ile mieli nasi rodzice. Może i jesteśmy uzależnieni od tych nowoczesnych technologii, bez których wielu z nas nie wyobraża sobie życia i być może nie mamy też pełnej świadomości zagrożeń, jakie z tego faktu wynikają, ale taki styl życia przyjęliśmy i nam on najwyraźniej odpowiada.
Ale najważniejsze jest chyba mimo wszystko to, że nikt nie odebrał nam rozumu i instynktu samozachowawczego, które nadal podpowiadają nam, jak żyć w tym niełatwym i nieustannie zmieniającym się świecie, aby być szczęśliwym i nie zwariować. A technofobia i czarnowidztwo... cóż, budzą w nas raczej uśmiech politowania.
Robin
Grafika:
Komentarze [2]
2013-05-07 16:05
Artykuł dobrze napisany, należy się 5. Jeśli zaś chodzi o treść, to fundamentalnie nie zgadzam się z tezami autora, jakoby
“nikt nie odebrał nam rozumu…”
Otóż jak piszesz w jednym z wyższych akapitów
“...dostajemy zazwyczaj błyskawiczne newsy od swoich znajomych, a takie są znacznie ciekawsze, bo już przefiltrowane.”Masz rację, nikt rozumu Wam nie zabrał, a treść tego artykułu dobitnie pokazuje, jak bezmyślni jesteście.
2013-05-06 23:23
a mi się podoba
- 1