Konflikt pokoleń to nie mit a rzeczywistość
Różnica wieku między nami a naszymi rodzicami wynosi około dwudziestu, trzydziestu wiosen, co - jak pokazuje życie - wystarcza, by prowadzić do całej masy konfliktów. Spięcia te miewają naturalnie bardzo różne podłoże, ale wynikają głównie z braku chęci zrozumienia stanowiska drugiej strony. My uważamy, że jesteśmy już na tyle odpowiedzialni i rozsądni, że powinniśmy decydować o wszystkim, co ma związek z naszym życiem i w żadnym razie nie mamy zamiaru negocjować czegokolwiek ze swoimi opiekunami, a ci z kolei nie zamierzają rezygnować ze swojej nadrzędnej pozycji w rodzinie. Tak rodzi się konflikt.
Czas biegnie nieubłaganie, zmieniając i przewartościowując rzeczywistość oraz prowadząc do sytuacji, w których przedstawiciele starszego pokolenia pozostają w tyle za światem (w tym światem wartości) następnego pokolenia. Nie rozumieją go, nie odnajdują w nim miejsca dla siebie, jako ukształtowane już pod względem wyznawanych wartości jednostki, co w konsekwencji prowadzi do licznych napięć między pokoleniami. Nam, młodym, na pewno łatwiej podążać za tymi zmianami i ogarniać te wszystkie technologiczne nowinki. Ale czy fakt, że przychodzi nam to łatwiej, jest wystarczający, by naśmiewać się z tych, którzy nie tylko nie rozumieją tej naszej potrzeby posiadania tych wynalazków i nieustannego dostępu do sieci, ale też namawiani przez nas, nie od razu skłonni są je dla nas nabyć? Sami też niechętnie po nie sięgają, a jeśli już się tak stanie, to okazuje się, że mają ogromne problemy z ich obsługiwaniem. Cóż, nasze pokolenie, w odróżnieniu od poprzedniego, urodziło się już w globalnej wiosce i w czasach Internetu. Dla nas nie jest problemem błyskawiczne wyszukanie żądanej informacji i sprawdzenie, jaka jest np. w tej chwili temperatura na Grenlandii albo w jakiej konstelacji znajduje się gwiazda, na którą w danej chwili patrzymy. To bezsprzecznie nasze mocne strony, ale mamy też słabe. Znaczną część naszego życia spędzamy w świecie wirtualnym, co sprawia, że w tym rzeczywistym trochę się pogubiliśmy. Zatraciliśmy gdzieś na przykład tak potrzebną każdemu człowiekowi umiejętność nawiązywania i podtrzymywania relacji z innymi ludźmi. Staliśmy się za to nadwrażliwi i egoistyczni. Brakuje nam też pokory i dystansu do bardzo wielu spraw, co skutkuje brakiem chęci podejmowania jakichkolwiek rozmów, mających na celu unikanie konfliktów i szukanie dróg rozwiązywania problemów. Nasze ego bywa niekiedy tak ogromne, że jesteśmy wręcz przekonani, że to właśnie my otrzymaliśmy od stwórcy dar mądrości, dlatego wszyscy inni winni liczyć się z naszym zdaniem, bo to my mamy patent na prawdę i wszystko wiemy najlepiej. Generalnie nie liczymy się specjalnie ze zdaniem innych, bo w końcu, co oni tam mogą wiedzieć. A może jednak czasem warto posłuchać innych, w tym i tych starszych? Może warto spróbować spojrzeć na problem z innej perspektywy?
Skoro już mowa o starszym pokoleniu. Czy jest wśród was ktoś, kto ani razu w swoim życiu nie słyszał od starszych ludzi wypowiedzi zaczynającej się od słów: „Ja w twoim wieku…” albo „Za moich czasów...!”? A przecież czasy, o których z takim sentymentem rozprawiają, nie wrócą, a świat się zmienił. Czasem wydaje mi się, że nasi rodzice i opiekunowie tego oczywistego faktu nie chce po prostu przyjąć do wiadomości. Ba, odnoszę wręcz wrażenie, że bardzo tęsknią za tamtym światem i są absolutnie przekonani, że był lepszy od obecnego. To przekłada się niestety w bezpośredni sposób na próby rozwiązywania wszelkich sporów z nami. Z drugiej strony, jak powiada stare polskie przysłowie „zapomniał wół…” . Czy nie wydaje wam się jednak, że nasi rodzice czuli się (oczywiście w naszym wieku) równie wolni i szukali oraz chcieli doświadczać tego co my teraz?
Konflikty międzypokoleniowe są odwieczne i nierozwiązywalne. Każde pokolenie uważa, że to następne jest gorsze, bo nie zamierza specjalnie hołdować wartościom i przestrzegać norm, które były cenione przez ich poprzedników. Nie macie jednak wrażenia, że ten problem zaczyna powoli dotyczyć już i nas. Ja ostatnio złapałem się na tym, że zacząłem w towarzystwie wychwalać zalety bajek, które oglądałem w dzieciństwie w telewizji, zwracając uwagę na zawarte w nich uniwersalne wartości i jednocześnie obśmiewać obecne produkcje dla dzieci, za ich niski poziom merytoryczny i artystyczny, debilne dialogi i brak wartości wyższych w przesłaniu.
Na pewno nie warto się ze sobą kłócić, obstając przy swoim, tylko po to, by pokazać, ze moje musi być na wierzchu, za to zdecydowanie warto ze sobą rozmawiać i wsłuchiwać się w opinie i argumentację innych, bo każda inna wizja świata poszerzy nam horyzonty i może mieć znaczący wpływ na kształtowanie naszych poglądów w różnych kwestiach.
Grafika:
Komentarze [0]
Jeszcze nikt nie skomentował. Chcesz być pierwszy?