Lekcja patriotyzmu czy propagandy?
Kto z nas nie kocha wstawać wcześnie rano z ciepłego, wygodnego łóżeczka i przerywać sobie kolorowe sny? Kto nie lubi budzić się skoro świt, aby zdążyć do szkoły na 7.10? A może się jednak mylę? Jeśli nie, to mam dla was, drodzy czytelnicy, zaskakującą informację. Otóż posłowie PiS wystosowali ostatnio pismo do minister edukacji, Krystyny Szumilas, w którym wnioskują o przywrócenie w szkołach zapomnianego już zwyczaju rozpoczynania zajęć od porannego apelu, połączonego z odśpiewaniem hymnu narodowego. Niby nic, ale mnie to zirytowało.
Na szczęście parlamentarzyści PiS są na tyle wspaniałomyślni, że zamierzają zmusić nas do odgrywania tej szopki tylko raz w tygodni, najprawdopodobniej w poniedziałki. A zatem już niebawem rześcy i wypoczęci będziemy spieszyć w każdy poniedziałek do szkoły, by wziąć udział w porannym patriotycznym apelu. Zamiast na 7.10 będziemy przychodzić do szkoły trochę wcześniej, ale to przecież żadna różnica, szczególnie dla osób dojeżdżających z daleka. Zdaniem naszych parlamentarzystów warto, bo gra idzie o poważną sprawę.
Według posłów z PiS ma to być dla nas swoista lekcja patriotyzmu. Skąd ten pomysł? Otóż posłowie tej partii uświadomili sobie niedawno, że polska młodzież nie zna słów swojego narodowego hymnu, a przecież jest to jeden z najważniejszych elementów budujących narodową tożsamość. To fakt, ale czy bez znajomości hymnu nie możliwe jest już wychowanie młodego człowieka w duchu patriotycznym, człowieka, który będzie kochał swoją ojczyznę? Nurtuje mnie też inna sprawa. Obawiam się, że zmuszanie nastolatków do takich działań nie doprowadzi raczej do rozwijania wśród nich patriotycznych uczuć, a wręcz przeciwnie.
Już widzę oczyma wyobraźni ten tłum niewyspanych i bez wątpienia wkurzonych uczniów, ustawiających się świtem w równe szeregi na sali gimnastycznej, przybierających właściwą postawę, rzucających tęsknie okiem na nasze narodowe godło i przystępujących do wspólnego śpiewania narodowego hymnu. Głowa boli. I tak ma być co poniedziałek, na początek każdego tygodnia, na pobudkę? Koszmar.
Może i sam pomysł nie jest zły, ale forma na pewno. Mam wrażenie, że naszym drogim parlamentarzystom poprzewracało się trochę w głowach. Czy naprawdę nie ma w naszym dotkniętym niezwykle wysokim bezrobociem i kryzysem gospodarczym kraju ważniejszych problemów? Czy oni naprawdę nie dostrzegają problemów konającej służby zdrowia i wielu innych dziedzin gospodarki? Czy ich zdaniem poranne odśpiewanie hymnu narodowego przez szkolną dziatwę będzie lekiem na całe to zło?
Próbuję to jakoś zrozumieć. Wiem oczywiście, że PiS jest aktualnie w opozycji i zajmuje się głównie kontrolą aktualnego rządu i jego poczynań (no może z wyjątkiem niekończącej się próby wyjaśnienia „smoleńskiego zamachu”), ale panowie posłowie, bez przesady, zajmijcie się wreszcie czymś naprawdę pożytecznym. Nie marnujcie pieniędzy podatników.
Drogi czytelniku, gdy będziesz szedł na kolejne wybory, nie zapomnij o tym, że twoja decyzja może skutkować wyborem takich właśnie ludzi. I nie chodzi mi tu tylko o tę ewentualną możliwość skrócenie naszego porannego poniedziałkowego snu o kilkadziesiąt minut, czy też o możliwość przywrócenia obowiązkowego umundurowania w szkole, ale o coś o wiele bardziej niebezpiecznego – o próbę kształtowanie w nas, młodych Polakach, sztucznego poczucia patriotyzmu. Coś mi się wydaje, że bardziej chodzi tu o zwyczajne wypranie nam mózgów, które ma przygotować nas do bezrefleksyjnego zaharowywania się do późnej starości dla swojego kraju, podczas gdy w tym czasie nasze polityczne elity będą cieszyć się urokami życia i organizować sobie jakieś szkolenia (bynajmniej nie patriotyczne) bądź wypady turystyczne w gorącej Tunezji czy RPA.
Grafika:
Komentarze [3]
2013-04-24 10:26
“To fakt, ale czy bez znajomości hymnu nie możliwe jest już wychowanie młodego człowieka w duchu patriotycznym, człowieka, który będzie kochał swoją ojczyznę?”
Tak, nie jest to możliwe.
Większość tekstów o polityce w Lesserze zawęża się do kwestii, że WSZYSCY politycy maja się zajmować tylko szpitalami, drogami lub emeryturami. Przecież jest mnóstwo innych, mniej ważnych (jak np. ta) spraw, od których oni też są! Szkoła MA wychowywać w duchu patriotycznym, bo kto inny ich (nas?) nauczy nas słów hymnu, najważniejszych dat w Polsce lub (choćby śladowej) biografii najsłynniejszych Polaków (nie piszę tu bynajmniej o Mickiewiczu i innych romantykach).
Poranne poniedziałkowe i obowiązkowe apele to może rzeczywiście przesada, patrząc z pragmatycznego punktu widzenia. Może zamiast tego zmodyfikować godziny szkolnych przerw tak, aby 5-10 minut z tej najdłuższej poświęcić właśnie na to?
2013-04-21 15:22
Miło w końcu przeczytać coś pozbawionego tego pseudo-patriotycznego bełkotu. Jeśli szanowni polityce chcą w nas zbudować uczucie przywiązania do ojczyzny, to niech lepiej zrobią coś, żeby dało się w niej normalnie żyć.
- 1