Ojczyzna rzecz nabyta?
Kilka tygodni temu w mediach pojawiły się informacje o konflikcie Zbigniewa Bońka z wychowanym we Francji reprezentantem Polski w piłce nożnej Ludovikiem Obraniakiem. Sytuacja związana była z wcześniejszą wypowiedzią prezesa PZPN, który stwierdził, że w czasie jego kadencji w kadrze narodowej nie będzie występował ani jeden zawodnik, który nie potrafi mówić po polsku. Sprawa została szybko załagodzona, jednak w naszym kraju ponownie rozgorzała dyskusja na temat słuszności powszechnego w światowym sporcie procederu, jakim jest naturalizowanie zawodników.
Pierwszym pochodzącym zza granicy reprezentantem Polski w piłce nożnej był urodzony w Nigerii Emmanuel Olisadebe, ale jego naturalizacji nie budziła aż tak wielkich emocji. Prawdziwy problem i wielkie emocje pojawił się w naszym kraju dopiero w ciągu ostatnich kilku lat, kiedy to w prowadzonej przez Franciszka Smudę reprezentacji pojawiła się nagle spora grupa piłkarzy o polskich korzeniach, którzy wychowali się jednak w innych krajach. Zjawisko to szybko znalazło krytyków. Wiele osób wyrażało wówczas opinie, że trudno nam będzie utożsamiać się z drużyną, której większą część stanowić będą zawodnicy nie będący rdzennymi Polakami. Według nich zmagania na szczeblu reprezentacyjnym straciłyby wówczas swój urok, upodabniając się do rozgrywek klubowych, w których można ściągać do danego zespołu graczy z całego świata. Sugerowano, że piłkarze ci wybrali grę w biało – czerwonych barwach nie dlatego, że czuli się mocniej związani z Polską niż z krajem swojego zamieszkania, ale że ich wybór znacznie bardziej wynikał z faktu, że na występy w reprezentacji np. Niemiec czy Francji nie mieli najmniejszych szans. Głos w dyskusji niejednokrotnie zabierali także sami zawodnicy, m.in. Kamil Glik (obecnie piłkarz Torino), który uważa, że przyjmowanie bądź co bądź obcokrajowców do kadry narodowej to zdecydowanie zły pomysł.
Zwolennicy opisywanego procederu argumentowali, że w piłkarskiej reprezentacji Polski i tak jest o wiele mniej „farbowanych lisów” niż w innych europejskich drużynach narodowych. Spośród ekip ze światowej czołówki najwięcej naturalizowanych zawodników gra obecnie w kadrze Niemiec i Francji. Reprezentacja naszych zachodnich sąsiadów rzeczywiście stanowi mieszankę piłkarzy pochodzenia tureckiego, bałkańskiego, a także polskiego. Należy jednak w tym miejscu dokonać rozgraniczenia na przyjmowanie do kadry narodowej graczy nie mających nic wspólnego z danym krajem, a werbowanie zawodników, którzy choć mają także inne obywatelstwo, są jednak związani z państwem, którego barwy przywdziewają, wychowali się w nim lub pochodził z niego choćby jeden z ich przodków. W tym kontekście można by inaczej spojrzeć choćby na grających w reprezentacji Niemiec Turków, będących najczęściej potomkami imigrantów. Są to osoby, które od początku przygody ze sportem trenowały w kraju nad Renem i tam zostały ukształtowane piłkarsko. Wydaje się więc uzasadnione, że niemiecka federacja rości sobie prawa do zasilenia nimi swojej kadry narodowej. Reprezentacja Francji wzbogacana jest z kolei w dużej mierze przez zawodników pochodzących z byłych francuskich kolonii – przykładem tutaj może być jeden z najlepszych piłkarzy ostatniej dekady, Zinedine Zidane, mający korzenie algierskie. Warto tu jednak dodać, że osoby urodzone w krajach będących niegdyś pod zwierzchnictwem Francji, otrzymują już przy urodzeniu, oprócz obywatelstwa kraju, z którego pochodzą, również obywatelstwo francuskie. Trudno wymagać od zawodnika mającego możliwość gry w ekipie należącej do światowej czołówki, jaką bez wątpienia są „trójkolorowi”, decyzji przywdziania barw jednego z krajów afrykańskich, w którym nie będzie miał szans na rozwój i występy na najwyższym szczeblu rozgrywek.
Naturalizacja zawodników występuje także w wielu innych sportach, przybierając niekiedy o wiele bardziej zaawansowaną formę niż w piłce nożnej. Przykładem takiej dyscypliny jest np. tenis stołowy. Zdecydowaną dominację w tym sporcie osiągnęli Chińczycy, gdzie ping – pong jest niezwykle popularny. Najlepsi obecnie zawodnicy europejscy (stosunkowo mało znani w swoich ojczyznach) wygrywają w Chinach plebiscyty na najpopularniejszych sportowców. Wielu pochodzących z tego kraju tenisistów, nie mogąc wywalczyć sobie miejsca w reprezentacji Chin, zasila europejskie kadry. Zjawisko to osiągnęło gigantyczne rozmiary zwłaszcza w tenisie żeńskim – mistrzyniami większości krajów na naszym kontynencie są Chinki. Taki stan rzeczy, podobnie jak w przypadku piłki nożnej, budzi u wielu osób zdecydowany sprzeciw. Utytułowany polski ping – pongista Lucjan Błaszczyk stwierdził, że zakończy karierę, jeśli również w kategorii mężczyzn złoty medal mistrzostw Polski zdobędzie naturalizowany Chińczyk. Pochodzący z państwa środka ping – pongiści stanowią także trzon kadry wielu drużyn klubowych, co sprawia, że Polacy mają mniej okazji do sprawdzenia swoich umiejętności w meczach o stawkę. Trudno oprzeć się wrażeniu, że wielu trenerów popiera ten proceder, ponieważ ściągnięcie grającego na wysokim poziomie Chińczyka jest o wiele łatwiejsze i tańsze niż szkolenie od podstaw miejscowego zawodnika.
Trudno jednoznacznie ocenić przyjmowanie do reprezentacji zawodników z innych krajów. Choć wolałbym, żeby trzon polskich reprezentacji stanowili sportowcy, co do których można by mieć pewność, że ich decyzja o grze dla Polski została podjęta nie tylko ze względu na brak szans gry w kadrze kraju, z którym być może utożsamiają się w większym stopniu, to jednak uważam, że nie należy popadać w przesadę i zaprzestawać kibicowania polskiej drużynie narodowej, tak jak zrobił to Jan Tomaszewski przed Euro 2012. Jestem jednak przeciwnikiem sytuacji, w której całą kadrę w jakiejś dyscyplinie sportu stanowiliby gracze nie mający z naszym krajem emocjonalnego związku. Wydaje się, że taka polityka władz związków sportowych bardziej szkodzi niż pomaga ich dyscyplinie i ma wpływ na jej popularności. Należy zwrócić też uwagę na to, że polscy zawodnicy tracą bardzo często motywacje do gry, wiedząc, że miejsce w drużynie i tak dostanie zawodnik naturalizowany.
Grafika:
Komentarze [2]
2013-04-25 16:08
Ale jeśli spojrzysz w metryczkę urodzenia wszystkich naturalizowanych niemców to zauważysz pewną rzecz(poza podolskim i klose) urodzeni i WYCHOWANI w niemczech a nie poza granicami więc o nich bym jakoś nie miał bólu. Obraniak? przeciętny grajek z polską ma tyle wspólnego co ja z francją czyli nic jeśli od 2008 roku gość nie potrafi skleić ani jednego zdania po polsku to jego miejsce powinno być podczas meczu reprezentacji przy piwku pod parasolem w bordeaux a nie na zgrupowaniu POLAKÓW
2013-04-25 09:45
Dobry artykuł, ode mnie piątka. Tak trzymaj.
- 1