List do nadziei
Pierwszy raz, gdy Cię dotknąłem. Pierwszy raz, gdy dowiedziałem się, jak smakujesz. Pierwszy raz, gdy się odezwałem, był jak nowa możliwość, jak przestrzeń niezałatwionych spraw, w których tkwi rozwiązanie. Zrozumienie, jak duży jest świat, jak wiele można. Ten pierwszy raz był jak niewiarygodne szczęście, że coś może być tak banalne, że znam powód i rozwiązanie.
Kolejne razy były już przyzwyczajeniem, żalem, odrzuceniem. Mimo, że odpychałem cię od siebie, że obwiniałem Cię o wszystko, Ty przychodziłaś. Przytulałaś. Zmuszałaś do oddechu. Do otworzenie oczu i ich zamknięcia. Pokazywałaś różnicę. Byłaś tym, kim chciałaś być: zjawą, myślą, bólem, ukojeniem, przyszłością lub śmiercią. Znałaś każdego tak dobrze. Byłaś częścią ich życia, tak samo, jak byłaś częścią życia mojego. Pragnęłaś być w nas wszystkich. Zawsze potrafiłaś znaleźć czas. Podzielić się sobą. Ale zawiodłaś, gdy byłaś potrzebna najbardziej. Odeszłaś.
Wtedy uwierzyłem na nowo. Płakałem. Zrozumiałem, że Cię nie doceniałem. Dałaś mi kolejną nauczkę. Pokazałaś następną twarz. Pokazałaś, ile jesteśmy razem warci. Dlatego proszę, byś została. Na zawsze.
Ten list to nie prośba. To nie wspomnienie. To modlitwa. Modlę się, byś mogła wysłuchać. To modlitwa w intencji życia, bo wiem, że bez Ciebie jest tylko minionym czasem. Wspomnieniem. Świadomością nieświadomości.
Znam już swoje miejsce. Spisałem już mapę mojego życia i wiem, że kiedy zechcesz, jeśli zechcesz, staniesz tuż obok mnie, wyciągniesz ręce i pozwolisz bym opadł na ziemię. Nie złapiesz mnie. Nie powstrzymasz. Będziesz upadała razem ze mną.
Więc obiecaj mi, że od teraz będziesz trwać we mnie, tak jak ja trwam w tobie.
Grafika:
Komentarze [3]
2013-09-26 20:06
Taka trocheę lepsza Nesta ;)
2013-09-26 06:10
racja, za krótkie, poza tym obawiam się ze niewytrawni czytelnicy po to się sięgną
2013-09-25 21:16
Niezłe, ale zdecydowanie za krótkie.
- 1