Ludzie ludziom zgotowali ten los
Poniedziałek, 4 października, godzina 8.30. Młodzież Liceum Ogólnokształcącego w Tarnobrzeskim Domu Kultury. I spektakl. Zwykły spektakl, ot tak, żeby się urwać z lekcji, rozerwać przed pozostałymi. Spektakl, który zmienił myślenie wielu młodych ludzi…
“Medaliony” to sceniczna adaptacja opowiadania Zofii Nałkowskiej. Tak, jak w utworze, tak i na scenie z chwilą rozpoczęcia, zapanował tajemniczy, smutny, wręcz zatrważający nastrój. Muzyka, hymn- niesamowicie smutna pieśń…
Na scenę wchodzi pierwszy aktor, który streszcza nam sztukę. Tok narracji jest informacyjny, rzeczowy, beznamiętny, jednak całkowicie burzy spokój widza. Próbuje przekazać wiedzę o tych najokrutniejszych ludzkich doświadczeniach w taki sposób, by móc objąć je myślą. Kiedy już wydaje się, że powie za dużo, kiedy chcemy już zasłonić uszy i nie słuchać donośnego głosu… pojawia się młoda kobieta. Blada, szczupła, ubrana w czarny, skromny strój. Jest pierwszym świadkiem, zeznaje przed Komisją Badań Zbrodni Niemieckich. Jej pojawienie się wywołuje zaciekawienie, jednocześnie jej postać przeraża. Chce nam opowiedzieć, co działo się w obozie, w koncentracyjnym obozie. Bo ona była. Bo ona wie. Bo ona żyje. Bo ona “nikim w ogóle nie pogardza”. Opowiada o wizie. Wiza to taka łąka, na której zbierają się one wszystkie, schorowane, umierające, próbujące ogrzać swoje ciała tuląc się do siebie, jak zwierzęta, przesuwają się w miejsca, na które pada słońce. Pewnego razu straszną ciszę przerywa donośny, podniosły śpiew Greczynek, które z mocą śpiewają hymn. Są bardzo osłabione, ale wielka nostalgia daje im siły, by oddać to, co czują. “Greczynki śpiewały hymn narodowy. Nie po grecku. One śpiewały po hebrajsku żydowski hymn”. Następnego dnia wiza była pusta….Po chwili ciszy podnosi głowę i cicho mówi: “Ja chciałam żyć. Dlaczego? Po to, żeby powiedzieć wszystko. Niech świat wie, co oni robili. Myślałam, że będę żyła ja tylko jedna. Myślałam, że nie będzie na świecie ani jednego Żyda..”
W słowo wchodzi jej kolejny świadek-jakiś profesor, uczony, inteligent. Razem z nim podążamy korytarzami Instytutu Anatomicznego, oglądamy kotły z wygotowanymi kośćmi, kadzie pełne trupów, baseny gołych głów, w końcu na wysokim stole kilka zeschniętych, metalowych foremek i kawałki białego mydła. Mydła z ludzkiego tłuszczu. Bo “w Niemczech, można powiedzieć, ludzie umieją coś zrobić- z niczego…”
Kolejno zeznaje kobieta. Wygląda na zmęczoną. “O nic jej nie chodzi, tylko o życzliwość”. Pracuje w fabryce amunicji. Budzą ją o trzeciej, trzeba przecież wystać półtorej godziny na apelu i jeszcze zdążyć na szóstą do pracy, do fabryki. Tam jest ciężko, jedzenia prawie nie ma, a za niedokładne wykonanie pracy, albo niedokończenie jej – katowanie. Karą jest bunkier. Bunkry są częściowo pod ziemią, mokre, zimne i pełne trupów. Tam się trafia za najdrobniejsze przewinienia. I tak się tam siedzi, w zimnie, bez jedzenia. Często po kilka kobiet. W mrozie i głodzie. “Jednak coś jadły- mówi ciszej kobieta- Raz jedna ruszała ustami. I jedna miała zakrwawione paznokcie. (…) To było strasznie karane! Ale one tam w nocy jadły mięso z tych trupów!”
Jest tu, przed Komisją, także kobieta, która pielęgnuje stare groby, nazwana przez autorkę “kobietą cmentarną”. Tutaj ukazuje się różnica między pojęciem śmierci dzisiaj, a wtedy- w czasach okupacji. Z opowieści kobiety wynika, iż śmierć była codziennością. Mieszkanie koło cmentarza było przerażające, wciąż można było zobaczyć tragiczne sceny, wstrząsające okrucieństwem i cierpieniem, jednak mimo to, opowiadając o tym, używa słów zwykłych, może nawet nieco nonszalanckich. Opowiadanie ma charakter opisywania codziennych doświadczeń. W ten sposób dowiadujemy się, że zjawisko śmierci było wtedy chlebem powszednim. “Śmierć zwyczajna, osobista, wobec ogromu śmierci zbiorowej wydaje się czymś niewłaściwym. Ale rzeczą bardziej wstydliwą jest żyć”
“Kobiety z pociągu” już nie ma, ale została zapamiętana. Była w pociągu, w tłumie i ścisku ludzi chorych, brudnych i wyczerpanych z głodu. Wiedziała, że jedyną ucieczką jest wyłamanie desek podłogi i rzucenie się w dół, na prawie pewną śmierć. Inni też wiedzieli, ale zdawali sobie sprawę, że jeśli ktoś decyduje się na to, trzeba mu to ułatwić. Tyle można było zrobić przed dotarciem do kresu podróży pod nazwą “śmierć”. Niewielu się udało. Ona przeżyła, była jedynie ranna w kolano. Kiedy jednak dowiedziała się, że jej mąż, który wyskoczył zaraz za nią, nie przeżył, prosiła i błagała, by ją zastrzelić. Nikt nie chciał. Nikt nie chciał, a jednak ktoś to zrobił. Tym kimś był człowiek, który opowiada jej historię. A przecież “właśnie o nim można było myśleć, że mu jej żal…”.
“Dzieci w Oświęcimiu wiedziały, że muszą umrzeć”. Wszystkie bały się selekcji, która polegała na tym, że przechodziły pod prętem zawieszonym na wysokości 120 centymetrów. Te, które nie sięgały tej wysokości szły “do gazu”. Żadne dziecko nie chciało zginąć. Pięły się i prężyły, by tylko dotknąć pręta, choćby koniuszkiem głowy…Jednak w obozie wciąż przybywało małych dzieci, skazanych na bezsensowną śmierć…
Portrety tych osób są medalionami, które można by wmurować w groby płonącego getta- cmentarza masowo zamordowanych. Wydarzenia te miały dwie strony, jak każdy medal. Jedna była cicha, słaba i niewinna. Ofiara. Druga silna, potężna i okrutna. Sprawca. Obie były ludźmi, obie bohaterami przerażająco tragicznymi. I “tak zamyślona i zrealizowana impreza była dziełem ludzi. Oni byli jej wykonawcami i jej przedmiotem. Ludzie ludziom zgotowali ten los”.
Komentarze [6]
2005-01-02 13:46
Strona jest teraz ogólnie fajna, ale rozmieszczenie artykułów wcale mi się nie podoba. Gdzie się podziały artykuły, które przed likwidacją strony były najświeższe? Nie wiadomo skąd widzę teksty z tamtego roku nie w archiwum, ale wsród nowych. Co za bałagan!
2005-01-01 23:36
Autor nie podpisał własnego tekstu dlatego tekst został zakwalifikowany jako anonimowy.
2005-01-01 23:20
Larum nr I ;) którego nie udało sie wywiesić na tablicy ;)
Mój komentarz znany jest niepodpisanej autorce;) a jeśli nie,to stwierdzam po raz n-ty,że artykuł ujdzie :P
2005-01-01 19:53
Autor miał nick w e-mailu :P Albo jw.
2004-12-30 23:39
autro sie nie podpisal oddajac artykul!
2004-12-30 23:28
Hm…ktoś chyba pomylił pseudonim autora tego artykuły. Poprawić!
- 1