Memento mori
Pytanie o to, co czeka nas po śmierci, ludzie zadają sobie od początku swego istnienia. Najwięksi filozofowie poświęcili temu zagadnieniu tysiące rozpraw, ale mimo to nie jesteśmy chyba mądrzejsi, niż byliśmy tysiące lat temu. Ludzie próbowali w tzw. międzyczasie jakoś oswoić sobie to zagadnienie przez personifikowanie śmierci. W starożytności i w średniowieczu przedstawiana była zazwyczaj jako rozkładające się ciało, mumia lub szkielet. Przeważnie była też kobietą, choć np. w Niemczech, w Norwegii i w Grecji występowały męskie personifikacje. Często przedstawiana była jako kościotrup z kosą lub tajemnicza postać w czarnym płaszczu z kapturem, który przysłaniał jej całą twarz. Przyznacie, że to upiorna wizja, ale tak faktycznie wyobrażali ją sobie ludzie przez całe wieki. Wyobrażenia, wyobrażeniami, ale pewne jest jedynie to, że śmierć to ustanie wszelkich oznak życia, czyli kres ludzkiej egzystencji na Ziemi, ostateczne pożegnanie się z tym, co mieliśmy i do czego byliśmy przywiązani. Śmierć to również szalenie traumatyczny moment dla bliskich osób, którym trudno pogodzić się z tym wydarzeniem. Faktem bezspornym jest i to, że o śmierci nie lubimy ani myśleć, ani rozmawiać. Czy słusznie?
Z perspektywy medycznej śmierć to stan, w którym człowiek nie wykazuje oznak życia. Jak wspomniałam powyżej ludzie jak ognia unikają tego tematu i nie chcą o tym myśleć, bo jakoś trudno im pogodzić się z tym, że w jednej chwili mogą utracić wszystko, co zgromadzili przez całe życie oraz opuścić na zawsze innych bliskich bądź przyjaznych sobie ludzi. Z tych wielu różnych strat najdotkliwsza jest chyba jednak myśl o rozstaniu z sobą oraz z wyobrażeniem na swój temat, czyli z tym, co przez lata było nam najbliższe i co stanowiło naszą istotę. Każde, nawet mimowolne poruszenie tego tematu sprawia, że dociera do nas, jak kruche jest nasze życie, o czym wolimy na co dzień nie pamiętać. Wolimy więc nie myśleć i nie rozmawiać o śmierci, bo wydaje nam się, że w ten sposób oddalimy od siebie to, co tak naprawdę jest nieuchronne. W tych trudnych chwilach wspierają nas na szczęście religie, które tłumaczą, że śmierć to wcale nie jest koniec. Może w wymiarze cielesnym tu na Ziemi i owszem, ale w wymiarze duchowym nie, gdyż nasza dusza nie ginie bezpowrotnie, tylko zostaje w jakiś cudowny sposób przeniesiona po śmierci w inny wymiar, gdzie spotka ją wiele dobrego, o ile swoim chwalebnym życiem na Ziemi na to zasłużyliśmy. Ludzie odwiedzają zatem chętnie miejsca pochówku swoich bliskich, by ich wspomnieć, i by wyprosić dla nich przez modlitwę łaski, które zapewnią im dotarcie do lepszego świata, w którym troski i smutek nie istnieją.
Czy wiemy jednak cokolwiek na temat tego, co czeka nas po śmierci? No, chyba raczej nie, a jeśli już, to znane są tylko opisy ludzi, którzy przebywali w stanie śmierci klinicznej, z której udało im się powrócić do świata żywych. Opisy te są mniej lub bardziej wiarygodne, ale nikt nie każe nam w nie wierzyć. Ciekawe jest jednak to, że ludzie ci opisują zazwyczaj podobne zjawiska, których doświadczyli. Po pierwsze zwracają uwagę na to, że naprawdę niełatwo jest im opisać słowami to, czego doświadczyli. Wstrząsającym doświadczeniem było też dla nich słyszenie w stanie śmierci klinicznej głosów i odgłosów. Zazwyczaj były to rozmowy lekarzy lub osób bliskich, które naprawdę miały miejsce. Koszmarnym doświadczeniem musiało być też dla nich usłyszenie stwierdzenia swojej śmierci. Prawie wszyscy z nich wspominają także o powolnym zmierzaniu w kierunku źródła światła, które na początku jest blade, ale z czasem jego intensywność rośnie. Nie mniej przerażającym doświadczeniem było dla wszystkich nich również doświadczenie bycia poza własnym ciałem i obserwowanie swego fizycznego ciała z zewnątrz. Czytałam relację pewnego mężczyzny, który przeżył wypadek samochodowy. Tuż po zderzeniu miał widzieć miejsce wypadku. Widział swoje zmasakrowane ciało i samochód w pełni zgnieciony. Pamięta też, że czuł się bezwolny i bezradny i nie mógł nic z tym zrobić. Nie mógł na przykład zbliżyć się do swojego ciała, gdyż coś go przed tym powstrzymywało. Wiele osób twierdziło również po powrocie do świata żywych, że czuli w tamtym momencie ogromną chęć powrotu do swego fizycznego ciała. Inni czuli z kolei błogi spokój i chcieli w tym stanie pozostać. Myślę, że zastanawiacie się teraz, czy i jak zmieniło się życie tych ludzi po powrocie. Wielu z nich ta niezwykła sytuacja zachęciła do głębokiej refleksji nad swoim życiem oraz do doceniania tego co tu i teraz.
Czy więc powinniśmy się bać śmierci? Czy powinniśmy wierzyć w dalsze życie po śmierci? Na te i na wiele innych podobnych pytań każdy z nas musi odpowiedzieć sobie samodzielnie, choć nie będzie to takie łatwe, gdyż trudno tu kierować się wiedzą. Zatem życie po śmierci to wyłącznie kwestia wiary i zapewne nigdy nie uda się dowieść jego istnienia. A tak z drugiej strony patrząc, czy warto bać się nieistnienia? Niestety, na ten temat możemy teraz wyłącznie spekulować. Tak czy inaczej nie możemy jednak popadać w skrajności, dlatego cieszmy się życiem i korzystajmy w pełni z każdej danej nam chwili, bo tak żyje również cała przyroda dookoła nas, ale w odróżnieniu od niej starajmy się jednak żyć tak, abyśmy pozostali na lata w sercach i w życzliwej pamięci innych.
Grafika:
Komentarze [0]
Jeszcze nikt nie skomentował. Chcesz być pierwszy?