Szkolna Gazeta Internetowa Liceum Ogolnoksztalcacego im. Mikolaja Kopernika w Tarnobrzegu

Między fikcją a prawdą   

Dodano 2022-05-05, w dziale recenzje - archiwum

Ostatnio obejrzałam film „Kod Da Vinci” w reżyserii Rona Howarda, oparty na sensacyjnej powieści Dana Browna, którą przeczytałam nieco wcześniej. Książka to bestseller, który na całym świecie sprzedał się w około 80 milionach egzemplarzy i został przetłumaczony na 56 języków. To czwarta z serii siedmiu opublikowanych do tej pory książek opowiadających o profesorze Robercie Langdonie z uniwersytetu w Harvardzie, wybitnym znawcy symboliki religijnej, który przemierza świat i pomaga innym w rozwiązaniu zagadek naszej cywilizacji, ale też moim zdaniem powieść najbardziej kontrowersyjna i prowokująca.

/pliki/zdjecia/kod11.jpg Powieść Browna to fascynujący i niezwykle wciągający thriller. Jego zalety to porywająca historia, niezwykle dynamiczna, pełna nieoczekiwanych zwrotów akcja, niezwykle zawiłe i świetnie poprowadzone intrygi kryminale, doskonale wykreowani bohaterowie, i niezwykle realistycznie oddana rzeczywistość. To wszystko właśnie sprawia, że zarówno książkę jak i film pokochali czytelnicy i widzowie na całym świecie.

W książce tej Brown sięga odważnie do korzeni chrześcijaństwa, rzucając absolutnie nowe i co by nie mówić mocno kontrowersyjne światło na wiele kwestii, a przy tym stawia również bardzo śmiałe tezy, które zbulwersowały bardzo wielu chrześcijan. Nie mam jednak zamiaru recenzować tej książki ani tym bardziej filmu, za to chciałabym zastanowić się nad tym, czy i w jakim stopniu fabuła tejże powieści jest oparta na prawdzie, a na ile jest to literacka fikcja. Informacje przytoczone przez Browna są bezsprzecznie dla wielu zaskakujące, co jednak nie znaczy, że wszystkie mijają się z historyczną prawdą. Z drugiej strony, gdyby okazało się, że wszystkie są prawdziwe, to czy nasz świat nie wyglądałby już inaczej? Może jestem naiwna, ale trudno mi uwierzyć w to, aby Kościół Katolicki i jego najwyżsi dostojnicy tak cynicznie i bezwzględnie manipulowali przez kilkaset lat prawdą o początkach chrześcijaństwa, bacząc przy tylko jedynie na swój własny interes. Z drugiej jednak strony, gdyby jednak tak było, to zgodzicie się ze mną, że byłby to bezwzględnie największy przekręt wszech czasów.

Fabułę można w skrócie streścić tak. Główny bohater tej serii, prof. Robert Langdon, wybitny historyk oraz znawcą ikonografii, przebywa do Paryża, gdy dowiaduje się, iż obecny kustosz Luwru, Jacques Saunière, padł ofiarą brutalnego morderstwa. Na miejscu odkrywa, że nie ma tu mowy o zwyczajnym przestępstwie, /pliki/zdjecia/kod22.jpg gdyż ciało zamordowanego zostało ułożone w pozycji "człowieka witruwiańskiego". Na miejscu zbrodni pojawia się także Sophie Neveu, agentka policji i jednocześnie wnuczka zamordowanego kustosza. Od tej chwili profesor Langdon i wnuczka kustosza jednoczą siły, by wyjaśnić zagadkę tego brutalnego morderstwa. Sprawy trochę się komplikują, gdy się dowiadują, że Saunière był Wielkim Mistrzem Zakonu Syjonu, którego mistrzami byli wcześniej także Leonardo da Vinci, Isaac Newton czy Victor Hugo i który przez wieki strzegł miejsce ukrycia Świętego Graala. Bohaterowie, próbując rozwiązać zagadkę tajemniczej śmierci kustosza, trafiają po drodze na kodowane wiadomości i symbole ukryte między innymi w dziełach Leonarda da Vinci, co sprowadza ich na drogę wiodącą ku korzeniom chrześcijaństwa. Na jaw zaczynają wychodzić nieoczekiwanie mocno zaskakujące i powszechnie nieznane informacje. Dowiadujemy się oto, że Jezus mógł być żonaty z Marią Magdaleną, która podobno po jego śmierci udała się do Francji i tam urodziła ich córkę, dając tym samym początek dynastii Merowingów. Dowiadujemy się też, że do Nowego Testamentu nie trafiło aż 80 ewangelii (w tym Ewangelia Marii Magdaleny czy Judasza), które nie były spójne z tymi, które pierwsi przywódcy Kościoła uznali za objawione. W tym miejscu chyba każdy czytelnik zadaje sobie pytanie, czy to może być prawda i czy możliwe jest, by chrześcijaństwo zostało zbudowane na kłamstwie. Myślenie takie tkwi notabene w czytelniku już do końca lektury, a wzmacnia je istotnie, umiejętnie wpleciona przez autora w fabułę historia Opus Dei, instytucji kościelnej, która w założeniu miała przypominać ludziom o wartości osobistego dążenia do świętości poprzez wypełnianie obowiązków rodzinnych i zawodowych, a która w powieści i filmie przedstawiona została jako organizacja o charakterze wręcz mafijnym, /pliki/zdjecia/kod33.jpgktóra w obronie interesów Kościoła nie cofa się przed niczym - nawet przed okrucieństwem i zbrodnią (Brown czyni ją notabene odpowiedzialną za próbę zlikwidowania dowodów potwierdzających rolę Marii Magdaleny, dając tym samym czytelnikowi do zrozumienia, że chrześcijaństwo jest z założenie antykobiece. Sami widzicie, że ilość nagromadzonych w powieści Browna teorii spiskowych miała prawo spowodować tak ekstremalnie różny jej odbiór.

Niby wszyscy wiemy, że historie uwieczniane w książkach i filmach nie muszą opierać się na faktach, a jednak często możemy się przekonać naocznie, że intelekt i kunszt literacki autora mogą skłonić nas do tego, że jesteśmy mu w stanie uwierzyć. Nie inaczej jest i w przypadku powieści Browna i zrealizowanego na jej podstawie filmu Howarda. Powieść i film znalazły niemałe grono zwolenników jak i krytycznie nastawionych i zdeklarowanych przeciwników, którzy zarzucili mu oszustwo i świadomą manipulację. Krytycy przyjęli powieść stosunkowo chłodno, podkreślając jedynie, że historia posiada spory potencjał. Czytelnicy zaś zachwycili się dynamiczną fabułą z wieloma tajemnicami i teoriami spiskowymi oraz ciągłymi zwrotami akcji. Chrześcijanie natomiast, a szczególnie hierarchowie Kościoła, ostro skrytykowali oba te dzieła. Niby ich rozumiem, ale jakoś nie potrafię już odeprzeć od siebie myśli, iż mogą oni po prostu coś ukrywać. Warto jednak w tym miejscu odwołać się do faktów. Zachęcam was przy tej okazji do zapoznania się z oficjalnym stanowiskiem Kościoła Katolickiego w tej sprawie, które w 2006 roku w wywiadzie z Mileną Kindziuk, dziennikarką tygodnika Niedziela, wyraził ksiądz prof. Józef Naumowicz (wspomniany przeze mnie powyżej wywiad znajdziecie tutaj). Wiele osób uważa, iż tym, co zarówno w książce jak i w filmie przyciąga najbardziej jest doskonale znana wszystkim historia, która determinowała życie milionów ludzi przez setki lat jak i nieustanny brak dowodów, /pliki/zdjecia/kod44.jpg które potwierdzałyby jej autentyczność. No powiedzcie sami, jak poczulibyście się, gdyby tak teraz naukowcom udało się dowieść, iż Jezus Chrystus faktycznie miał żonę i córkę? Czy nie doznalibyście szoku, a wasz świat nie wywróciłby się do góry nogami? Zanim zabrałam się za napisania tego tekstu, przeczytałam kilka innych powiązanych z tym tematem artykułów i książek, a jedna z nich zainteresowała mnie w sposób szczególny. Mam na myśli książkę Christophera Culwella i Jennifer Paull „Tropami tajemnic Kodu Leonarda da Vinci”, która pozwala poznać miejsca, postaci i wydarzenia historyczne związane z tą tajemnicą. To właśnie ta książka uświadomiła mi wyjątkową rolę jaką mogła pełnić Maria Magdalena. Nie dziwi was, że żadna inna kobieta nie została w taki zauważalny sposób wywyższona? Maria jako pierwsza kobieta doznała też łaski wybaczenia i to jej dane było jako pierwszej zobaczyć zmartwychwstałego Jezusa, który miał zbawić świat i to ona dostąpiła zaszczytu towarzyszenia mu na co dzień i wspierania go w nauczaniu. W Biblii pojawiają się co prawda także inne kobiety, ale zgodzicie się chyba ze mną, że ich rola jest drugorzędna, podczas gdy jej rola wydaje się być inna, pierwszoplanowa. W kontekście zarówno filmu jak i książki warto chyba także wspomnieć o Świętym Graalu, tajemniczym przedmiocie, który pojawia się już w legendach arturiańskich, ale w znanej nam z Biblii wersji miał być kielichem, który Jezus używał podczas Ostatniej Wieczerzy, a który potem św. Józef z Arymatei wykorzystał do zebrania krwi Chrystusa po zdjęciu go z krzyża. W 1982 roku ukazała się książka Michael Baigenta, Richard Leigha oraz Henriego Lincolna „Święta Krew, Święty Graal”, która zrobiła zawrotną karierę na całym świecie. Jej autorzy przekonują czytelników, iż Święty Graal oznacza po prostu "królewską krew", czyli w ich rozumieniu linię potomków Jezusa, żyjących przez wieki w Europie. Autorzy utrzymują, że Chrystus przed śmiercią spłodził dzieci z Marią Magdaleną, /pliki/zdjecia/kod55.jpga ta udała się tuż po jego śmierci do południowej Francji, gdzie urodziła mu córkę i w związku z tym była prześladowana przez Kościół Katolicki. I choć teoria ta nie znalazła uznania wśród rzeszy historyków, to wyraźną inspirację tą książką dostrzegamy przecież w powieści Dana Browna.

Czy historia kodu Leonarda da Vinici i Świętego Graala może być prawdziwa? Tego chyba nigdy się nie dowiemy, możemy jedynie dociekać. Hierarchowie Kościoła katolickiego przekonują od lat, że to bzdura, ale naukowcy, fanatycy historii dawnej, odnajdują co i raz kolejne dowody, które wydarzenia zapisane w Testamentach poddają w wątpliwość. Okazuje się, że historia Jezusa wcale nie została tak precyzyjnie udokumentowana, jak mogłoby się nam wydawać albo i to mnie jakoś znacznie bardziej przekonuje, pewne manuskrypty zostały jednak przez kogoś świadomie ukryte lub zniszczone.

Grafika:

Oceń tekst
  • Średnia ocen 5.4
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
  • 6
Średnia ocena: 5.4 /29 wszystkich

Komentarze [2]

~_juliett$
2022-05-07 15:19

Cóż, jak dla mnie naprawdę dobrze napisany artykuł i bardzo ciekawy. Oby tak dalej!

~_xxx_
2022-05-05 16:58

Bardzo ciekawy artykuł, świetnie napisany

  • 1

Dodaj komentarz

Możesz używać składni Textile Lite

Aby wysłać formularz, kliknij na słonia (zabezpieczenie przeciw botom)

Najaktywniejsi dziennikarze

Luna 99luna
Komso 31komso
Artemis 24artemis
Hush 10hush

Publikujemy także w:

Liczba osób aktualnie czytających Lessera

Znalazłeś błąd? - poinformuj nas o tym!
Copyright © Webmastering LO Tarnobrzeg 2018
Do góry