Młodzi, niezaradni, roszczeniowi
Socjologowie nazywają nas generacją Y. Generacją, która nie zna świata bez komputerów, gier, PSP, tabletów, iPhonów i internetu. Generacją, która nie traktuje już swojego mózgu w kategorii bazy danych i nie chce pamiętać czasów, gdy w poszukiwaniu informacji chodziło się do bibliotek, a dane wyszukiwało w Encyklopediach. Nie rozumiemy także potrzeby zapamiętywania definicji lub faktów i nie interesuje nas „wiedza ogólna”, bo nie widzimy sensu przyswajania sobie tego, co wydaje się nam bezużyteczne.
Wychowani zostaliśmy w kulturze obrazu i newsowych informacji, szybkich, intensywnych i bardzo powierzchownych, w których nikt nie troszczy się ani o dokładność, ani o wiarygodność. Przeciążani od dziecka ich nadmiarem, nauczyliśmy się je selekcjonować i na nie reagować. Nasz świat, przepełniony obrazem, a niekiedy też działaniem, ma się jednak nijak do szkolnej rzeczywistości, która przypomina nam wehikuł czasu.
Na pewno różnimy się od pokolenia naszych rodziców, dlatego tak trudno im zrozumieć, że my w zakresie działań szkolnych, postępujemy zupełnie inaczej niż oni i niekiedy trudno nam się odnaleźć w instytucji, w której w dalszym ciągu dominuje kreda, tablica, słuchanie oraz odtwarzanie. Instytucji, która żyje nieweryfikowanymi faktami. Nienajgorzej obeznani jesteśmy za to z nowymi technologiami, czyli mamy umiejętności nieosiągalne dla pokolenia naszych rodziców, choć te niestety zbyt rzadko wykorzystywane są w procesie nauczania. A szkoda. Psychologowie mówią, że jesteśmy wielozadaniowcami. I chyba mają rację, bo dla mojego pokolenia jednoczesne słuchanie muzyki, pisanie SMS-ów, przeglądanie Facebooka i uczenie się jest normą. To coś, co naszym rodzicom, wychowanym w innym świecie i innym edukacyjnym modelu, nie mieści się w głowach i bywa przyczyną wielu domowych spięć.
Jesteśmy też postrzegani jako pokolenie nieprzystosowane do życia w rzeczywistym świecie, niezaradne, niezwykle roszczeniowe i leniwe. Trochę w tym prawdy jest, ale byłabym daleka od generalizowania. To prawda, że stosunkowo często mówimy „nie chce mi się” , „nie będę się uczyła, bo nie mam ani sił, ani chęci”, „nie idę się do szkoły, bo się nie nauczyłam”, czy też „zadania faktycznie nie mam, ale zaraz odpiszę je od kolegi”, ale w tym względzie chyba nie różnimy się chyba aż tak bardzo od wcześniejszych pokoleń. Wiemy oczywiście, że nie jest to zachowanie uczciwe, nawet trochę perfidne, ale młodość taka już chyba jest. Czy czujemy, że takim działaniem wyrządzamy sobie krzywdę? Zapewne tak, ale lenistwo bywa po prostu od nas niekiedy silniejsze i nie dorabiałabym do tego jakiejś dodatkowej ideologii. Wiemy oczywiście, że edukacja jest rzeczą ważną, i że tylko dzięki niej mamy szansę stać się ludźmi, którzy odnajdą się w dorosłym życiu i będą mieli szanse zrealizować swoje marzenia, ale to niedopasowanie szkoły do czasów, w których żyjemy, nie ułatwia nam tego zadania. Na szczęście na zmiany nigdy nie jest za późno, a kolejny rok szkolny dopiero się zaczął.
Grafika:
Komentarze [2]
2016-10-12 08:28
Miałkie.
Jakiś ból o to, że w szkole każą się uczyć, a tekst o byciu zaznajomionym z dzisiejszą technologią rozbraja. Włączenie komputera i korzystanie z gotowego oprogramowania nie ma nic wspólnego ze znajomością technologii.__________________________________________________
Klikam słonia.
2016-10-10 23:55
Artykuł napisany sprawnie, za to treść wyjątkowo odstręczająca. Jak brzmi przesłanie tego tekstu? “Jesteśmy młodymi ludźmi, którzy chcą być w przyszłości np. specjalistami od konstrukcji budowlanych kratownicowych wykonanych z drutu stalowego fi 10mm, nie przekraczających dwudziestu kondygnacji. I cała reszta nas nie obchodzi, chociaż przy projektowaniu tego typu konstrukcji możemy jednocześnie skakać na jednej nodze, drugą drapiąc się po głowie, bo jesteśmy wielozadaniowi”. Cały sęk w tym, że na końcu piszesz, że tylko edukacja uczyni Was światłymi. I chyba nie rozumiesz słowa “światły”. Otóż człowiek światły to człowiek z definicji (jak Wy nie cierpicie tego słowa!!!) mający “wiedzę ogólną” o świecie, zdolny do krytycznego myślenia oraz refleksji, a szczególnie autorefleksji. Osoba ze skończonymi studiami i pierdyliardem kursów specjalizujących w danej dziedzinie nie jest osobą wykształconą. Jest po prostu wysoko wykwalifikowanym specjalistą, który na oficjalnym bankiecie będzie zagryzał koniak ogórkiem, a w rozmowie z innymi intelektualnie nie przeskoczy poziomu “Trudnych spraw”, bo reszta tl;dr.
- 1