Myśli niewypowiedziane
Siadam na ławce w niezbyt dużym parku. Właściwie to taka cicha przystań między szarymi, zaniedbanymi blokami. Jest początek kwietnia, wyjątkowo chłodnego i wietrznego. Pąki liści dawno już rozkwitły na tych kilku mizernych klonach, lipach i wierzbach. Przyglądam się uważniej naturze wokół mnie i wiem, że te drobne drzewka walczą, by zauważono ich zieleń, by każdy człowiek, który akurat tutaj trafił – w tę przystań dla dezerterów rzeczywistości - odnalazł ukojenie i nadzieję. Wiem także, że to miejsce spełnia swoje przeznaczenie, bo nie jestem tu pierwszy raz, a skoro tu wróciłam, znaczy, że odkryłam jego magię.
Podobno, żeby kochać trzeba mieć lata. Dziwnie to brzmi; jakby uczucia stanowiły jakąś loterię dla dorosłych. Czyżby nagroda była nieprzyzwoita? A może nie ma nagrody? Może dorośli wprowadzają ograniczenie wieku właśnie z powodu nagrody. Skoro ludzie tak drastycznie odcięci od dzieciństwa są rozczarowani brakiem odznaczenia, to pewnie młodzież, żegnająca szczenięce lata, poczułaby lekko mówiąc, zniechęcenie. Chciałabym wierzyć, że człowiek zakochany nie odchodzi z pustymi rękoma. Cynik powiedziałby, że ręce owszem, pełne, ale żalu i cierpienia. Czy na pewno? Jest cierpienie, nie potrafię temu zaprzeczyć, ale mam w sobie maleńkie, zupełnie niewinne i naiwne dziecko. Wierzę całym sercem, że warto otwierać się na smutki równie mocno jak na radości. Jeśli człowiek będzie potrafił przeżyć nieszczęście pełną piersią, tym mocniej odczuje radość, gdy ta nadejdzie. Taka jest też miłość. A przynajmniej moja jest taka … Nie wiem skąd pojawiła się we mnie ambicja, by dotknąć tego uczucia możliwie najgłębiej. Pragnę poczuć je przy nim, przy moim ukochanym, ale ciągle coś jest nie tak . Dlatego siedzę tu znów i myślę o tym, kto jest winny...
No bo cóż … Któż jest temu winny? Tym wszystkim moim wyobrażeniom o mężczyznach? Czyżby to był Walt Disney? Coś w tym jest, bo to po trosze on wykreował mi obraz idealnego mężczyzny, ucząc od dziecka, że miłość jest łatwa, a mężczyźni… wierni, czuli i noszący kobiety na rękach. Połowa współczesnych młodych kobiet wychowała się na bajkach o księżniczkach, w których nic tylko czekać na rycerza w lśniącej zbroi. Część z nich ciągle czeka z chustą w dłoni, a reszta odrzuciła już dawno niewieście westchnienia i woli sama wsiadać na koń marki Ferrari i szukać po świecie królewicza w lśniącej… w lśniących okularach. Książki też nie mają litości. Nawet te historyczne, o rycerzach, ich odwadze, damach serca, którym może i niekoniecznie byli wierni pod względem cielesnym, co można im wybaczyć ze względu na czasy, ale chociaż w uczuciach, wierzyć by się chciało, byli stali.
Winny również może być ojciec. Ale raczej nie jako uosobienie ideału, lecz jego zdecydowane zaprzeczenie. Większość kobiet potrafi bez zająknięcia stwierdzić, jakich cech nie chcą widzieć w swoim mężczyźnie, ale sprecyzować tych pożądanych nie są w stanie. Ja również operuje jedynie garstką ogólników, jak choćby miły, czuły, uczuciowy, delikatny i męski jednocześnie… Tak naprawdę liczy się indywidualny charakter, wiem to, ale jednak wymagam… sama nie wiem czego. Szukam winnych. „Potrzebuję kogoś, żeby go oskarżyć!”, krzyczę w myślach sama do siebie, zaciskając kciuki, jakbym zaklinała, że jeśli tylko powiem to sobie wystarczającą ilość razy, to wszystko samo się rozwiąże.
To nie działa. Odpowiedź się nie zmieni tylko dlatego, że ja tego chce. Nie poszczęściło mi się, jestem podatna na te słowa i wyobrażenia. Nie odgrodzę się od nich, muszę żyć tak, jakby ideały istniały, przynajmniej w świecie myśli niewypowiedzianych. Szkoda tylko, że za kilka dni znów zapomnę, że ideałom myśli opuścić nie wolno. Znów zacznę gonić nieosiągalne i skończy się tym, czym kończy się zawsze.
Mój ukochany już powoli zmierza ku mnie chodnikiem. Nie patrzę na niego, ale nie jest mi to potrzebne, bym wyczuła, że to on. Zaraz znów zabierze mnie do domu, wiele nie powie, chyba rozumie, że taka jestem. Przez kilka dni pożyję ze świadomością, że on nie jest takim rycerzem, jaki stworzyła sobie moja wyobraźnia, lecz nie umniejsza mu to w niczym. Potem, gdy magia minie, znów tu powrócę, gdyż niestety – zapomnę. Człowiek jak ma za dobrze, musi sobie porozgrzebywać stare żale i pocierpieć… nie wiem czemu. Chyba tylko z głupoty, dla zasady.
Grafika:
Komentarze [6]
2011-04-02 10:28
o to mi chodzilo czy to joke sytuacyjny :P
2011-04-01 22:38
Jak tak to czytam ponownie to dochodzę do wniosku, że działa to na mnie relaksująco i poniekąd robię się bardziej śpiąca …
2011-04-01 22:07
Normalnie przerzucić.
No dobra, to był taki marny żarcik sytuacyjny…
.
2011-04-01 21:20
jakie przerzucic? albo lubisz to albo tamto albo to i to albo nic ;p chyba ze nie lapie jakiejs konkretnej aluzji;p
tekst dla mnie jest jak rozbudowana refleksja. czyta sie przyjemnie, bezproblemowo. tak mi sie waha oce 4/5, ale daje 5.
2011-04-01 19:39
oj, oj, oj, oj, oj… masz spójniki na końcu linijki, jak tak można :P :* Bardzo nieprofesjonalnie :P:P:P
2011-04-01 15:44
Miło mi się czytało, tak lekko i przyjemnie.
“Któż jest temu winny? Tym wszystkim moim wyobrażeniom o mężczyznach? Czyżby to był Walt Disney?” – jest taka grupa na facebook’u! ;)No, ale właśnie dlatego wychodzę z założenia, że najlepiej jest się przerzucić na dziewczyny. Nie dość, że fajniejsze to jeszcze o wiele ładniejsze ;)
- 1