Szkolna Gazeta Internetowa Liceum Ogolnoksztalcacego im. Mikolaja Kopernika w Tarnobrzegu

Na początku był rock and roll   

Dodano 2012-03-26, w dziale felietony - archiwum

Tak jest, kochani. Wczesny rock and roll, ten z lat 50, był fundamentem, filarem, podporą i czym tam jeszcze chcecie dla sporej części współczesnej muzyki. I swego czasu nieźle namieszał w amerykańskim społeczeństwie. Przez kilka dekad przepoczwarzał się od uproszczonego bluesowego schematu, składającego się z trzech lub czterech akordów, do złożonych, długich utworów. Zdaję sobie sprawę, że jeśli chodzi o finezję wykonania trudno porównywać go z twórczością takich zespołów jak Led Zeppelin, Deep Purple, Queen czy Pink Floyd, niemniej jednak należy mu się pamięć i cześć jako weteranowi muzyki rozrywkowej.

/pliki/zdjecia/rock1.jpgTen rodzaj muzyki czerpał z rythm and bluesa, jazzu, swingu i country, ale przede wszystkim z bluesa. To właśnie z bluesowej piosenki „My Man Rocks Me (With One Steady Roll)“ wyłuskano nazwę „rock and roll“, która była ni mniej, ni więcej tylko synonimem aktu seksualnego. I tu trzeba powiedzieć, że seks, choć zręcznie zawoalowany, często gościł w tematyce tego typu piosenek. Wystarczy wspomnieć oryginalny, nieocenzurowany tekst „One Night“: One night of sin / Is what I’m now paying for / The things that I did and I saw / Would make the earth stand still.

Najstarsi górale pamiętają, że pierwszym rock’n’rollowym utworem było „Rocket 88“ Ike’a Turnera z 1951 roku, jednak największą popularność zyskało trzy lata młodsze „That’s Alright Mama“ w wykonaniu dziewiętnastoletniego chłopaka z Memphis w stanie Tennessee, który wysunął gitarę i bas na pierwsze miejsce, dodał do tego charakterystyczny wokal i otrzymał bardzo strawną mieszankę. Chodzi o Elvisa Presleya, jednego z pierwszych białych muzyków wykonujących rock’n’rolla (podejrzewam, że większość z Was go kojarzy). To jeden z moich ukochanych muzyków w ogóle, nie tylko z powodu jego talentu (innych przyczyn mego uwielbienia sami się domyślicie).

A teraz trochę o wpływie rock’n’rolla na społeczeństwo Ameryki i nie tylko. Przede wszystkim muzyka ta przyczyniła się do zatarcia barier rasowych. Oczywiście, uprzedzenia nie zniknęły od razu, a na Ustawę o Prawach Obywatelskich trzeba było jeszcze parę lat poczekać, ale absolutnie nie można odmówić tej muzyce roli, jaką w tym wypadku odegrała. Blues i rythm and blues był z początku zarezerwowany tylko dla czarnych muzyków. Wraz z pojawieniem się w latach 50 terminu „rock’n’roll“ muzyka tego typu zaczęła dobywać się z radioodbiorników. I tu ukłon w stronę disc jockeya z Cleveland, Alana Freeda, który zapoczątkował granie rock’n’rolla w radio./pliki/zdjecia/rock2.jpg Biała młodzież, chcąc posłuchać czegoś ciekawego, kupowała płyty czarnoskórych piosenkarzy. Na koncerty przychodzili biali i czarni. Powolutku, centymetr po centymetrze zacierała się granica pomiędzy białymi i „kolorowymi“.

Trzeba również wiedzieć i o tym, że przed rokiem 1950 nie funkcjonowało pojęcie „nastolatek“.

Dziecko w niezrozumiały sposób przeistaczało się od razu w człowieka dorosłego, bez jakiegokolwiek etapu pośredniego. Okres dojrzewania był pomijany. Przyznacie, że wyglądało to co najmniej dziwnie. Możliwe, że miało to na celu utrzymanie młodzieży w ryzach i wychowanie jej na tzw. porządnych obywateli. Młodzi potrzebowali jednak jakiegoś sposobu na wyrażenie siebie, na rozluźnienie ciasno zaciągniętych krawatów i wypuszczenie włosów z więzienia końskich ogonów. No to dostali swoją muzykę, modę i slang. Spece od reklamy szybko zrozumieli, że oto otworzył się przed nimi nowy rynek zbytu. Zaczęły więc powstawać produkty specjalnie dla nastolatków.

A dorosła część społeczeństwa? Ta poczuła się dogłębnie zgorszona. Z niesmakiem, przerażeniem i wrogością spoglądała na ówczesnych muzyków. No bo jak to tak? Grać tak ogłuszająco, bez ładu i składu, za szybko i za prosto? Pisać teksty (o zgrozo!) z dużą ilością podtekstów seksualnych? Na scenie poruszać się tak sugestywnie, że każdemu na myśl przychodzi sypialnia, ewentualnie klub ze striptizem? Toż to niedopuszczalne! Tak więc dorośli starali się zatrzymać rozwój zarazy, jaką był dla nich rock and roll i wszystko, co się z nim wiązało. Nie udało im się i bardzo dobrze.

Przydałoby się jeszcze powiedzieć słówko o moich ulubionych muzykach grających wczesny rock’n’roll. Wspomniałam już o Elvisie. Najbardziej raduje moje serduszko jego uroczy, aksamitny głos z delikatną chrypką kiedy trzeba. Piosenki wywołujące u mnie dreszczyk to „Heartbreak hotel“, „Jailhouse rock“, „One night“ i wiele innych. Następny artysta, przed którym bezwzględnie należy bić czołem to Chuck Berry. Kto nie zna „Johnny B. Goode“ powinien w podskokach nadrobić zaległości. /pliki/zdjecia/rock3.jpgPiosenki Chucka charakteryzują się przecudnymi partiami gitarowymi, m.in. charakterystycznym riffem powtarzającym się w niemal wszystkich jego utworach. Warto dodać, że jego stylem inspirowali się Jimi Hendrix, The Beatles i The Rolling Stones. Jest jeszcze niepokorny Jerry Lee Lewis, wyczyniający z pianinem takie rzeczy, że strach patrzeć. Najlepsze utwory? „Great Balls of Fire“ i „Whole Lotta Shakin Going On“. I w końcu Little Richard, o którym często się zapomina, choć nie wiem z jakiego powodu. Większość jego piosenek jest grana niesamowicie szybko, co w połączeniu z krzykliwym głosem daje niemal namacalną energię. Najbardziej lubię jego „Tutti Frutti“, „Bama Lama Bama Loo“ i „Long Tall Sally“. Wymieniłam czterech pionierów rock’n’rolla, najważniejszych z mojego punktu widzenia, ale są też inni wspaniali i nie mniej zdolni: Ritchie Valens z nieśmiertelną „La Bambą“, Buddy Holly, Eddie Cochran, Bill Haley, Bo Diddley i jedyna w tym zestawieniu kobieta, Wanda Jackson. Im wszystkim należy się ogromny respekt, bo bez nich nie byłoby właściwie żadnego rodzaju współczesnej muzyki.

Dobrze jest czasem posłuchać surowo brzmiącej gitary, ogromnego basu, rozpędzonego pianina i zupełnie niepoprawianego głosu (bo nie było jak poprawiać). Gwarantuję, że Wasze nogi same zaczną wybijać szybki rytm, a chwytliwe piosenki będą domagały się, aby je nucić o każdej porze dnia i nocy. Możliwe, że stanie się z Wami to, co ze mną - Wielka Miłość od Pierwszego Usłyszenia.

Grafika:

Oceń tekst
  • Średnia ocen 5.1
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
  • 6
Średnia ocena: 5.1 /40 wszystkich

Komentarze [5]

~Podpis
2012-03-28 16:06

Bardzo fajnie napisany tekst!
Felieton nie o bzdetach, ale o czymś co łączy ludzi i nakręca wielu z nas.
Pragnę więcej!

~Karlajna
2012-03-26 23:01

Chyba tylko “La bambę” znam, co za wstyd. “Słówko”, “raduje moje serduszko”, “w podskokach” – to takie fajne w tekście o rock’n‘rollu, aż słońce wychodzi zza chmury. C: Świetny debiut, miło się czyta.

~Villemo
2012-03-26 17:56

Ooooooo Elvis! Moja miłość! “I love rock’n‘roll” jak to nam niedawno było dane usłyszeć. :D
W ogóle świetny tekst, styl lekki, czasem wpleciony sprytnie żarcik-kosmonaucik, no i temat jak najbardziej odpowiedni według mnie do gazety dla licealisty.
Daję najwyższą ocenę i niecierpliwie czekam na kolejny tekst.

~Osprey
2012-03-26 17:03

Gatunek konkretny, ale jakże uniwersalny ;) Udany debiut.

~Agape
2012-03-26 16:57

Klimatyczny tekst o klasyce ambitnej, świetnej muzyki – tego nam potrzeba. Naprawdę łatwo się czyta to, co piszesz, tak hmm… płynnie przechodzisz do kolejnego poruszanego tematu. Ode mnie 6 i czekam na kolejny tekst ;)

  • 1

Dodaj komentarz

Możesz używać składni Textile Lite

Aby wysłać formularz, kliknij na słonia (zabezpieczenie przeciw botom)

Najczęściej czytane

Najaktywniejsi dziennikarze

Luna 100luna
Artemis 27artemis
Hush 15hush
Hikkari 11hikkari

Publikujemy także w:

Liczba osób aktualnie czytających Lessera

Znalazłeś błąd? - poinformuj nas o tym!
Copyright © Webmastering LO Tarnobrzeg 2018
Do góry