Czwarta współrzędna czasoprzestrzeni
Ten zagadkowy tytuł ma proste wyjaśnienie w postaci jednego słowa: „czas”. Właśnie... Czym jest w ogóle czas? Odpowiedź jest na tyle trywialna i prosta, że trudno nam jej udzielić. Fizyk bez wahania powiedziałby, że wyżej wspomniana współrzędna, filozof, że to trwanie i chwila, a do tego dorzuciłby nam tonę myśli i górnolotnych teorii. Czym w końcu jest ten czas? Jak go zatrzymać? I przede wszystkim, czy w ogóle warto to zrobić?
Ludzie szukający za wszelką cenę prawdy w liczbach i czystej fizyce są w stanie wyjaśnić tajemnice czasu na bazie obliczeń i teorii. Czas to po prostu wielkość niezależna od niczego, która biegnie w tym samym rytmie co Wszechświat. Każdy obserwator może poczuć jego upływ, który jest wobec każdego obserwatora względny. Einstein dorzucił do tego także coś od siebie i w zasadzie esencja czasu w pojęciu fizycznym została maksymalnie wyciśnięta. No właśnie... Jednak, żeby życie nie było zbyt nudne, filozofowie też zaczęli zgłębiać tajemnice czasu. Na szczęście, bo liczby zalałyby nasze głowy odbierając nam piękno rozmyśleń i szukania odpowiedzi w empiryczny sposób.
Od wieków osoby nazywające siebie (bądź też nazywane) filozofami, rozmyślały o istocie czasu. Rzecz niby oczywista, a przecież tak trudna do zdefiniowania. Owi ludzie widzieli to „coś” i za wszelką cenę chcieli wiedzieć, czym dokładnie jest czas i przemijanie. Pitagorejczycy sądzili, że czas jest odpowiedzialny za ginięcie, bo jest czymś nieuporządkowanym, co prowadzi do utraty pamięci. Uznawali też, że to „tylko” ilość ruchów, które oddzielają „teraz” od „wcześniej” i „później”. Bergson też miał swoją koncepcję. Dla niego było to „coś”, co nadawało ciągłość, którą tworzą chwile przeżywane w konkretnym momencie. Dla wielu podstawą był sam zmysł, który umożliwiał zaobserwowanie ruchu, który tak naprawdę nadaje prawdziwość stwierdzeniu, że czas to następstwa zdarzeń i pewna ciągłość w świecie.
Jako wolne i myślące istoty my też możemy spróbować zgłębić ten fascynujący temat. Mogę nawet pokusić się o stwierdzenie, że my nie tyle możemy, co go zwyczajnie zgłębiamy. Myśląc tak o istocie czasu przychodzą nam do głowy rożne pytania. Osobiście zastanawiam się nad istotą zatrzymania czasu. Przeżywając jakieś piękne chwile często pragniemy, aby dana chwila trwała wiecznie. Ja nie mam żalu do czasu, że odbiera mi piękne momenty. Może nie tyle odbiera, co je reguluje i dozuje. Istota piękna chwili polega na tym, że mija. Że chcemy powrócić do czegoś, ale nie możemy. Bezpośrednio (przynajmniej mi) nakazuje to czerpanie z każdego takiego momentu, który nam się przydarza, jak najwięcej. Wtedy zwyczajnie chcę chłonąć każde doświadczenie, każdą przyjemność, bo wiem, że kiedyś będę mógł tylko o tym wspominać i rozmyślać, a nie przeżywać to non stop. Co by było, gdybyśmy zatrzymali czas w pięknej chwili? Nie znudziłoby to was? Mnie owszem… Magia chwili i możliwość życia na „huśtawce szczęścia” automatycznie byłaby mi odebrana. Nie mógłbym przeżyć czegoś innego, czasem gorszego, co jednak kształtowałoby mój charakter. Gdybyśmy byli cały czas w jednej chwili, żylibyśmy monotonią, a nasza psychika byłaby zwyczajnie słaba. A przecież każdy z nas chce ją hartować i wystawiać na wszelakie próby. Ciągły postęp i zmienność, która jednak cały czas osadza nas w „teraz” jest magią życia. „Było” i „będzie” też niby jest stałe, a przecież cały czas kroczy do przodu i się zmienia.
Być może to Bóg tworzy i kontroluje czas, aby był stały i niezachwiany... Fizycy znów zagrzmią, że w silniejszym polu grawitacyjnym zegary wolniej odliczają jego upływ, ale co z tego? I tak nie uciekniemy przed tym, co nas czeka. Chyba to jest właśnie piękne, bo czas staje się automatycznie obietnicą. Obietnicą najbliższej godziny, najbliższego dnia, czy miesiąca… Ta zmienność chwili, która powoduje zmienność losu jest po prostu pewna i obiecana. Być może warto zacząć wierzyć w czas? Skoro jest pewny i na pewno nam towarzyszy. Na pewno też niesie nam kolejne chwile. Mówią, że czas goi rany. W to piękne stwierdzenie po prostu trzeba uwierzyć. Ciągłość jest dla nas ukojeniem. Każda psychiczna bądź też fizyczna rana prędzej czy później zagoi się. Biolog zagrzmi, że to potęga naszego organizmu, a ja odpowiem, że to potęga czasu. Skoro mamy już naszego dobrego „proroka”, który niesie nam nowe „teraz”, warto też wspomnieć, że w niektórych momentach jest on nie do końca dobry… Czasem wiemy, co nas czeka. Bywa, że to coś złego, czego chcemy uniknąć (i wcale nie mam tu na myśli sprawdzianu z… Z resztą nieważne). W takich chwilach zostaje nam tylko czekanie i przeżycie. Zostaje także obietnica czasu, że ten zagoi ranę i podbuduje nas na duchu.
Tylko wieczność może pewnie zahamować tykanie na tarczy zegara. Sceptyk powie, że jeszcze bateria, ale jakie to ma znaczenie? Skoro już wieczność zatrzyma czas, bądź go pominie, to warto zastanowić się, czy tak naprawdę z uśmiechniętą twarzą powinniśmy dążyć do wieczności. Trywializując można by przytoczyć słowa Bartka Waglewskiego, który sądzi, że żeby żyć wiecznie, wystarczy nie umierać. Być może… Czy w takim razie warto dążyć do wieczności? Dążyć do czegoś nudnego, monotonnego? Wiem, że ciało nie uniknie upływu i wpływu czasu. Nie będąc pięknym, pewnie już taki nie będę, a i ci piękni przestaną tacy być… Nasze ciała zaczną się zmieniać, starzeć, by w końcu stać się kupką gnijącej tkanki. Nie chcę brzmieć jak Bolesław Leśmian w wierszu „Do siostry”, ale być może kraina szczęśliwości odbierając nam czas, a dając wieczność, odbiera nam zmienność, nowość i paradoksalnie szczęście? Pomimo, że to szczęście jest stanem, jest także zmienne. Zwykłe, „Panta Rei”, które utwierdza nas w przekonaniu, że czas to podstawa. Bardzo ważna, którą często pomijamy i trywializujemy. Skoro czas płynie, ciekawe gdzie nas zaniesie… Na pewno do ujścia, tylko, jakiego? To już na pewno indywidualna sprawa….
Grafika:
Komentarze [0]
Jeszcze nikt nie skomentował. Chcesz być pierwszy?