Najważniejsze jest wyjście z kąta!
Jest artystą grafikiem, laureatem konkursów, właścicielem Pracowni Reklamowej „Cyrograf", ale sam mówi o sobie, że przede wszystkim jest nauczycielem (pracuje w Liceum Społecznym im. Małego Księcia w Tarnobrzegu jako nauczyciel grafiki komputerowej). Niewątpliwie ma charyzmę i potrafi zarażać młodych ludzi swoją pasją. Zaprasza ich nieustannie do wspólnego realizowania różnych projektów artystycznych (np. „Tarnobrzeskich Straszonów”), by uświadomić im, że każdy z nich ma jakiś talent. Ja również brałam udział w kilku jego projektach (m. in. w "Komiksowym Bartoszu") i wiem, o czym mówię. Moim zdaniem jest naprawdę bardzo pozytywnie zakręcony, dlatego też postanowiłam go wam przedstawić. Poznajcie Grzegorza Środę!
Nati: Jest Pan znanym, lokalnym artystą plastykiem i rysownikiem. Ciekawi mnie, kiedy odnalazł Pan ten pomysł na siebie i na swoje życie?
Grzegorz Środa: Dosyć trudne pytanie. Ten pomysł nie pojawił się tak z dnia na dzień, ale kształtował się powoli. Myślę, że w tej chwili mam już jakiś koncept na siebie i mam plan na życie, który realizuję. Przynajmniej taki plan główny. Wiadomo, że na początku każdy ma kilka planów, ale po pewnym czasie niektóre z nich zaczynają się ze sobą splatać i tak tworzy się ten jeden, główny. A te pozostałe? Niekiedy jest nam ich żal, ale z czasem przekonujemy się, że tak naprawdę nie są stworzone dla nas i jedynie zabierają nam czas, dlatego często z nich po prostu rezygnujemy. W tej chwili moim głównym planem jest realizowanie własnych projektów rysunkowych i przekazywanie swojej wiedzy młodszemu pokoleniu tarnobrzeżan.
Nati: Powszechnie uważa się, że na to, kim się stajemy w życiu, wpływ mają przeróżne czynniki. Może mi Pan powiedzieć, jakie doświadczenie miało największy wpływ na to, że pan został rysownikiem?
GŚ: Takich sytuacji na pewno było dużo. Wydaje mi się, że każdy ma w życiu taki moment, w którym decyduje ostatecznie, jaką drogę w swoim życiu powinien podjąć i jak nią podążać. Często jest to również dzieło przypadku, choć te przypadki korygują jednak nasze marzenia i chęci. Jak wspomniałem powyżej, w moim życiu takich momentów było naprawdę sporo, ale ten najważniejszy i zarazem najwcześniejszy miał miejsce naprawdę wiele lat temu, gdy jako mały szkrab (mogłem mieć z 5 lat) podróżowałem z moją babcią pociągiem do Warszawy. Wtedy to na zaparowanej szybie w naszym przedziale narysowałem spontanicznie pierwszego w swoim życiu człowieczka i to w berecie. Do dziś nie wiem skąd wziął się ten beret. Byłem zaskoczony reakcją naszych współpasażerów podróży, którzy byli zachwyceni moim dziełem i zdumieni, że taki mały chłopczyk potrafi już tak zgrabnie narysować człowieczka i do tego z beretem na głowie. No cóż, dziś to już trochę taka rodzinna anegdota, ale tak właśnie było.
Nati: Ma pan już na swoim koncie co najmniej kilka znaczących dokonań. Czy uważa się Pan zatem za człowieka sukcesu?
GŚ: Absolutnie nie. Chociażby z tego względu, że tak naprawdę nie mam pojęcia, co miałoby być miarą takiego sukcesu. Bycie na pierwszych stronach gazet? Wtedy zdecydowanie nie. Jeżeli jednak miarą sukcesu miałoby być zadowolenie z tego, co się robi, to mogę powiedzieć, że jestem człowiekiem sukcesu. Ale nie nadużywałbym tego określenia, bo bardziej czuję się człowiekiem, który podąża za swoimi marzeniami i spełnia je. Jestem dumny z tego, co robię i sprawia mi to ogromną przyjemność. Zrealizowałem już wiele swoich marzeń, a przy tym żyję tak, jak lubię, co też poczytuję sobie za sukces. Jednak mam też świadomość, że każdy człowiek ma prawo mieć własną miarę sukcesu i tylko on sam ma prawo oceniać, czy czuje się w życiu spełniony, czy też nie.
Nati: Zainicjował Pan już w naszym mieście kilka interesujących projektów artystycznych. Który z nich ocenia Pan dziś jako ten najważniejszy?
GŚ: Takim najważniejszym dla mnie projektem, którym zajmuję się już od dobrych kilku lat, są „Tarnobrzeskie Straszony”. Ideą tego projektu jest tworzenie ilustracji do opowiadań, które pisze młodzież. Tak właśnie powstał „Komiksowy Bartosz”. Postanowiliśmy bowiem ożywić naszego lokalnego bohatera i przedstawić najciekawsze fragmenty z jego życia w komiksowej formie. W taki sam sposób opracowaliśmy nawiasem mówiąc i kilka innych opowiadań, co zostało w mieście bardzo dobrze przyjęte. Mam już zapewnienia ze strony władz miasta, że ten projekt będzie miał szansę być prowadzony dalej, zatem pojawią się na pewno i kolejne przygody Bartosza.
Nati: Może nie powinnam zadawać takiego pytania artyście, ale ciekawi mnie bardzo, czym dla Pana jest sztuka?
GŚ: Uważam, że sztuce zawdzięczamy naprawdę bardzo wiele, choć chyba nie wszyscy i nie zawsze zdajemy sobie z tego sprawę. Żyjemy w dynamicznych czasach, czasach ciągłego pośpiechu i chronicznego braku czasu. Sztuka staje się więc czymś takim, co każe nam się w tym biegu nie wiadomo dokąd i po co na chwilę zatrzymać i zachęca nas też do refleksji nad sobą, swoim życiem oraz do spojrzenia na otaczający nas świat, a szczególnie na bliskie nam rzeczy, ludzi i sprawy pod zupełnie innym kątem. Poza tym sztuka nas uwrażliwia i ubarwia nasze życie. Stałe obcowanie z nią czyni nas wrażliwymi, bardziej empatycznymi i na pewno wzbogaca nas wewnętrznie. Gdybyśmy więc nie unikali takiego kontaktu, bylibyśmy jedynie bezmyślnymi robotami, które pracują po to, by opłacić rachunki. Ludzie potrzebują naturalnie pieniędzy, by żyć, ale chyba nie mniej potrzebują też emocji, wzruszeń i uczuć. A to wszystko daje nam szeroko rozumiana sztuka. Film, rysunek, muzyka... wszystko to mieści się w worku z napisem „SZTUKA”.
Nati: Zajmuje się Pan w życiu różnymi sprawami. Myśli Pan zatem o sobie bardziej jako o przedsiębiorcy, artyście grafiku, nauczycielu, czy może jeszcze jako o kimś innym?
GŚ: Grafik jest bez wątpienia na pierwszym miejscu. Od niedawna myślę też o sobie jako o nauczycielu i bardzo mi się ta myśl podoba. Czy jestem artystą? Może i jestem, ale byłoby fajnie, gdyby ktoś inny powiedział, że rzeczy, które robię, mają znamiona artyzmu. Może więc póki co poprzestańmy na tym, że jestem nauczycielem grafiki.
Nati: A jak wspomina Pan swoje szkolne czasy?
GŚ: Ja chodziłem do popularnego „Górnika”, czyli Zespołu Szkół Górniczych im. Stanisława Staszica w Tarnobrzegu. Szkoła wspominam jako trochę konserwatywną i zdecydowanie rygorystyczną. To chodzenie w mundurach, papciach i z tarczą na rękawie (każdy musiał mieć na rękawie przyszytą taką tarczę, która określała klasę, do której się chodzi). Wrażenie, jakie mi pozostało z tamtych czasów to nieustanny zgrzyt, jaki w sobie odczuwałem. W końcu było to jednak technikum, gdzie miałem typowo zawodowe przedmioty. Moją pasją było jednak rysowanie i wierzcie mi, że niełatwo było mi znaleźć choćby chwilę na jej realizowanie. Ta umiejętność przydała mi się bardzo, dopiero na zajęciach z rysunku technicznego. Wtedy nie miałem bowiem najmniejszego problemu, kreśląc projekty maszyn.
Nati: Obecnie uczy Pan rysunku w Społecznym Liceum Ogólnokształcącym im. Małego Księcia w Tarnobrzegu. Jak widzi Pan miejsce tego przedmiotu w szkolnej hierarchii?
GŚ: Oczywiście będę ciągnął w swoją stronę, dlatego powiem, że według mnie w szkole najważniejszym przedmiotem jest rysunek. Dlaczego? Bo jak nic innego pobudza twórczą wyobraźnię i daje szansę przerzucania własnych pomysłów i fantazji na kartki papieru lub na ekran monitora.
Nati: Wielu młodych ludzi twierdzi, że w życiu nieustannie ograniczają ich rodzice, znajomi bądź nauczyciele. Mówią im „siedź w kącie, a znajdą cię”. Czy Pan też tak uważa?
GŚ: Absolutnie nie. Uważam, że z tego kąta trzeba się wyrywać i to jak najszybciej. Należy nauczyć się sztuki robienia uników, zwodów, żeby nie dać się tam wbrew woli wprowadzić. Nie można bowiem siedzieć sobie cichutko w kącie do końca życia i czekać. Trzeba szukać ludzi, którzy pomogą nam się stamtąd wydostać. W żadnym wypadku nie wolno nam czekać na chwilę, w której uznamy, że jesteśmy już gotowi, wystarczająco ukształtowani, by pokazać światu, co potrafimy. Nie wolno nam również przejmować się zbytnio krytyką i poddawać się jej bezrefleksyjnie. Nie bójcie się więc konfrontacji ze światem i śmiało wychodźcie z kątów!
Nati: Inspiracja, to taki bodziec, który zachęca do myślenia i tworzenia. Ciekawe, co dla Pana bywa najczęściej taką inspiracją?
GŚ: Trudno powiedzieć. Inspiruje mnie bardzo wiele rzeczy. Już sama chęć realizowania własnych pomysłów rysunkowych jest dla mnie wystarczającą inspiracją. Ale inspiruje mnie również praca z młodzieżą, możliwość wzbudzania takiej inspiracji w nich samych i zarażania ich nowymi pomysłami, na pozór niekiedy bardzo szalonymi. Przyznam szczerze, że chwila, w której ci młodzi ludzie zaczynają w zgodzie ze sobą podążać za moimi koncepcjami jest bezcenna. Takie wspólne tworzenie czegoś jest absolutnie czymś magicznym. Dlatego mogę chyba powiedzieć, że moją największą inspiracją jest obecnie robienie czegoś wspólnie z innymi.
Nati: Dziękuję za tę rozmowę i życzę zrealizowania wielu kolejnych intrygujących projektów artystycznych.
GŚ: Ja również dziękuję.
Grafika:
Komentarze [0]
Jeszcze nikt nie skomentował. Chcesz być pierwszy?