Największy przebój jesieni 2019?
Niezwykłą wręcz popularność w Internecie zdobyła w ostatnich tygodniach piosenka „Ona by tak chciała” w wykonaniu wokalisty z Włocławka, studenta Wyższej Szkoły Bankowej, który występuje pod pseudonimem Ronnie Ferrarie. O takiej popularności marzą setki artystów, a temu chłopakowi udało się ją osiągnąć w miesiąc (klip do tego numeru ma już grubo ponad 80 milionów odsłon). Tak więc Ronnie prawie z dnia na dzień stał się nie tylko bardzo bogatym człowiekiem, ale i rodzimą gwiazdą Internetu. Jestem pewna, że każdy z was nie tylko słyszał ten jego numer, ale też wie co nieco na temat tego artysty. No tak, usłyszeć to jedno, ale polubić to drugie. W tej drugiej kwestii zdania są już jednak mocno podzielone. Tak czy inaczej wydaje mi się, że warto przyjrzeć się bliżej temu wokaliście, bo coś mi mówi, że ten jego numer grany będzie tej jesieni na wszystkich imprezach, a Zenkowi Martyniukowi i Sławomirowi rośnie poważna konkurencja.
Ronnie Ferrari, a mówiąc precyzyjnie Hubert Kacperski, rozpoczął swoją karierę od nagrania coveru do piosenki Justina Biebera, do czego namówił go kolega. W marcu 2017 roku wydał swój pierwszy autorski numer „Ruskacz”, ale piosenka nie przyniosła mu jednak specjalnego rozgłosu, choć odtworzono ją już na YouTubie ponad 18 milionów razy. Artysta nie zraził się tym i nagrywał kolejne własne piosenki. W krótkim czasie wydał takie utwory jak „Popcorn”, „Macarena” . „Weź pigułkę” czy „Fiesta”, które utrzymane są w typowo klubowym klimacie, który jest mu najbliższy.
Po tych kilku numerach przyszedł wreszcie czas na wspomniany hit, który powstał w lipcu tego roku. Ronnie twierdzi, że piosenką tą chciał wytknąć „niedoskonałości” polskim raperom, a muzycznie ujął to w rytmach disco polo i folku, czyli najchętniej słuchanych u nas w kraju gatunków muzycznych. I tak właśnie powstała piosenka "Ona by tak chciała", która prawie natychmiast stała się hitem, czego chyba nikt, włącznie z jej autorem i wykonawcą, raczej się nie spodziewał (aktualnie ma na YouTube 88 milionów wyświetleń, a na Spotify przekroczyła 15 milionów). Tu wypadałoby chyba zadać sobie kilka istotnych pytań. Co aż tak bardzo zachwyciło polskich internautów? Co sprawiło, że utwór ten urósł w tak szybkim tempie do rangi niekwestionowanego hitu sieci? Odpowiedź łatwa nie jest. Może sprawiła to rytmiczna, wpadająca w ucho muzyka, a może kontrowersyjny tekst, który charakteryzuje wulgarność i dwuznaczność. Jedno jest pewne. Nie jest to z pewnością wybitna twórczość literacka, ale nie takie też było założenie autora. On chciał po prostu zyskać szybki rozgłos, zdobyć popularność i pieniądze, a najprostszą drogą wydało mu się wstrzelenie się w niewyszukany gust muzyczny przeciętnych Polaków, co potwierdza zresztą przypadek Zenka Martyniuka oraz Sławomira. I udało się. Od wakacji popularność artysty rośnie lawinowo (na YouTube ma już 405 tys. subskrybentów, a na Instagramie śledzi go ponad 30 tys. osób).
Zdania na temat tego utworu są naturalnie mocno podzielone. Jedni biją na alarm, twierdząc, iż takie utwory promują patologię i deprawują młodzież. Faktycznie trudno odmówić im racji, bo w tekście piosenki jest masa dosadnych odniesień do seksu i narkotyków, a przy tym język jest wulgarny. Ten punkt widzenia potwierdzają również medialne doniesienia. Przeczytałam ostatnio, że wydawca jednego z październikowych wydań programu „Pytanie na Śniadanie”, emitowanego w TVP 2, którego gościem był Ronnie, został zawieszony przez kierownictwo stacji za wyemitowanie tej piosenki. W uzasadnieniu podano m.in., że tekst utworu „zawiera niedopuszczalne treści i promuje naganne zachowania”. Z drugiej strony Ronnie nie zmusza przecież nikogo do słuchania tego kontrowersyjnego numeru. Co więcej, on nawet ostrzega uczciwie na swoim kanale na YouTube, że utwór ten jest zdecydowanie niewskazany dla dzieci oraz ludzi cierpiących na epilepsję.
Zauważmy wszak, że młodzi ludzie nie słuchają dziś muzyki jak jakiegoś apelu wzywającego do czynu, a każdy z nas ma inny muzyczny gust i często oczekuje od muzyki innych emocji. Na co dzień słuchamy więc zupełnie innych gatunków muzycznych, ale będąc na imprezie oczekujemy rytmicznej muzyki, zabawnego, wpadającego w ucho tekstu i po prostu dobrej zabawy. Daleka jestem od generalizowania, ale nie uważam, żeby nawet tak nietuzinkowy utwór mógł komuś z nas zaszkodzić.
Dziwi mnie jedno. Mimo tak znaczącego sukcesu i rosnącego zainteresowania tym artystą, w Internecie nie pojawiło się zbyt wiele artykułów na jego temat, ani recenzji jego piosenek, a te, do których dotarłam, są nad wyraz powierzchowne. Czy to się zmieni? Uwzględniając to, co napisałam, raczej w to wątpię. Mnie interesuje jednak znacznie bardziej to, czy Ronniemu uda się jeszcze wylansować jakieś hity, czy też pozostanie w naszej pamięci gwiazdą tylko tej jednej piosenki, czego artyście oczywiście nie życzę.
Grafika:
Komentarze [0]
Jeszcze nikt nie skomentował. Chcesz być pierwszy?