Nasz wróg czy sprzymierzeniec?
Czas jest naszym nieodłącznym towarzyszem, raz sprzymierzeńcem, a innym razem wrogiem. Pędzi zbyt szybko, gdy mamy coś pilnego do zrobienia, dłuży się strasznie na nudnej lekcji. Nie chcemy go marnować, bo dziś czas, to jedno z najcenniejszych dóbr.
Mogłoby się wydawać, że po tak wielu latach współżycia z czasem doskonale znamy jego naturę. Naukowcy uporali się z oszacowaniem wieku wszechświata, skonstruowali zegary, które w ciągu milionów lat spóźnią się najwyżej o ułamek sekundy – mamy więc spore sukcesy! Czas pilnie strzeże jednak swojej tajemnicy i ciągle wymyka się wszelkim próbom definicji. W XXI wieku, mimo uzbrojenia w nowoczesne zegary i kalendarze, wobec pytania „ czym jest czas?” pozostajemy bezradni. Kiedy powstał? Czy rzeczywiście istnieje? Czy jest nieodwracalny, czy może „kołem się toczy”?
Cykliczność pewnych wydarzeń i nieodwracalność innych znamy z życia codziennego. Codziennie patrząc na zegary i kalendarze widzimy jak bezpowrotnie mijają minuty, godziny, dni, lata. Wydaje nam się to zupełnie naturalne (choć dość przygnębiające). Czas nieubłaganie goni do przodu, więc nie ma na co liczyć, że coś, co minęło, zdarzy się drugi raz. I choć skłonni bylibyśmy przypuszczać, że ludzie nigdy nie myśleli inaczej, znacznie wcześniejsza od tzw. czasu linearnego jest koncepcja czasu cyklicznego, w którym co i raz wszystko dzieje się od nowa. Kiedy nie było jeszcze zegarów i kalendarzy, ludzie przypatrywali się przyrodzie. W naturze tyle zdarzeń się powtarza: dzień i noc, pory roku, fazy księżyca, przypływy i odpływy – dlaczego więc z dziejami świata miałoby być inaczej? Nawet Platon wierzył w kulistą naturę czasu i powtarzalność wszelkich zdarzeń co 36 tysięcy lat. Cykliczne pojmowanie czasu miało też poważne oparcie w mitach i związanych z nimi obrzędach, polegających na odtwarzaniu stworzenia świata. Wieczne odradzanie się i cykliczny powrót tych samych wydarzeń w identycznej postaci łatwiej było znieść, niż świadomość przemijania i nieodwracalności czasu. Majowie – skądinąd twórcy doskonałego kalendarza – wierzyli, że historia powtarza się co 260 lat. To zresztą ich zgubiło, gdy nie podjęli walki z Hiszpanami, uważając ich atak za nieuchronną katastrofę, kończącą kolejny cykl. Pojmowanie czasu jako drogi biegnącej od przeszłości w przyszłość, zakorzeniło w ludzkich umysłach dopiero chrześcijaństwo – w przekonaniu, że przyjście Chrystusa na ziemię i Jego śmierć, były wydarzeniami niepowtarzalnymi. Czas chrześcijański jest więc linearny, ale zarazem stanowi zamknięty cykl, którego początek i koniec wyznaczają stworzenie świata i Sąd Ostateczny.
Lecz nie tylko cykliczność czasu jest powodem długich badań naukowców. Nauka potwierdza to, co podpowiada nam intuicja – czasu nie da się cofnąć. Nie wiemy dlaczego, ale wiemy, co z tego wynika. Żaden z przeżytych przez nas dni nigdy więcej nie powróci. Może to wydawać się okrutne i tragiczne, z drugiej jednak strony – przemijanie czyni każdą chwilę niepowtarzalną, a przez to bezcenną. Chociaż chciałoby się nieraz cofnąć czas, do rzeczy minionych możemy wrócić tylko we wspomnieniach.
Czy jednak zmienilibyśmy nasz świat na taki, w którym nie płynąłby czas i wszystko trwałoby w niezmienionej postaci przez całą wieczność?
Komentarze [8]
2006-04-08 18:49
Ja bym nie galopowała tak daleko, żeby obrażać kogoś w tak idiotyczny sposób i w tak nieodpowiednim miejscu. Tyle tylko, że wałkowanie tych samych tematów przez tysiąclecia jest śmiertelnie nudne.
2006-04-05 18:15
daj namiary na kursy
2006-04-05 15:24
śmiem twierdzić, że poziom artykułów solarii jest tak samo żenujący jak poziom artykułów straszyny. dlaczego solarii widzi drzazgę w oku straszyny, a belki w oku własnym nie dostrzega? zarówno solarii jak i straszynie grześ zaleca zajęcia bardziej pożyteczne od pisania, takie jak ogrodnictwo, modelarstwo, czy birofilistyka.
2006-04-05 06:27
wiem Solarii…” przemijanie czyni każdą chwilę niepowtarzalną, a przez to bezcenną.” po prostu chcialem cos na siłę z tego wyciągnąc…
2006-04-05 00:01
Jugos to Ty chyba nie wiesz co oznacza Carpe Diem!
przykro mi straszku, ale chyba musze zgodzic sie z grzesiem ( no moze oprocz ostatniego zdania)
2006-04-04 14:55
straszyna sama nie wie do czego dąży, bo straszynie nie chodzi o żadne dążenie. straszyna chce po prostu napisać dużo o niczym, żeby pokazać koleżanką i kolegą, że straszyna jest kimś, bo potrafi napisać dużo o niczym. wynik jest taki, że straszyna jest nikim i o niczym pisze.
2006-04-03 20:23
po drugim razie nie widzę tu więcej poza Carpe Diem… może mi inne, bardziej wykształcone umysły wyjaśnią...
2006-04-03 20:21
hmmm…jest to jakieś takie naukowe…tylko nie bardzo rozumiem do czego dążysz (czytam jeszcze raz)
- 1