Szkolna Gazeta Internetowa Liceum Ogolnoksztalcacego im. Mikolaja Kopernika w Tarnobrzegu

Nic nie może przecież wiecznie trwać   

Dodano 2020-07-01, w dziale inne - archiwum

Myślę, że słowa - zaczerpnięte z popularnej niegdyś piosenki Anny Jantar - idealnie wręcz pasują na tytuł ostatniego artykułu, jaki piszę dla naszego „Lessera”. Trzy lata spędzone w redakcji tego pisma minęły jak z bicza strzelił i tak naprawdę nie dociera do mnie jeszcze, że po wakacjach nie spotkam się już w naszym akwarium z kolegami i koleżankami z redakcji i nie będzie mi również dane dzielić się z wami, czytelnicy, swoimi przemyśleniami. Coś mi mówi, że sporo wody w Wiśle upłynie zanim oswoję się z tą myślą, ale kiedyś to przecież nastąpi, a czas, jaki spędziłam w murach naszego „Kopernika”, stanie się dla mnie wówczas wspomnieniem. Wspomnieniem pięknym, ale tylko wspomnieniem.

/pliki/zdjecia/all1.jpg Mój ostatni tekst będzie nieco nostalgiczny, ale chyba rozumiecie, że inaczej nie da się go napisać. A jeśli nawet się da, to ja po prostu tego jeszcze nie potrafię. Nie lubię pożegnań. Oczywiście świetnie o tym wiem, że zamknięcie jednego rozdziału w życiu, otwiera kolejny, ale świadomość tego faktu mimo wszystko mi nie pomaga. Jednego jestem wszak pewna. Tę moją przygodę z dziennikarstwem będę wspominała jeszcze przez długie lata i to z niebywałym sentymentem.

Decyzja o dołączeniu do redakcji SGI Lesser zdeterminowała w pewnym sensie moje szkolne życie. Ujawnianie publiczne własnych poglądów, przekonań, opinii, myśli i poddanie ich ocenie innych ludzi, było dla mnie zupełnie nowym doświadczeniem, ale rozwinęło mnie jako człowieka i nie pozostało bez wpływu na kształtowanie mojej osobowości. Sprawdziłam swoją sumienność, wytrwałość, pracowitość, odporność, obowiązkowość i kreatywność (ta czasami mnie opuszczała, ale zawsze powracała). Wszystkie doświadczenia, jakie zebrałam pisząc dla „Lessera”, sprawiły, że jestem teraz właśnie taka. Wierzę, że obecna wersja mnie jest lepsza od poprzedniej, ale nie zamierzam na tym poprzestać, bo w życiu chodzi o to, by ciągle się rozwijać, gdyż ci, którzy tego nie robią, stoją w miejscu.

Pamiętam jak w pierwszej klasie, w drugim tygodniu września, czekałam ze stresem przed salą 301, aby zapytać prof. Zbigniewa Rybę, czy i na jakich warunkach mogę dołączyć do redakcji „Lessera”. Spotkanie przebiegło w bardzo miłej atmosferze. Pan profesor upewnił się, czy spełniam warunki formalne, po czym poinformował mnie o obowiązujących w gazecie zasadach i zachęcił do napisania dwóch tekstów, które w jego opinii miały pokazać mu moje umiejętności i ostatecznie zadecydować o moim ewentualnym przyjęciu w poczet dziennikarzy tarnobrzeskiego „Kopernika”. Pomysły na debiutanckie teksty przyszły co prawda spontanicznie, ale przyznam, że w trakcie ich pisanie towarzyszył mi niemały stres. Zaproponowałam czytelnikom opowiadanie (pierwsze, jakie napisałam w życiu) oraz informacyjny tekst o subkulturach. Dzisiaj z pewnym politowaniem patrzę na te moje pierwsze publicystyczne wprawki i chętnie zmieniłabym w nich pewne fragmenty, ale wówczas byłam z siebie bardzo dumna. Ich ocena, dokonana przez profesora i redaktora naczelnego, była jednak życzliwa, zatem zostałam oficjalnie zaproszona do współpracy, a po kilku dniach te moje debiutanckie teksty ukazały się w „Lesserze”. Miałam sporo obaw, czy czytelnicy przyjmą te teksty równie życzliwie. Jak się okazało niepotrzebnie, gdyż czytelnicy przyjęli je bardzo przychylnie, co dało mi niezwykłego kopa i zmotywowało do dalszej pracy nad sobą.

I tak zaczęła się moje przygoda z „Lesserem”, która trwała nieprzerwanie przez trzy lata. Dziś mogę napisać, że było to niezwykle cenne doświadczenie, co bez wątpienia potwierdzą wszyscy moi koledzy i moje koleżanki z redakcji. Pisanie dla SGI Lesser to bowiem nie tyle forma doskonalenia własnych umiejętności językowych, których przybywało z każdym tekstem, co kształtowanie swojej osobowości. Mnie nauczyło wytrwałości, odpowiedzialności, systematyczności, odporności, walki z wrodzonym lenistwem i brakiem weny, która jak powszechnie wiadomo przychodzi wtedy, kiedy chce, a nie wtedy, kiedy jej potrzebujemy. Przekonałam się o tym nie raz na własnej skórze. Czasem pisałam artykuł przez tydzień, a innym razem wystarczyło mi na to kilka godzin. Czasu na pisanie tekstów nie miałam niestety nigdy zbyt wiele, ale mimo to zawsze starałam się go jakoś wygospodarować, bo nie chciałam nikogo zawieść i jednocześnie chciałam pokazać, że jestem osobą solidną i odpowiedzialną. Przez trzy lata starałam się więc pisać możliwie regularnie, choć nie zawsze mi się to udawało, dlatego zdarzało mi się też pisać „karne” teksty. W tym miejscu, drodzy czytelnicy, zdradzę wam, że w naszej redakcji obowiązuje taka zasada, że jeśli dziennikarz nie prześle w ciągu miesiąca choćby jednego tekstu do publikacji, to otrzymuje karny tydzień na napisanie dwóch tekstów. Jeżeli tego nie zrobi w ustalonym terminie (bez podania uzasadnionych powodów), musi opuścić redakcję. Mnie przytrafiło się pisanie w karnym terminie może ze dwa lub trzy razy. I choć wtedy utrudniło mi to życie, to teraz widzę, że nauczyło mnie ewidentnie lepiej organizować sobie czas, z czym bywało różnie. Ba, zaczęłam też notować sobie w różnych, niekiedy dziwnych sytuacjach pomysły tematów, które wydawały mi się warte poruszenia w kolejnych artykułach. Gdy piszę te słowa, zostało mi do matury kilka dni, ale czuję się dziwnie spokojna, co zawdzięczam chyba właśnie temu, że udało mi się dobrze zaplanować i zrealizować wszystkie powtórki.

Gdy Wy, drodzy czytelnicy, będziecie czytać ten tekst, ja będę już po maturze, ale coś mi się wydaje, że nie przestanę się dziwić się, że ten czas upłynął mi tu tak szybko. A przecież jeszcze nie tak dawno kończyłam gimnazjum, wybierałam szkołę i składałam wniosek o przyjęcie do „Kopernika”, publikowałam debiutanckie teksty w „Lesserze”, wypełniałam deklaracje maturalne, szukałam sukienki i butów na studniówkę… To wszystko było tak niedawno.

Chciałabym przeprosić pana prof. Rybę za swoją niesolidność oraz podziękować mu za podsuwanie pomysłów na kolejne teksty, gdy zawodziła wena oraz za cenne uwagi, których nigdy dosyć. Ba, z dzisiejszej perspektywy chciałbym podziękować mu nawet za te wszystkie maile, którymi stawiał nas, dziennikarzy do pionu, motywując nas do natychmiastowego działania. Chciałbym również podziękować za słowa wsparcie i otuchy kolegom i koleżankom z redakcji, z którymi współtworzyłam to pismo, a także kolegom webmasterom, którzy zawsze dokładali starań, by nasza gazeta zachęcała czytelników nie tylko wyglądem, ale i profesjonalnie lokowanymi publikacjami. Bardzo bym chciała, aby moja podróż z „Lesserem” mogła nadal trwać, ale wiem, że nie jest to niestety już możliwe. Tak więc „Lesser” staje się tym samym dla mnie powoli jedynie pięknym wspomnieniem, choć mogę was zapewnić, że od tej pory będę zaglądała na jego łamy jako czytelnik. Wierzę, że młodsi dziennikarze tego pisma zadbają o nie, bo ten projekt naprawdę jest tego wart. Myślę, że możecie być z tego dumni, że jesteście częścią historii tej gazety i możecie ją nadal współtworzyć, a z czasem docenicie zapewne również to, czego was ten projekt nauczył.

Grafika: własna

Oceń tekst
  • Średnia ocen 5.4
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
  • 6
Średnia ocena: 5.4 /16 wszystkich

Komentarze [2]

~była lesserka
2020-07-02 16:49

Dzięki Allurily. Czesto czytalam twoje teksty. A swoją drogą świetnie cię rozumiem. Kilka lat temu też tak się czulam.

~Krab
2020-07-02 16:15

Szkoda że to już koniec. Fajne pożegnanie.

  • 1

Dodaj komentarz

Możesz używać składni Textile Lite

Aby wysłać formularz, kliknij na lwa (zabezpieczenie przeciw botom)

Najaktywniejsi dziennikarze

Luna 98luna
Komso 31komso
Artemis 24artemis
Hush 10hush

Publikujemy także w:

Liczba osób aktualnie czytających Lessera

Znalazłeś błąd? - poinformuj nas o tym!
Copyright © Webmastering LO Tarnobrzeg 2018
Do góry