Szkolna Gazeta Internetowa Liceum Ogolnoksztalcacego im. Mikolaja Kopernika w Tarnobrzegu

Nie jestem gwiazdą   

Dodano 2009-12-20, w dziale wywiady - archiwum

Z Arturem Barcisiem udało mi się porozmawiać podczas XXXII Barbórkowej Dramy Teatralnej. Spotkaliśmy się w przerwie pomiędzy dwoma spektaklami, które Teatr Capitol prezentował na deskach Tarnobrzeskiego Domu Kultury.

Andrew: Jesteśmy po pierwszym spektaklu, za pół godziny kolejny raz pokażecie w Tarnobrzegu „Dziwną Parę”. Jak przyjęła Was tarnobrzeska publiczność?

Artur Barciś: Mieliśmy standing ovation, więc chyba było dobrze!

Andrew: Widziałem niemal wszystkie spektakle podczas Dramy Teatralnej, ale chyba nigdy nie było owacji na stojąco, więc wielkie gratulacje. No ale nie ma się czemu dziwić, w końcu na scenie widzieliśmy same gwiazdy…

Artur Barciś: Ale chyba nie mówi Pan o mnie?

Andrew: Pan nie jest gwiazdą?

Artur Barciś: Nie, ja jestem aktorem.

Andrew: Tak, popularnym aktorem. Szczerze mówiąc, to faktycznie nie jest Pan gwiazdą, bo jeśliby patrzeć na Pańską karierę przez pryzmat kryteriów, jakimi rządzą się programy telewizyjne, to Pan kompletnie się nie nadaje na gwiazdę. Bo zdaje się, że nie tańczył Pan ani na parkiecie, ani na lodzie, w cyrku też Pana nie było, nie mówiąc już o śpiewaniu.

Artur Barciś: W żadnym z tych programów nie brałem udziału. Owszem, aktorstwo czasem wiąże się z popularnością, ale nie koniecznie z gwiazdorstwem. Gwiazda to ktoś, kto z powodu swojej popularności i bez względu na to, czy coś potrafi czy nie - bo niektórzy ludzie są przecież znani z tego, że są znani – otoczony jest pewnym nimbem, który zazwyczaj kreowany jest przez agenta, który tę gwiazdę prowadzi.

Andrew: Znów występuje Pan z Cezarym Żakiem…

Artur Barciś: To nie są znów takie częste zdarzenie, te moje występy z Cezarym. Graliśmy raptem w dwóch serialach – „Ranczu” i „Miodowych Latach”. Dobrze się nam współpracuje, przyjaźnimy się prywatnie i to bardzo pomaga. Znamy swoje możliwości, jednocześnie cały czas stawiamy sobie wyżej poprzeczkę.

Andrew: Ale jakie to były seriale! „Miodowe Lata” zaczęliście produkować pod koniec lat 90, teraz mamy rok 2009, a Polsat cały czas powtarza perypetie Karola i Norka. Ten serial wpisał się z pewnością w kształtowanie naszej rodzimej popkultury. Zastanawiał się Pan, dlaczego Polacy to lubią?

Artur Barciś: To jest chyba po prostu dobra komedia. Powiem nieskromnie, że pewnie w dużej mierze jest to zasługa mojej współpracy z Cezarym Żakiem.

Andrew: Producenci „Rancza” sprytnie wykorzystali Wasz poprzedni sukces?

Artur Barciś: Nie, skąd. W tym samym czasie miała się rozpocząć produkcja „Doręczyciela” jednak została przełożona z przyczyn finansowych. Rola Czerepacha w „Ranczu” była nie obsadzona, więc w międzyczasie, czyli przed kręceniem „Doręczyciela”, postanowiłem tam wystąpić. I jak się okazało moja postać spotkała się z sympatią widzów, a wątek został nieco rozwinięty.

Andrew: No właśnie, serial „Doręczyciel”, dlaczego aż trzy lata czekaliście na rozpoczęcie produkcji?

Artur Barciś: „Doręczyciel” był nieco trudniejszym projektem, wymagającym większej uwagi. Poza tym, władze Telewizji Publicznej cały czas się zmieniały. Jedni zdecydowali się realizować nasz projekt, ale przyszli następni, którzy znowu nie chcieli. Przyszła kolejna władza, zastanawiała się, ale potem przyszła jeszcze inna, która stwierdziła, że chyba jednak nie chcą „Doręczyciela”, ale wzięła się za poprawianie scenariusza. I tak go poprawili, że bardzo trudno było z tego zrobić dobry serial.

Andrew: W mediach dużo mówiło się wtedy, że chcieliście zrobić coś w stylu polskiego „Forresta Gumpa”.

Artur Barciś: Nie, nigdy nie braliśmy sobie za wzór Forresta Gumpa. To był wymysł prasy. Główny bohater jest upośledzony umysłowo, co czyni go w jakimś sensie podobnym do Forresta Gumpa, ale tylko poprzez tę dolegliwość, dlatego staramy się odcinać od tych porównań.

Andrew: To był trochę inny serial. Główny bohater był postacią bardzo specyficzną, chorą. Wasza produkcja zdecydowanie wyróżniała się na rynku, bo chcieliście zrobić coś innego. I nie jest Panu przykro, kiedy włączy Pan Telewizję Publiczną i widzi na przykład „Barwy Szczęścia” czy „M jak Miłość”? Broń Boże nie chcę deprecjonować tych produkcji, ale wy chcieliście zrobiliście coś innego, coś co by się wyróżniało…

Artur Barciś: Nie mogę nic powiedzieć na temat tych produkcji, bo nie widziałem żadnego odcinka… I w dużej mierze nie dlatego, że jestem tak bardzo zapracowany, ale ja po prostu nie jestem fanem takich telenowel. Interesują mnie takie produkcje jak „Ranczo”, seriale z prawdziwego zdarzenia, nie dlatego, że w nim gram, ale uważam, że to dobry serial telewizyjny – nie telenowela.

Andrew: Trudno wcielić się w rolę upośledzonego człowieka?

Artur Barciś: Dosyć trudno… to wyzwanie, żeby zagrać kogoś, kim się zupełnie nie jest.

Andrew: Oglądalność „Doręczyciela” wahała się w granicach 6 milionów – to dużo. A kontynuacji nie będzie, bo tak chcą politycy?

Artur Barciś: Decyzję o zamknięciu projektu podjął prezes Farfał – znany ze swoich poglądów. Trudno, żeby były neofaszysta dawał pieniądze na bohatera, który jest upośledzony umysłowo. Nie wiem, być może jak znów zmienią się władze, to może uda się stworzyć kontynuację, ale na tę decyzję nie mam żadnego wpływu.

Andrew: Sytuacja w jakiej obecnie znajduje się TVP nie jest najlepsza, prawda?

Artur Barciś: No cóż, widzę co się dzieje w TVP. Nie dzieje się tam najlepiej, powiem nawet, że dzieje się bardzo źle. I wiem to między innymi dlatego, że moja żona tam pracuje, więc mam relacje z pierwszej ręki.

Andrew: Da się zmienić tę sytuację? Można zrobić w Polsce taką telewizję publiczną jak chociażby BBC w Wielkiej Brytanii? Czy jest możliwe stworzenie Telewizji Publicznej wolnej od wpływów politycznych…

Artur Barciś: Oczywiście, że jest możliwe i mam nadzieje, że się uda. Przede wszystkim trzeba tę instytucję odpolitycznić. To oczywiście wbrew pozorom jest możliwe, mimo, że od początku jej istnienia jest ona w rękach polityków. Powstał nawet projekt ustawy społecznej, który może całą tę sytuację zmienić i poprawić.

Andrew: W naszym mieście również borykamy się z wieloma kulturalnymi problemami, nie wiem czy jest Pan w stanie sobie wyobrazić, że w 50 tysięcznym mieście nie ma kina…

Artur Barciś: Niestety, słyszałem o tym. Powiem więcej, nie ma nawet dobrego hotelu z dostępem do Internetu, o czym przekonuję się na własnej skórze.

Andrew: Sam Pan widzi. Nie ma u nas nie tylko kina, teatru czy filharmonii, ale nie ma także centrów handlowych. Ostatni film, z Pana udziałem – „Galerianki” – był szeroko komentowany wśród młodych ludzi.

Artur Barciś: Grałem ojca głównej bohaterki. Zresztą, brałem udział w pierwowzorze „Galerianek”, trwającym 20 minut, który był jednym z pierwszych projektów Kasi Rosłaniec (reżyserki i scenarzystki filmu – przyp. red.). Udało się jej otrzymać pieniążki na film fabularny i jakby naturalną konsekwencją było to, że wystąpiłem w tej produkcji.

Andrew: „Galerianki” otrzymały już kilka nagród. Dobrze się Panu współpracowało z Kasią Rosłaniec?

Artur Barciś: Bardzo dobrze, chociaż wycięła dwie moje sceny (śmiech).

Andrew: „Galerianki” traktują o problemie polskiej młodzieży. A co Pan myśli na ten temat?

Artur Barciś: Nie lubię generalizować, kategoryzować. Nie mogę powiedzieć, że jest bardzo mądra lub przedsiębiorcza. Jedni są tacy, drudzy są inni. Jestem w stanie powiedzieć coś o Panu, o swoim synu. Nie znam Pana, ale wydaje mi się, że jesteśmy podobni – nie znam Pana ambicji, planów, wyników w nauce czy sposobu dążenia do celu. Jednak sam fakt, że udało się Panu namówić mnie na wywiad bardzo dobrze o Panu świadczy. Myślę, że młodzież cały czas jest jednak bardzo do siebie podobna.

Andrew: Bardzo mi miło. Jako młody człowiek, mieszkał Pan na przedmieściach Częstochowy, jednak mimo to udało się Panu odnieść sukces.

Artur Barciś: Udało mi się, tak i bardzo się z tego cieszę. Przede wszystkim trzeba chcieć – to już bardzo, bardzo dużo. Trzeba też coś umieć. Zawsze mówię, że ludzi dzieli się na tych, którzy chcą i na tych, którym się nie chcę. Tylko ci, którzy chcą popychają świat do przodu, reszta się przygląda.

Andrew: „Dziwna Para” zbiegła się w czasie z premierą „Mojej Córeczki” Tadeusza Różewicza w której gra Pan główną rolę. A jakie ma Pan plany na przyszłość?

Artur Barciś: Woody Allen mawiał kiedyś: Jeśli chcesz rozśmieszyć Pana Boga, opowiedz mu o twoich planach na przyszłość. Póki co planujemy kontynuację „Rancza” na tych wakacjach, a dalej cóż… zobaczymy jak potoczy się życie.

Grafika: własna +

Oceń tekst
  • Średnia ocen 5.2
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
  • 6
Średnia ocena: 5.2 /45 wszystkich

Komentarze [6]

anonim
2010-01-20 13:19

No, no idziesz w górę.....

~bordunka
2009-12-29 23:19

No rozmowa z kimś takim… Gratuluje. Więcej takich wywiadów.

~anonim
2009-12-21 15:21

czytajac jego wypowiedzi powiem stanowczo ;
wywarł na mnie złe wrażenie, już tego aktora nie lubię i wydaje się niemiły i niesympatyczny.

~anonim
2009-12-21 15:13

wielkie WOW

Fenrir
2009-12-20 15:48

Z mojej strony wychwyciłem tylko kilka błędów różnych kategorii (m.in. Forresta Gumpa, nie Gampa :P). Dobry wywiad. Pzdro Endrju ^^

~anonim
2009-12-20 12:42

Szacun za namówienie go na wywiad, podoba mi się

  • 1

Dodaj komentarz

Możesz używać składni Textile Lite

Aby wysłać formularz, kliknij na słonia (zabezpieczenie przeciw botom)

Najaktywniejsi dziennikarze

Luna 100luna
Komso 31komso
Artemis 24artemis
Hush 10hush

Publikujemy także w:

Liczba osób aktualnie czytających Lessera

Znalazłeś błąd? - poinformuj nas o tym!
Copyright © Webmastering LO Tarnobrzeg 2018
Do góry