Niechlubne korzenie psychochirurgii
Zapewne nie raz mieliście taką sytuację, gdy ze zwykłej rozmowy na lekcji wynieśliście coś zupełnie innego, niż oczekiwałby wasz nauczyciel? Ostatnio i mnie się coś podobnego przydarzyło. Z rozmowy z przyjaciółką wyniosłam naprawdę interesujący temat. Lobotomia - mówi wam to coś? Mnie nie za bardzo coś mówiło, bo biologiczne sfery nauki nie należą do moich ulubionych, ale moje zainteresowanie wzrosło radykalnie, gdy w naszej rozmowie padło jeszcze hasło o zmianie osobowości.
W dawnych czasach istniało takie powiedzenie: „zdrowych uczyli chorzy, aby inni chorzy mogli być zdrowi”. Może trochę niezwykłe, ale ma chyba sens, kiedy uwzględni się zjawisko lobotomii, która większości ludzi nie kojarzy się nazbyt pozytywnie. Były to czasy narodzin psychochirurgii. Naukowcy prowadzili wówczas fundamentalne badania mózgu, próbując ustalić, czy jest to organ homogeniczny, tzn. taki, którego każda część odpowiada za cały organizm, czy też tylko za pewne obszary, a zatem i określone działania.
Przenieśmy się zatem na początek do wieku XIX, a dokładnie do 13 września 1848 roku, gdy podczas budowy kolei w stanie Vermont miał miejsce pewien niezwykły wypadek. Phineas Gage był tam kierownikiem, do którego obowiązków należało przygotowanie ładunków wybuchowych i umieszczanie ich w wydrążonych wcześniej otworach w przeznaczonych do usunięcia ścianach skalnych. Jego praca sprowadzała się do napełnienia otworu prochem strzelniczym, zainstalowania spłonki, a następnie zamknięcia otworu przez wypełnienie go piaskiem i ubicie całości stalowym prętem. Przy jednym z otworów Gage zamyślił się i zapomniał o nasypaniu warstwy piasku przed ubiciem zawartości otworu. Prawdopodobnie pod wpływem uderzenia metalem o skałę powstała iskra, która wywołała eksplozję. Pręt o długości 1 metra i wadze 6 kilo wyleciał w powietrze, wbił się w jego czaszkę pod kością jarzmową, przebił mu mózg, uszkadzając korę i substancję białą, a następnie poleciał 30 metrów dalej. Zaskakujące dla obserwatorów było to, że gdy Gage'a odzyskał przytomność, mógł mówić i przetrwał 45 minutową drogę do budynku kolejowego, gdzie zajął się nim lekarz. Ten stwierdził, że poszkodowany ma regularny puls, a źrenica lewego oka reaguje na światło, co świadczyło o tym, że utrata krwi była niewielka i nie uszkodzono nerwu wzrokowego. Po stosunkowo krótkiej rekonwalescencji Gage powrócił więc do pracy. Wydawało się pozornie, że mimo dramatycznych okoliczności wypadku, poszkodowanemu nic wielkiego się nie stało. A jednak. Ci, którzy znali Phineasa zauważyli radykalną zmianę w jego zachowaniu. Ten kulturalny, pracowity, zrównoważony człowiek i bardzo dobry pracownik zmienił się bowiem w wulgarną i porywczą osobę, która nie była już zdolna do konsekwentnego dążenia do wyznaczonych celów. Został więc po pewnym czasie zwolniony z pracy, ale do końca życia zachował ów pręt, z którym został nawet pochowany.
Przypadek Gage’a był jednym z pierwszych udokumentowanych dowodów na to, że uszkodzenie płatów czołowych może mocno wpływać na zmianę osobowość i interakcje społeczne jednostki. Wcześniej uważano bowiem powszechnie, że ta część mózgu nie odgrywa szczególnej funkcji w tworzeniu osobowości człowieka. Opierając się na przypadku Gage’a, neurolog António Damásio przedstawił teorię łączącą płaty czołowe z kontrolowaniem emocji i procesem podejmowania decyzji. Niektóre źródła sugerują, że jego wypadek stał się też inspiracją dla zabiegu lobotomii, która przez pewien okres uznawana była za skuteczny sposób leczenia nadpobudliwości, depresji, histerii i wielu innych przypadłości psychicznych (metoda ta dominowała jako forma leczenia zaburzeń psychiatrycznych w pierwszej połowie XX wieku, przed wynalezieniem psychiatrycznej farmakoterapii).
Czym jest więc owa lobotomia, zwana też lobotomią czołową? To agresywny i mocno dyskusyjny zabieg neurochirurgiczny, polegający na celowym uszkodzeniu połączeń kory przedczołowej z innymi strukturami mózgowia, co pozwalało rzekomo leczyć chorych na schizofrenię i na inne ciężkie choroby psychiczne. Jako pierwszy zabieg ten wykonał António Egas Moniz 12 listopada 1935 roku. Zabiegowi temu, polegającemu na zniszczeniu płata czołowego za pomocą spirytusu bezwodnego, poddana została 63-letnia kobieta, cierpiąca z powodu depresji, lęków, halucynacji urojeń i bezsenności. Prasa informowała dwa miesiące później, że stan pacjentki uległ poprawie. Ogromny wkład w rozwój lobotomii mieli także amerykańscy neurolodzy Walter J. Freeman oraz James Wattsem, którzy 4 października 1936 roku wykonali pierwszy zabieg lobotomii w Stanach Zjednoczonych. Ich pacjentka również cierpiała z powodu zaburzeń depresyjnych, ale tuż po operacji mówiła dziennikarzom, że czuje się szczęśliwa. Co prawda jakieś sześć dni po zabiegu wystąpiły u niej zaburzenia mowy i dezorientacja, ale wcześniej samodzielnie wróciła do swojego domu, co medycy zinterpretowali jako sukces metody. Były więc sukcesy, ale były też porażki. Jedną z większych była nieudana lobotomia Freemana przeprowadzona na Rosemary Kennedy, po której pacjentka stała się niepełnosprawna. Kolejne zabiegi pokazały, że mimo wyraźnej poprawy stanu psychicznego, pacjenci poddani lobotomii cierpieli z powodu zmian w ich osobowości oraz innych powikłań. Według ówczesnych badań u 67% poddanych zabiegowi nastąpiła poprawa ich stanu, natomiast u 26% procent występowały nawroty choroby wymagające dalszego leczenia. Nie mniej istotny był także wysoki wskaźnik śmiertelności pacjentów (badanie przeprowadzone w latach 1947–1958 wykazało śmiertelność na poziomie 7,4%).
W Europie wykonywano ten zabieg metodą Moniza rutynowo (w Polsce w latach 1947–1951 przeprowadzono 176 lobotomii przedczołowych) mniej więcej do lat 60. XX wieku. Potem, po wprowadzeniu do stosowania chloropromazyny, zabiegi te zostały zarzucone, a w niektórych krajach nawet zakazane (ZSRR). Ale warto zauważyć, że E. A. Moniz otrzymał w roku 1949 Nagrodę Nobla za badania nad lobotomią.
Dlaczego jednak zaprzestano stosowania tej procedury? No cóż, jak to zwykle bywa, w pewnym momencie krytyków lobotomii było zdecydowanie więcej niż tych, którzy byli za stosowaniem tej metody. Pojawiało się zbyt wiele "ale". Kolejne badania potwierdziły, że znaczna część osób, które przebyły lobotomię, stawała się aż nadto spokojna. U znacznego odsetka operowanych dochodziło nawet do wyjątkowego stępienia ich emocjonalności. Pacjenci ci stawali się apatyczni, bierni w i miewali znacznego stopnia problemy z koncentracją. U sporej części pacjentów dochodziło też do różnorodnych problemów somatycznych, wśród których można by wymienić np. częste wymioty i zaburzenia kontrolowania procesów fizjologicznych, takich jak oddawanie moczu czy stolca. Nie można nie wspomnieć również o tym, że niektórzy pacjenci po przebyciu lobotomii po prostu umierali. Inaczej mówiąc okazało się, że nie istnieją jednak naukowe przesłanki świadczące o tym, że lobotomia jest bezpieczną i skuteczną metodą leczenia chorób psychicznych.
Dziś zabiegi psychochirurgiczne stosowane są bardzo rzadko, zawsze pod nadzorem specjalnych komisji (chodzi o kwestie etyczne) i przeprowadzane są przez multidyscyplinarne zespoły. Stosuje się je tylko wtedy, gdy zaburzenia pacjentów opierają się leczeniu farmakologicznemu bądź innym terapiom, a ich obecność jest przyczyną uniemożliwiającego im normalne życie cierpienia. Jedną ze stosowanych obecnie technik jest termokoagulacja, czyli precyzyjne uszkadzanie wybranych obszarów mózgu za pomocą elektrody. Inne wykonywane dziś zabiegi neurochirurgicznych to: przednia cingulotomia, traktotomia podogoniasta, leukotomia limbiczna i przednia kapsulotomia. Niestety, wszystkie takie zabiegi, tak jak wspomniałam, wykonuje się wyłącznie w sytuacjach wyjątkowych, bo po zabiegach tych występują nadzwyczaj czesto objawy uboczne.
Grafika:
Komentarze [1]
2018-11-27 18:32
Psychiatra to nie lekarz a szarlatan.
- 1