Szkolna Gazeta Internetowa Liceum Ogolnoksztalcacego im. Mikolaja Kopernika w Tarnobrzegu

Skazany na Holmesa   

Dodano 2018-10-16, w dziale inne - archiwum

Wielu ludzi kojarzy Arthura Canon Doyle’a wyłącznie z Sherlockiem Holmes’em. Nie da się zaprzeczyć, że przez ponad sto lat stworzona przez niego postać detektywa była inspiracją dla całej rzeszy różnych twórców, a on sam na stałe zapisał się w historii jako literacka wizytówka Wielkiej Brytanii. Cóż, stworzenie kultowej postaci zapewnia nieprawdopodobną popularność i niezły zarobek, ale nie jest to takie proste. Zapewne wydaje się wam, że większość twórców marzy o takiej karierze. Ja tak nie sądzę, bo życie pokazało, że postać Sherlocka stała się dla jego twórcy raczej przekleństwem.

/pliki/zdjecia/hol1.jpgAutor postaci detektywa Sherlocka Holmesa, Arhur Canon Doyle, urodził się w połowie XIX wieku. Studiował medycynę na prestiżowej uczelni w Edynburgu i to właśnie tam narodził się pomysł na tę postać. Jej pierwowzorem fizycznym był niejaki profesor Joseph Bell, wykładowca Doylea z uniwersytetu, mający zwyczaj wysuwania niezwykle trafnych wniosków z pozornie nieistotnych, drobnych przesłanek. Był to bardzo dobry chirurg, który słynął w środowisku z diagnoz (uwzględniał nie tylko objawy, ale i życie pacjenta).

Bohater Doyle'a, Holmes, był świetnym detektywem i podobnie jak ów profesor, wykorzystywał do rozwiązywania kryminalnych zagadek metody, którą sam Doyle określał mianem dedukcji, choć w rzeczywistości była to obdukcja (jeden z trzech znanych nauce typów rozumowania - oprócz indukcji i dedukcji), która polega na opracowaniu najbardziej prawdopodobnego wyjaśnienia określonego zbioru faktów w oparciu o wyniki wnikliwej obserwacji, znajomość psychologii, praw chemii, fizyki, matematyki i balistyki, z uwzględnieniem wiedzy z kulturoznawstwa i religii. Pomysł musiał jednak zaczekać, bo dopiero po zamknięciu praktyki lekarskiej, co miało miejsce w 1890 roku, postanowił zająć się pisarstwem na poważnie.

„My ludzie w literaturze szukamy potwierdzenia zwycięstwa dobra nad złem, bez względu na to, kto to zło unicestwia. Odpowiadając na to społeczne zapotrzebowanie, chciałem stworzyć typ detektywa naukowca, rozwiązującego tajemnicze zbrodnie na podstawie faktów, a nie dzięki głupocie zbrodniarza czy siłom nadprzyrodzonym” - wspominał pisarz w swoich pamiętnikach. Jego pierwsze opowiadanie "Studium w szkarłacie" (1887) można zatem potraktować jako wstęp do całej sagi. Pojawia się w nim po raz pierwszy detektyw Sherlock Holmes oraz towarzyszący mu dr Watsona, który po powrocie z Afganistanu poznaje Holmesa i się z nim zaprzyjaźnia (to również on opowiada potem o poczynaniach błyskotliwego detektywa). Dowiadujemy się w tym opowiadaniu również, w jaki sposób obaj panowie trafili na Baker Street 221B. Mamy tu też ich pierwsze wspólne śledztwo, będące popisem zdolności analitycznych Sherlocka. Wspomniane opowiadanie Doyle odrzucono jednak w kilku gazetach. Dopiero wydawca Ward, Lock & Co., zgodził się na publikację, choć wypłacił autorowi za nie zaledwie 25 funtów. /pliki/zdjecia/hol2.jpgKu zaskoczeniu wydawcy opowiadanie Doyle zastało bardzo ciepło przyjęta przez czytelników jego pisma. To zachęciło naturalnie Doyle do kontynuowania swojej kariery pisarskiej i stało się początkiem jednej z najpopularniejszych sag w historii literatury (w sumie napisał 56 odcinków).

Skrzynka pocztowa pisarza zaczęła wypełniać się listami od fanów z prośbami o pomoc w rozwiązaniu również ich problemów. Na początku wydawało mu się to nawet zabawne, ale bardzo szybko nad Doylem zaczęło krążyć widmo nierozerwalnego związku ze stworzoną przez siebie postacią. Dość miał jej już jakieś 6 lat później. Próbował się nawet jej pozbyć. W swojej autobiografii napisał: "Zrobię to, nawet jeśli tym samym pogrzebię swoje konto bankowe". A nieco dalej napisał też, że jeśli on "nie zabije” Holmesa, to ten z pewnością zabije niebawem jego. W 1893 doszedł do wniosku, że musi zakończyć ten etap i zająć się pisaniem ambitniejszych powieści. Tak więc tegoż roku ukazała się „Ostatnia zagadka”, która miała sfinalizować serię. Holmes zginął w tym opowiadaniu w starciu ze swym największym wrogiem, geniuszem świata przestępczego prof. Moriartym (obaj spadli z wodospadu Reichenbach). Wydawało mu się, że tym samym uwolnił się ostatecznie od tej postaci i będzie mógł poświęcić swój czas i literacki talent czemuś innemu. Nic z tego. Czytelnicy nie zaakceptowali uśmierceniu ukochanej postaci literackiej i zdesperowani oraz rozżaleni zaczęli domagać się w listach do Canon Doyla bezwzględnego przywrócenia Holmesa do świata żywych. Co odważniejsi nosili wtedy czarne przepaski na znak żałoby, nachodzili autora osobiście i grozili mu. Dla nich Sherlock Holmes nie tylko nie mógł umrzeć, ale i nie mógł zostać tak po prostu zastąpiony przez kogoś innego (Doyle próbował w fantastyczno – naukowej powieści „Zaginiony kwiat” wykreować zupełnie nową postać, ekscentrycznego naukowca Georga Chellengera).

Czytelnicy nie byli jednak zainteresowani tymi jego nowymi książkami. „Ty dzika bestio, jesteś mordercą, dzikim zwierzęciem bez sumienia. Mam nadzieję, że Bóg Cię skaże i nie pozwoli, aby tak potworna zbrodnia uszła Ci bez kary. Swym czynem straciłeś Pan przyjaciół w Anglii i nie tylko. Nic nas nie obchodzą pańskie łajdackie sztuczki. /pliki/zdjecia/hol3.jpgHolmes żyje, bo nikt przy zdrowych zmysłach nie da wiary, że ktoś taki jak on dałby się wykiwać pierwszemu lepszemu przestępcy. Nic nas nie obchodzi, jak Pan to zrobisz, ale radzimy, aby najdalej w ciągu roku przywrócił Pan Sherlocka Holmesa.” Jak sami widzicie, czytelnicy uwielbiali Holmes'a, który wydawał im się na tyle realny, że się z nim utożsamiali. Dziś wydaje się to nieco śmieszne i niedorzeczne, ale większość ówczesnych czytelników wierzyło, że Sherlock jest postacią z krwi i kości, zaś sam Arthur Canon Doyle w mniej lub bardziej wierny sposób spisuje jedynie jego przygody. Choć początkowo pogróżki te nie zrobiły na autorze większego wrażenia, to ostatecznie im uległ. Podobno wpływ na zmianę jego decyzji miała nie tyle presja wywierana przez czytelników i wydawcę, co oficjalna prośba samego króla Edwarda VII, który – jak się okazało – też był wielkim fanem tego detektywa. Zresztą tytuł szlachecki sir Canon Doyle zawdzięcza właśnie stworzonej przez siebie postaci detektywa. Otrzymał go od króla podobno w dowód sympatii i w ramach podziękowania.

Holmes powrócił więc w opowiadaniu "Pusty dom" (1903). Autor pisze w nim, że jego bohater tylko sfingował swoją śmierć. I choć wyjaśnienie tego sfingowania było naiwne i bardzo mocno naciągane, to wielbicielom tej postaci w zupełności wystarczyło, a sam Doyle wiedział już, że do końca swojego życia nie uwolni się od swojej postaci. Nie wiedział tylko jednego, a mianowicie tego, że udało mu się stworzyć nie tylko bardzo dochodowego herosa, ale też postać niezwykle istotną dla całej kultury popularnej. Opowiadania sir Arthura były przez lata nie tylko jednymi z najczęściej ekranizowanych opowieści, ale stały się także inspiracją dla wielu twórców z innych dziedzin. Do tej pory powstało ponad 200 filmów o tym brytyjskim detektywie, a w jego postać wcieliło się około 70 aktorów. Serię tę rozpoczął już w 1900 roku niemy film Arthura Marvina, który niestety nie zachował się do dziś.

W latach 30. i 40. królował klasyczny cykl z Basilem Rathbonem, a w latach 2009 i 2011 Guy Ritchie zaprezentował swoje przewrotne i dowcipne wersje, w których Holmesa zagrał Robert Downey Jr, a w rolę Doktora Watsona wcielił się Jude Law. W Wielkiej Brytanii w 2010 roku stacja BBC stworzyła mini serię, która na nowo zdefiniowała postać Sherlocka, potwierdzając tym samym, że ósme miejsce na liście "100 najbardziej wpływowych postaci, które nigdy nie istniały", nie należy do byle kogo. Ten najnowszy brytyjski serial "Sherlock", /pliki/zdjecia/hol4.jpgktórego akcja rozgrywa się współcześnie, doczekał się czterech sezonów (16 odcinków), zyskał rzesze fanów na całym świecie (prawa do emisji serii sprzedano do 180 krajów), a także uznanie w filmowej branży (kilkadziesiąt nominacji do prestiżowych nagród oraz 7 statuetek BAFTA i 9 EMMY).

Produkcji związanych z Sherlockiem Holmesem jest dziś wiele i wciąż powstają nowe. Ikona popkultury stała się również inspiracją dla twórców komiksów, gier komputerowych i innych serii. Na przykład postać doktora House’a ewidentnie wzorowana jest na Sherlocku Holmesie. W 13 odcinku 7 sezonu serialu dr Gregory House pokazuje swoje prawo jazdy, gdzie jako adres podany jest 221 Baker Street. Jedno jest pewne, Sherlock Holmes to detektyw o wielu twarzach. Dzięki kulturze masowej w naszej wyobraźni ukształtował się obraz flegmatyka w kraciastym płaszczu, charakterystycznej czapce o dwóch daszkach, z zakrzywioną fajką w ustach i lupą w dłoni. Co ciekawe atrybuty te w książkach pojawiają się jedynie sporadycznie. Popularny wizerunek Sherlocka Holmesa z kalabaszem w dłoni ewoluował nie z książek, a z późniejszych kreacji kinowych. I choć sir Arthur Canon Doyle nie żyje już od lat, to wielu fanów tej postaci nadal czeka na następne historie z tej serii.

Grafika:

Oceń tekst
  • Średnia ocen 5.3
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
  • 6
Średnia ocena: 5.3 /21 wszystkich

Komentarze [0]

Jeszcze nikt nie skomentował. Chcesz być pierwszy?

Dodaj komentarz

Możesz używać składni Textile Lite

Aby wysłać formularz, kliknij na słonia (zabezpieczenie przeciw botom)

Najaktywniejsi dziennikarze

Luna 100luna
Komso 31komso
Artemis 24artemis
Hush 10hush

Publikujemy także w:

Liczba osób aktualnie czytających Lessera

Znalazłeś błąd? - poinformuj nas o tym!
Copyright © Webmastering LO Tarnobrzeg 2018
Do góry