Niedosyt
Gdy zbliża się koniec sierpnia, każdy młody szachista z przyzwoitym rankingiem wyczekuje zbliżających się „Bisów”. Tradycją bowiem jest, że pod koniec wakacji rokrocznie odbywają się mistrzostwa polski juniorów w szachach szybkich i błyskawicznych. W ostatnich 3 latach stolicą tych rozgrywek był Rzeszów. Turniej ten standardowo trwa trzy dni, w tym przez aż dwa dni rozgrywane są szachy szybkie, a w ostatni dzień „blitz”, czyli szachy błyskawiczne. Dla wielu młodych szachistów to wyjątkowe wydarzenie, o czym przekonać może liczba zgłoszonych uczestników. W tym roku mistrzostwa kraju odbyły się w hali Widowiskowo-Sportowej Immobile Łuczniczka w Bydgoszczy i zgromadziły absolutnie rekordową w historii polskich szachów liczbę uczestników. Do turnieju zgłosiło się w kilku różnych kategoriach wiekowych ponad 1400 zawodników i zawodniczek w tym i ja (w mojej kategorii wiekowej C18, rocznik 2005- 2006, wystąpiło ich aż 121!). Myślę, że ta absolutnie rekordowa frekwencja spowodowana była nie tylko rosnącą z roku na rok popularnością tej gry, ale i stosunkowo sprawiedliwą lokalizacją turnieju.
Do turnieju przystąpiłem z rankingiem 1769. Większe oczekiwania względem siebie i w tym roku miałem w szachach błyskawicznych (tempo gry 3 min + 2 sek. na każdy ruch). Najpierw czekały mnie jednak pojedynki z moimi rówieśnikami w szachach szybkich (15 min + 10 sek. na każdy ruch). Turniej w szachach szybkich i w tym roku nie poszedł mi zbyt dobrze. Przez całe wakacje grałem głównie turnieje klasycznym tempem, dlatego grało mi się naprawdę trudno, bo nie mogłem się jakoś przestawić. Był to również mój pierwszy turniej od powrotu ze Słowacji, gdzie rozegrałem dwa turnieje pod rząd. Poza tym każdy szachista wie i z pewnością to potwierdzi, że szachy szybkie nie są wygodne i naprawdę trudno jest się tak z marszu na takie tempo gry przestawić. Reasumując, rozegrałem w turnieju szachów szybkich 11 rund. Wygrałem 4 partie, 2 zremisowałem, a pozostałe przegrałem. Zdobyłem 5 punktów, co pozwoliło mi zająć w końcowej klasyfikacji 68 miejsce. Liczyłem po cichu, że może tym razem będzie nieco lepiej, ale okazało się, że jeszcze nie. Tak czy inaczej zdobyłem też kilka punktów i po zakończenie tego turnieju mój ranking w tej odmianie szachów wzrósł do 1777. Turniej ten potraktowałem więc jako wypadek przy pracy i postanowiłem, że do turnieju szachów błyskawicznych muszę podejść ze znacznie większym spokojem, bowiem to tempo gry zdecydowanie bardziej mi pasuje.
I faktycznie. Od początku turnieju szachów błyskawicznych szło mi znacznie lepiej. Szachy błyskawiczne opierają się głównie na intuicji, ponieważ ruchy trzeba wykonywać średnio co kilka sekund, więc nie ma czasu na głębsze przemyślenia. W sumie rozegrałem 13 rund i to z zawodnikami, z których zdecydowana większość mogła się pochwalić wyższym rankingiem FIDE ode mnie. Już w drugiej rundzie przyszło mi stoczyć ciężki pojedynek z wielokrotnym mistrzem Polski, Janem Malkiem (UKS Korona Gdańsk), który parę dni wcześniej o mało co nie został mistrzem Europy podczas turnieju, który rozgrywano w Mamai w Rumunii (przez jedną niefortunną porażką ostatecznie zakończył turniej na 6 miejscu). Tę partię rozegrałem naprawdę bardzo dobrze, ale w ostatnich sekundach nie potwierdziłem swej przewagi i rywal sprytnym zagraniem zdołał wyrównać materiał, w efekcie czego musiałem przyjąć remis. I choć nie udało mi się wygrać, poczułem, że jestem w dobrej dyspozycji. W końcu o mało co nie wygrałem z topowym zawodnikiem w Europie. Kolejne rundy były nie mniej udane, choć nie wygrałem dwóch partii, które powinienem był wygrać, nawet gdyby po przeciwnej stronie stołu siedział sam Sven Magnus Carlsen. Turniej zakończył się ostatecznie zwycięstwem Karola Kacprzaka (UKS „Rodło” Opole, rocznik 2005, ranking 2360), który zgromadził aż 11.5 pkt. Na drugim miejscu uplasował się Filip Łuczak (KSz Hetman Koszalin, rocznik 2005, ranking 2243) 10 punktów, a na najniższym stopniu podium stanął trochę nieoczekiwanie Igor Wilk (Olimpijczyk Chrzanów, rocznik 2006, ranking 1918) z taką samą liczbą 10 punktów. Ja też nie mogę narzekać. Powiem więcej, to był dla mnie bezsprzecznie udany turniej. Wygrałem ostatecznie 7 partii, 4 zremisowałem i tylko 2 przegrałem. Pokonałem Kacpra Łabędzkiego (Fundacja Dobry Ruch), Michała Smętka (UKS Czternastka Warszawa), Piotra Madajczaka (KSz Polonia Wrocław), Jakuba Strawę (KSz Gryf Szczecin), Gracjana Grzesika (KSz Hetman Koszalin), Macieja Malika (UKS Pałac Młodziezy Katowice) i Kamila Kaliszana (UKS Hetman Częstochowa). Zremisowałem z Janem Malkiem (UKS Korona Gdańsk), Przemysławem Zdybelem (UKS Czternastka Warszawa), Tymonem Czernkiem (LKSz GCKiPn Czarna) i Filipem Łuczakiem (KSz Hetman Koszalin), który jak wspomniałem powyżej zdobył ostatecznie srebrny medal, a przegrałem jedynie z Iwo Karolczukiem i Adamem Budziszem (obaj MUKS Stoczek 45 Białystok) . Zdobyłem łącznie 9 punktów, co pozwoliło mi ukończyć turniej C18 na bardzo dobrym 8 miejscu i 3 miejscu w moim roczniku (2006). Poza tym zdobyłem 225 kolejnych punktów do rankingu w tej odmianie szachów. Przed turniejem brałbym taki wynik w ciemno, jednak po turnieju, podczas drogi powrotnej do Rzeszowa długo jeszcze dręczyło mnie wspomnienie tej jednej partii, którą frajersko przegrałem. Wiedziałem bowiem, że był to mój dzień. Moja dyspozycja była więc nawet na złoto. Jednak jak to w sporcie bywa, na końcu wygrywa ten, kto oprócz sporych umiejętności dysponuje dodatkowo największym doświadczeniem i potrafi zachować do ostatniej partii stoicki spokój.
Grafika: własna oraz
Komentarze [0]
Jeszcze nikt nie skomentował. Chcesz być pierwszy?