Tchnął życie w mit 4 czerwca
Wybór Donalda Tuska 4 czerwca na datę antyrządowego protestu był wyborem idealnym. Był to w końcu dla Polaków dzień wolny od pracy, słoneczny, ale co ważniejsze, była to także kolejna rocznica wyzwolenia naszego kraju spod jarzma komunistów. Polakom kojarzy się ta data dobrze, z odzyskaniem wolności oraz powrotem do demokracji, co perfekcyjnie wpasowało się w narrację obecnego przewodniczącego Koalicji Obywatelskiej. Wydarzenie to miało według jego zapowiedzi zapoczątkować drogę opozycji do wygranej w zbliżających się wyborach i było strzałem w dziesiątkę. Wg organizatorów do Warszawy przybyło tego dnia około 500 tys. Polaków, którzy chcieli zamanifestować swoje niezadowolenie z poczynań przedstawicieli rządu i obecnej sytuacji w naszym kraju. Mam wrażenie, że był to w ostatnich latach najliczniejszy protest społeczny w Polsce, a jeśli jeszcze jego efektem będzie w nieodległej w końcu przyszłości wygrana opozycji w wyborach, to zapewne zapisze się on także w historii jako wydarzenie, które po raz kolejny odmieniło nasze losy. Marsz relacjonować miała na żywo stacja TVN 24, ale jak wszyscy dobrze wiemy medialne relacje nie oddają klimatu takich wydarzeń, dlatego udałem się wcześniej do Warszawy, by zobaczyć to historyczne wydarzenie na własne oczy i doświadczyć go na własnej skórze.
Jako że marsz rozpoczynał się w samo południe, o wpół do 12 pojawiłem się przy zejściu do metra, gdzie zastałem jednak olbrzymie kolejki ludzi przy biletomatach, które kończyły się aż na powierzchni. Stacja, na której wsiadałem do metra (Imielin), jest trzecią w kolejności od początku linii i była zdecydowanie ostatnią, na której ktokolwiek wsiadł do metra. Na następnych, gdy tylko otwierały się drzwi, podróżni, stojący przy drzwiach, krzyczeli do stojących na peronie, że w wagonach nie ma już miejsc. Jechaliśmy w niesamowitym ścisku, wtuleni w kompletnie nieznanych sobie ludzi. Brak komfortu podróży był jednak w tym akurat przypadku sprawą absolutnie drugorzędną, dlatego nie słyszałem w wagonie żadnych narzekań. Gdy w końcu udało nam się dotrzeć na stację Politechnika, gdzie wszyscy wysiedli, naszym oczom ukazał się niewyobrażalny tłum ludzi, którzy wypełniali po brzegi peron. Na dobrą sprawę nie było tam już miejsca dla wysiadających, dlatego do tej pory nie za bardzo wiem, jak udało się mi wyjść z mojego wagonu.
Była 12:15. Wszyscy opuszczający metro udali się bezpośrednio na Plac na Rozdrożu, gdzie ów marsz miał swój początek. Jednak ludzie mówili, że tam marsz jeszcze stoi, więc wraz z wieloma innymi osobami udałem się szybko na rondo De Gaulle’a, gdzie minął nas autobus, w którym jechało kilku organizatorów, i do którego zapraszano gości, którzy w trakcie jazdy przemawiali do ludzi idących w tym pochodzie. Udało mi się jednak zobaczyć czoło marszu. W pierwszej linii dostrzegłem Donalda Tuska, Rafała Trzaskowskiego, Lecha Wałęsę i kilka innych znanych postaci świata polityki i sztuki. Wzdłuż trasy przemarszu rozciągnięto taśmy, by nikt nie wchodził na ulicę przed idącym czołem pochodu. Ale gdy czoło przeszło, ludzie spontanicznie dołączali już do tłumu idących. Szliśmy więc powoli Nowym Światem, a przez porozstawiane co kilkadziesiąt metrów wzdłuż trasy marszu biało-czerwone głośniki świetnie słyszeliśmy wypowiedzi wszystkich przemawiających z jadącego na czele pochodu autobusu, czołowych posłów i senatorów opozycji, prezydentów i radnych z wielu miast z całej Polski (np. zastępcy prezydenta Białegostoku Rafała Rudnickiego, czy radnej PO z Łodzi Antoniny Majchrzak). Tłum bardzo często podchwytywał i powtarzał hasła podrzucane przez mówców takie jak: „Tu jest Polska”, „Demokracja”, czy „Zwyciężymy”, które według mnie było chyba najczęściej powtarzanym przez tłum tego dnia hasłem.
Do tego hasła odwoływał się zresztą Donald Tusk na koniec marszu, który miał miejsca na placu Zamkowym. Wspominał też o konieczności zjednoczeniu w trudnej chwili, które jest nieodzowne, jeśli chce się osiągnąć wspólny cel. „Czy na pewno warto szukać różnic między nami? Przecież wszyscy, tak jak tu stoimy, chcemy Polski wolnej, praworządnej, bezpiecznej, uczciwej, czystej i zielonej. Chcemy Polski samorządowej i chcemy Polski europejskiej. Czy jest tutaj ktoś, wśród tego pół miliona osób, kto nie podpisałby się obiema rękami pod tymi siedmioma punktami?” – zapytał przewodniczący KO. Powyższe 7 punktów Tusk wymienił jako cel nadrzędny. Obiecywał również po wygraniu wyborów rozliczenie rządzących za ich działania i zachęcał do walki o zwycięstwo w październikowych wyborach. „Chcę tu przed wami dzisiaj złożyć uroczyste ślubowanie. Idziemy do tych wyborów po to, by zwyciężyć, po to, by rozliczyć, po to, by naprawić ludzkie krzywdy i po to, by w konsekwencji pojednać w końcu polskie rodziny. Ślubuję wam”. Na koniec poprosił jeszcze zgromadzonych na placu oraz przed ekranami telewizorów, by począwszy od tego dnia zaczęli już realizować punkt pierwszy i by przeciągnęli na stronę opozycji tych jeszcze niezdecydowanych, bo tylko to może pomóc jego zdaniem w odsunięciu PiS od władzy. Zwracam się też za waszym pośrednictwem do tych wszystkich, którzy nie wiedzą na kogo głosować, którzy zagłosowali na PiS. Ja rozumiem, nie jest łatwo powiedzieć sobie, wybrałem źle, nie jest łatwo tym ludziom, a oni przecież widzą to zło. Wiecie co, ja też spotykam tych ludzi tez na swojej drodze i oni, może nie przepadają za mną, przesadziłbym, ale oni mają też twarze pełne troski. Wiecie, ilu nich to są patrioci, zmanipulowani, oszukani przez PiS. Ludzie szukający wyjścia z tej sytuacji. – stwierdził Donald Tusk.
W wypowiedzi byłego premiera oraz Przewodniczącego Rady Europejskiej wyczuć można było jednak elementy populizmu. Trzeba jednak uczciwie przyznać, że była ona na poziomie, o ile coś takiego jak poziom wypowiedzi politycznej czy też debaty publicznej jeszcze w ogóle istnieje. Zdecydowanie mówił to, co uczestnicy pochodu chcieli usłyszeć, ale trzeba przyznać, że mówił sensownie. Przemowa ta osiągnęła zamierzony cel i odniosłem wrażenie, że w wielu uczestnikach marszu obudziła nie tylko poczucie wspólnoty, motywację do działania, ale również wielką nadzieję na powrót do normalności. Marsz ten dał również ludziom możliwość wykrzyczenia publicznie tego, co się w nich nagromadziło przez osiem lat i z czym się nie zgadzają, a on krokiem tym dołożył kolejną cegiełkę do potencjalnego sukcesu opozycji w najbliższych wyborach.
Marsz Donalda Tuska był zdecydowanie sukcesem – rekordowa frekwencja, wzrost poparcia w sondażach i utwierdzenie dotychczasowych wyborców w przekonaniu, że głosują słusznie. Media rządowe informowały wprawdzie, że w marszu wzięło udział tylko 100 tys. osób, ale ja, jako naoczny świadek tych wydarzeń, przychylam się zdecydowanie do wersji podawanej przez organizatorów i niezależne media (np. Onet), które informowały o pół milionie idących. Potwierdzać może to choćby fakt, że dwóch godzinach marszu, otrzymywaliśmy informacje, że wielu uczestników nie ruszyło nawet jeszcze z Placu na Rozdrożu. Co ważne, był to wbrew temu, co przekazywały media prorządowe, marsz bardzo spokojny i bezpieczny, a policja nie miała w zasadzie powodów do interwencji. Było to zupełne przeciwieństwo marszu niepodległości, w którym każdego roku w ruch idą race i kostka brukowa, a niekiedy bywają także palone samochody firmowe relacjonujących te wydarzenia niezależnych mediów. Tu, poza mocnymi określeniami obecnymi na niektórych niesionych przez uczestników marszu banerach, dominowała w zasadzie wysoka kultura, a w tłumie idących panowała przyjemna atmosfera. Praktycznie wszyscy idący byli uśmiechnięci, często ze sobą żartowali, a polityka była tylko jednym z wielu tematów ich rozmów. Marsz ten z pewnością zostawił ważny ślad w sercach Polaków i obudził w nich nadzieję na zmianę. Po zamknięciu marszu demonstranci rozstawali się ze sobą cytując słowa piosenki wykonanej przez Jerzego Kryszaka podczas tegorocznego sopockiego Hitu Kabaretowego „Szczęśliwej Polski już czas, takiej, jaką w sercu masz, jeśli wciąż serce masz”.
Grafika: własna oraz
Komentarze [5]
2023-06-12 19:17
Brawo, Gutek, brawo!
2023-06-11 19:16
Świetna decyzja ze strony autora, by wybrać się i zrelacjonować prawdopodobnie największą tego typu uliczną demonstrację od 2015 roku. I to niezależnie, z kim się sympatyzuje pod względem politycznym.
2023-06-09 16:19
Przeczytałem z zainteresowaniem do końca. Naprawdę nieźle to napisałeś.
2023-06-09 14:49
Jestem pod wrażeniem tego reportażu.Super!!!
2023-06-09 12:09
Bardzo dobrze napisany tekst. Czytam cie od pewnego czasu i widzę spory progres. Tak trzymaj!
- 1