Szkolna Gazeta Internetowa Liceum Ogolnoksztalcacego im. Mikolaja Kopernika w Tarnobrzegu

Niezbadane są ścieżki mocy!   

Dodano 2017-12-23, w dziale recenzje - archiwum

Najnowsza odsłona „Gwiezdnych wojen”, zrealizowana na podstawie scenariusza Riana Johnsona i w jego reżyserii, trafiła kilka dni temu do kin i z miejsca podzieliła fanów serii. Jedni zachwycili się wizją reżysera i jego pomysłami, a inni uznali ją za totalna porażkę. Przed premierą „Ostatniego Jedi” fani zastanawiali się, jak tym razem do kultowej sagi podejdą producenci? Przed twórcami stanęło faktycznie niełatwe zadanie. „Przebudzeniu Mocy”, przy swoich licznych zaletach, było bowiem zdaniem wielu fanów nazbyt odtwórcze (do dziś trwa wśród nich dyskusja, czy to dobrze, czy też źle). Mnie ucieszył więc fakt, że zdecydowano się tym razem wprowadzić coś nowego, co na nowo ma rozbudzić entuzjazm miłośników serii. „Przebudzenie mocy” (jako pierwsza część trzeciej trylogii) zarysowało naturalnie status quo i wprowadziło kilku /pliki/zdjecia/gw1_1.jpg nowych bohaterów, zatem kolejna odsłona musiała opowiedzieć jakąś poruszającą historię z ich udziałem. Tak więc od tej części zależało naprawdę wiele. Czy się udało?

Film zaczyna się tradycyjnymi już dla serii "Gwiezdnych Wojen" napisami, które wprowadzają nas w historię. Fabuła została podzielona na kilka przeplatających się ze sobą nieustannie wątków, w większości koncentrujących się wokół konkretnych postaci. Wątków jest naprawdę nie mało, a widzowie przenoszeni są dynamicznie ze sceny w scenę. Trudno się więc nudzić, bo cały czas coś się dzieje, a to z kolei świetnie buduje napięcie. Powiem wam nawet więcej. Mnie, w odróżnieniu od niektórych zbulwersowanych dziś fanów, te przeskoki między scenami nie przeszkadzały, choć zgadzam się, że to w tej serii zdecydowanie stylistyczna nowość. Taki ukłon reżysera w stronę seriali, których ten nakręcił już sporo i widać, że dobrze się w takiej stylistyce czuje (znakiem rozpoznawczym takiej stylistyki są długie, rozbudowane dialogi i akcja dziejąca się w jednym miejscu). Czegoś takiego w historii Gwiezdnych Wojen do tej pory nie widzieliśmy. Ja odebrałem to jako wyzwanie i zaproszenie przez reżysera do gry „pomyśl, co może się jeszcze wydarzyć?”. Główny wątek całej serii, czyli historia walki między siłami Najwyższego Porządku, a mocno nadwerężonymi siłami Ruchu Oporu, na szczęście jest kontynuowany. Ucieszyło mnie również to, że reżyser rozwija wątki Luka Skywalkera, Rey i Kylo Rena. Prowadzi je po prostu świetnie, dzięki czemu mamy szansę dogłębnie poznać te postaci, które przechodzą całe kilometry wewnętrznego rozwoju. Widzimy więc na ekranie podstarzałego, zgorzkniałego, załamanego i przegranego, ale nadal dysponującego niezwykłą mocą Luka, który spędził 30 lat na wyspie, na jakiejś zagubionej w otchłaniach kosmosu planecie, mając do dyspozycji jedynie święte księgi Jedi, śliczną, zdesperowaną, /pliki/zdjecia/gw2_1.jpg a przy tym niewiarygodnie upartą Rey oraz bezwzględnego, ale nie mniej rozdartego wewnętrznie i zagubionego Kylo. I nie wiem jak wy, ale ja trochę żałuję, że relacja Rey z Kylo rozwijana jest wyłącznie przez dialogi (w większości wypowiadane w stronę widzów). Poza tym wybija się również wątek Rose i Fina, którzy zaczynają urastać do rangi ostatnich sprawiedliwych, próbujących za wszelką cenę ratować Rebelię. Swoje minuty na ekranie dostał także Oscar Isaac w roli pilota Poe Damerona, choć w mojej opinii jego wątek nie został jeszcze na tyle rozwinięty, by powiedzieć o nim coś więcej.

Filmowi udało się wykreować kilka fantastycznych postaci. Na pierwszy plan zdecydowanie wybija się Mark Hamill w brawurowej roli Luka Skywalkera. Powiedzieć, że rewelacyjnie zagrał tego swojego bohatera po przejściach, to jakby nic nie powiedzieć. A ostatnia scena filmu z jego udziałem to już prawdziwy majstersztyk. Zaryzykuję nawet stwierdzenie, że to na jego barkach spoczywa cały ciężar dramatyczny tej odsłony. Carrie Fisher po raz kolejny (i zarazem ostatni) zagrała księżniczkę Leie, ale zrobiła to przekonująco. Wyraźnie widzimy wewnętrzne dylematy tej postaci i odwagę, jaką przejawia w najtrudniejszych nawet sytuacjach. Adam Driver, który wcielił się w postać Kylo Rena, tym razem częściej występuje z odkrytą twarzą niż w masce. Aktor podołał zadaniu i znakomicie oddał postać swojego rozchwianego wewnętrznie bohatera. Doskonale pokazał, jak jego bohater rozwinął się od poprzedniego epizodu (scena klęczenia przed Snokiem i sięgania po miecz, by zabić Rey – mistrzostwo). /pliki/zdjecia/gw3_0.jpgDaisy Ridley w roli Rey wraz z Markiem Hamilem jako Lukiem tworzą jednak najciekawszy wątek i duet tego filmu, choć niewiele ustępują im John Boyega jako Finn i Kelly Marie Tran w roli Rose. Grają dobrze, równie przekonująco, ale poświęcono im, a szczególnie tej nowej bohaterce serii, trochę za mało uwagi. Natomiast Finn zaczyna wyrastać na prawdziwego super bohatera. Zdecydowanie za mało czasu poświęcono też Poe’mu Dameron’owi, choć jego postać wydaje się być naprawdę bardzo nietuzinkowa. Pozytywnie zaskoczył mnie tym razem Andy Serkis jako Snoke. Wydawało mi się po VII epizodzie, że jego postać będzie odtwórcza, ale aktorowi udało się wykreować bardzo konkretnego antagonistę. Z nowych postaci dłuższy występ na ekranie zaliczył Benicio del Toro jako DJ, chociaż ta kreowana przez niego postać nie wyróżniła się jeszcze niczym szczególnym. Za to kreacja Laury Dern, jako Wiceadmirała Holdo, wygląda jak wyrwana wprost z Igrzysk Śmierci. Za mało czasu poświecono także kapitan Phasmie (w tej roli Gwendoline Christie). Już przed premierą „Przebudzenia Mocy” zapowiadano jej rolę jako znaczącą, ale znów okazała się marginalna. Reszta obsady wypada równie dobrze, na czele z Domhnall Gleeson, który zagrał generała Huxa, wzorując się chyba trochę na nazistowskich dowódcach. Występy tak znanych i lubianych postaci serii jak R2-D2, C-3PO, BB8, Chewbaccki oraz mistrza Yody (jako potężnego ducha mocy) dopełniają tylko całości.

/pliki/zdjecia/gw4_1.jpg Największym plusem tego filmu jest to, iż na wiele pytań nie odpowiada wprost, choć coś między wierszami sugeruje, dając tym samym widzom do myślenia. Nie poznamy więc nadal odpowiedzi na pytania, które od dawna nurtują fanów (np. kim są rodzice Rey albo też skąd wziął się i kim jest tak naprawdę Snoke?). Mnie najbardziej spodobało się jednak to, w jaki sposób reżyser zgłębia koncepcję mocy. Po tym jak pierwsza część tej trylogii niesamowicie spłyciła sens i istotę mocy, w „Ostatnim Jedi” nastąpił powrót do korzeni sagi. Zobaczyliśmy więc w tej odsłonie głębszą i niemal religijna jej naturę. Po raz kolejny mogliśmy przekonać się, jak potężna potrafi być moc w rękach ludzi, którzy ją wyczuwają i potrafią nią sterować. Spodobało mi się również i to, że film zerwał z klasycznym podziałem na złych i dobrych, pokazując po raz pierwszy także trzecią stronę każdego militarnego konfliktu, czyli tych, którzy nie biorą w nim udziału, ale z niego żyją i to całkiem nieźle.

Realizacja i efekty specjalne są w tej części na najwyższym światowym poziomie (zresztą jak zawsze w „Gwiezdnych Wojnach”). Specjaliści od takich efektów, pracujący dla Disney’a, wiedzą przecież doskonale, w jaki sposób należy łączyć realistyczne efekty z tymi generowanymi komputerowo i jak to wszystko najkorzystniej kadrować. Pod tym względem operatorzy oraz reżyser wykonali naprawdę świetną robotę. Muzyka to równie ważny aspekt filmów tej sagi. Od początku odpowiada za nią John Williams i pokazuje w tej odsłonie, że nadal można na niego liczyć. Na pewno ścieżka dźwiękowa tej części nie wybija się ponad to, co oferowały już poprzednie części i nie zwala z foteli, ale poziom bezsprzecznie trzyma.

/pliki/zdjecia/gw5.jpgCzy film ma wady? Antagoniście twierdzą, że tak i to sporo. Uważają na przykład. że film jest przekombinowany fabularnie (kilka momentów kulminacyjnych następuje jeden po drugim) i przeładowany efektami specjalnymi, że sceny batalistyczne są bez polotu, a walk na miecze świetlne jest tu jak na lekarstwo, że niektóre wątki nie są wystarczająco rozwinięte, a dialogi drętwe i trochę patetyczne, i że reżyser skupił się za bardzo na emocjach bohaterów, odpuszczając przygody. A jakby tego było mało, wskazują też na nieścisłości w scenariuszu i dziury w fabule. Wystarczy?

„The Last Jedi” przesunął tradycyjnie jednych fanów na jasną, a innych na ciemną stronę mocy. Jedni i drudzy po projekcji mierzą się teraz z własnymi oczekiwaniami wobec tej produkcji i dają temu wyraz. Ja, oglądając ten film z perspektywy umiarkowanego fana marki, stwierdziłem, że stanę jednak po stronie tych, którym ten film się podobał, choćby dlatego, że dał początek czemuś nowemu, pokazał coś, czego wcześniej w Gwiezdnych Wojnach nie było i na nowo rozbudził entuzjazm. Im więcej o tym filmie myślałem, tym bardziej utwierdzałem się w przekonaniu, iż to jedna z lepszych odsłon całej serii. Reżyserowi udało się bowiem rozwinąć i wyjaśnić niektóre stare wątki, a przy okazji wprowadzić kilka nowych, co dobrze wróży kontynuacji serii. Cóż, stara prawda mówi, że wszystkich zadowolić się nie da. Ja jestem jednak zadowolony, bo znów poczułem to coś, ten klimat, choć zmienił się trochę układ pionków na gwiezdnowojennej szachownicy. Zachęcam więc i was do obejrzenia drugiej odsłony tej trylogii.

Grafika:

Oceń tekst
  • Średnia ocen 4.4
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
  • 6
Średnia ocena: 4.4 /67 wszystkich

Komentarze [10]

~inż. Jaskier
2018-02-05 11:08

Film był, niestety, bardzo słaby. Podobał mi się nawet mniej niż TFA.
Przede wszystkim, nie ma mowy o ustanowieniu status quo Galaktyki, po dwóch filmach dalej nikt nie wie, skąd FO wziął fundusze na rozwój i produkcję maszyn i broni, dalej nikt nie wie, po co zakładano nową Republikę, z której musiał się oderwać Ruch Oporu.
Postacie wprowadzane są bez żadnego pomysłu na nie (Rose Tico, Holdo), często od razu uśmiercane (ten jedyny sensowny oficer FO, Holdo).

TLJ ma kilka mocnych stron (Kylo, Lukeb Poe), ale to nie wynagradza licznych wad.
Niestety. :(

A recenzja to odhaczanie kolejnych punktów z szablonu. Nie ma w niej nic od autora.

___________________________________
Klikam słonia.

~blitz
2018-01-03 13:06

@Fan. Film zrobił na mnie, jak byłem na przedpremierze, wielkie wrażenie. Ale po pójściu drugi raz i głębszej analizie to się zgadzam odnośnie błędów i nieścisłości “Ostatniego Jedi”. Ogólnie to dobra recenzja i zgadzam się z nią, a jestem wielkim fanem całej sagi. :)

~marta
2018-01-02 12:45

Skarpetki STAR WARS... wiecie gdzie jeszcze można kupić takie skarpetki: https://www.brytyjka.pl/kolorowe-skarpety-meskie-star-wars-5-pak-s1-id-1443.html

~Fan
2017-12-23 20:34

@blitz. Literówki wylapales a co sadzisz o filmie i recenzji?

~Xxx
2017-12-23 20:19

Ostatnia prosta w tym filmie to faktycznie jazda bez trzymanki.

~Maria
2017-12-23 20:16

Mnie też się ta część podobala. Recenzja tez na plus.

~Killer
2017-12-23 20:05

Jesli chodzi o nieścisłości w fabule to ja bym się nie czepiał. W końcu to baśń science-fiction, z naciskiem na drugi człon.

~Loll
2017-12-23 20:01

Trafna recenzja. Gratulacje. Jako fan serii zgadzam się z twoja ocena.

~blitz
2017-12-23 19:08

I nie pisze sie Joda, tylko Yoda tak dla ścisłości :)

~blitz
2017-12-23 19:06

Nazwisko aktora grającego Finna pisze się Boyega, nie Bodega ;)

  • 1

Dodaj komentarz

Możesz używać składni Textile Lite

Aby wysłać formularz, kliknij na żyrafę (zabezpieczenie przeciw botom)

Najaktywniejsi dziennikarze

Luna 100luna
Komso 31komso
Artemis 24artemis
Hush 10hush

Publikujemy także w:

Liczba osób aktualnie czytających Lessera

Znalazłeś błąd? - poinformuj nas o tym!
Copyright © Webmastering LO Tarnobrzeg 2018
Do góry