Odrodzenie Milanu?
Myślałem, że nie doczekam chwili, gdy na łamach SGI Lesser będę mógł o swojej ulubionej drużynie napisać coś pozytywnego. Potwierdza to jedynie regułę, że jak już coś napiszę, to w rzeczywistości dzieje się na odwrót. Wystarczyła odrobina pesymizmu na początku sezonu i proszę bardzo. To, co wydarzyło się ostatnio w AC Milan, przeszło moje najśmielsze oczekiwania i dlatego zaczynam coraz bardziej realnie myśleć o powrocie moich ulubieńców na europejski szczyt.
Może nie jest jeszcze tak kolorowo jak kilka lat temu, ale nie ma też tragedii jak w dwóch ostatnich sezonach. Drużyna, której wielu tzw. znawców tematu wróżyło powolny upadek, zdaje się teraz odradzać niczym feniks z popiołów. Póki co plasuje się jeszcze na 6. Pozycji w tabeli, ale wyraźnie zamierza gonić czołówkę. W rozgrywkach pucharowych też nie ma na co narzekać (właśnie wywalczyli awans do finału z rewelacją tegorocznych rozgrywek, trzecioligową Allesandrią). Kto wie, czy gdyby nie drobne potknięcia, to Milan nie liczyłby się już dziś w walce o mistrzostwo. Ta, a gdyby babcia miała wąsy, to by dziadkiem była, powiedzą zapewne moi oponenci. Tak czy inaczej jestem bardzo zaskoczony postawą Rossonerich i dlatego postanowiłem dziś napisać kilka ciepłych słów o tej drużynie. I to pierwszy raz od dłuższego czasu.
Sezon nie zaczął się dla nich najlepiej, a czarę goryczy przelewał fakt, że w tym czasie ich lokalny rywal Inter zaczął się odbudowywać. Nerrazurri przez długi czas piastowali pierwsze miejsce w tabeli. Do gry wracał również Juventus, który zajął w końcu pierwsze miejsce w tabeli. Naprawdę jest nieźle i bardzo żałuję, że z racji czekającej mnie w tym roku matury nie mam czasu oglądać tak wielu meczów tej drużyny, jak to robiłem wcześniej. Ale z drugiej strony, im mniej ich meczów oglądam, tym oni lepiej grają (w tym roku kalendarzowym obejrzałem tylko derby z Interem). Tego ostatniego meczu obawiałem się bardzo, a tu taka niespodzianka - 3:0! Wtedy wyciągnąłem jednak kilka wniosków.
Inter wcale nie dokonał lepszych transferów. Świadczy o tym choćby to, że Kondogbia kupiony za 40 dużych baniek gra fatalnie, a przynajmniej nieadekwatnie do ceny, jaką za niego zapłacono. Pamiętam też bardzo dobrze, jak w pewnym momencie wszyscy śmiali się z transferu Kućki. I co? Gość podołał zadaniu, wywalczył sobie miejsce w pierwszym składzie i powoli staje się liderem drugiej linii. Może być idealnym następną de Jonga, który rozwiązał kontrakt z klubem i przeniósł się do Los Angeles. Podobnie do Słowaka spisują się pozostałe nabytki tego klubu. Carlos Bacca strzela na zawołanie i jest bliski strzelenia podobnej liczby goli jak Szewa w swoim debiutanckim sezonie (Ukrainiec miał 39 goli). Kolumbijczyk ma ich na razie 15. Najbardziej podoba mi się jednak postawa Alessio Romagnolego, którego nie bez powodu kibice nazywają nowym Nestą. W wieku 21 lat jest najmocniejszym punktem defensywy. Więcej oczekiwałbym jedynie od Bertolacciego. Gość miał być optymalnym lekiem na marną postawę środka pola, a na razie to Kućka wciąga go nosem. Pozostaje tylko czekać na powrót formy Balotellego i Boatenga. No ale ci piłkarze to akurat lekkoduchy. Trzeba jednak uczciwie powiedzieć, ze Balo był ostatnio niedysponowany z powodu kontuzji, a Kevin trenował jedynie przez pół roku. Na szczęście w Milanie jest już człowiek, który potrafi odbudować formę piłkarza.
To, co dzieje się ostatnio w AC Milan, to w dużej mierze zasługa właściwego człowieka na właściwym miejscu. Sinisa Mihajlović, bo o nim tu mowa, mimo wstępnego sceptycyzmu kibiców, pokazał, że potrzebował jedynie trochę czasu, żeby to zgrabnie poukładać. Nawet ze szkalowanego na prawo i lewo Zapaty potrafił w końcu zrobić solidnego środkowego obrońcę. Podobnie zresztą było z Niangiem, który teraz spisuje się w ataku rewelacyjnie. Szkoda tylko, że w ostatnich dniach był uczestnikiem wypadku drogowego i do pracy wróci najpewniej pod koniec sezonu. Jak widać Mihajlović ma dobrą rękę do piłkarzy. Co prawda nie udało mu się z Cercim (krążą pogłoski, że ten dalej drybluje) i z Hondą, ale jedno naprawdę mu wyszło.
W meczu z Sassuolo Sinisa postanowił dać odpocząć Diego Lopezowi i dał zagrać młodemu Gigiemu Donnarummie. Ten zaliczył tak dobry występ, że nie wpuścił już więcej Hiszpana do bramki. Nie byłoby w tym pewnie nic dziwnego, gdyby nie to, że w momencie debiutu Gigi miał 16 lat. Niedawno obchodził 17 urodziny i trzeba zauważyć, że rozegrał już więcej meczów niż Maldini i Baresi w swoich pierwszych sezonach. A chłopak gra na bramce! Na pozycji, na której to doświadczenie ma ponoć największe znaczenie. Jeżeli duet B&G nie wymyśli nic głupiego, to moim zdaniem jest to zawodnik na lata. Podobnie zresztą jak Abbiatti, który w 1999 roku posadził na ławie znacznie bardziej doświadczonego Sebastiano Rossiego. Tylko, że w tamtym przypadku Włoch szybko wrócił na ławkę, bo drużynie potrzebny był ktoś pokroju Didy. Chciałbym, aby tak się nie stało w tym przypadku i żeby Gigi był bramkarzem w tym klubie przez minimum 20 lat. Nie zamierzam jednak pompować balonika, bo rzadko wychodzi to piłkarzom na dobre (taki Odegaarda gra teraz w drugim zespole Realu). Wychodzi jednak na to, że im mniejszy rozgłos na początku, tym zawodnik jest bardziej poukładany.
Czyli jest dobrze, ale nie zapeszajmy. Wszystko zweryfikują kolejne mecze i to one tak na dobrą sprawę potwierdzą, czy ostatnie dni to jednorazowy przebłysk formy, czy też widoczna zapowiedź powrotu tej ekipy do światowej elity. Co ja o tym myślę? Wy to doskonale wiecie, ale ja tego nie napiszę, bo znowu mogłoby wyjść na odwrót.
Grafika:
Komentarze [0]
Jeszcze nikt nie skomentował. Chcesz być pierwszy?