Szkolna Gazeta Internetowa Liceum Ogolnoksztalcacego im. Mikolaja Kopernika w Tarnobrzegu

Poezja uwsteczniania   

Dodano 2012-05-22, w dziale opowiadania - archiwum

Urodziłem się mały, nawet bardzo mały. Właściwie, to mam szczęście, że przeżyłem. Teraz wiem, że byłem wtedy całkiem bezbronny, zdany na łaskę moich rodziców. Przecież oni mogli mnie nie chcieć, mogli mnie porzucić. Wiem, że miałem szczęście. Mogłem się w tamtych ciężkich czasach uczyć. Zostałem chirurgiem. Częściowo dzięki własnym zdolnościom, a częściowo dzięki rodzicom, którzy także byli lekarzami i mieli kontakty w tym środowisku.

/pliki/zdjecia/umierac.jpg

Dziś patrzę na swoje życie z perspektywy czasu. Pozostało mi tylko rozpamiętywanie w oczekiwaniu na śmierć. Moje kości są kruche, prawie jak w chwili narodzin. Od lat choruję i bywają dni, kiedy nie jestem w stanie podnieść się z łóżka. To okropna niemoc, którą kiedyś ciężko mi było sobie nawet wyobrazić. Uważałem wtedy, że tacy ludzie tylko przeszkadzają i że trzeba się ich pozbywać. Byłem taki młody, a przeżycia były tak intensywne. Dziś to tylko niejasne wspomnienie.

Czuję, jakbym cofał się w rozwoju. Kiedyś uczyłem się chodzić, zaczynając od raczkowania. Nauczono mnie jak jeść. Mówić nauczyłem się już sam. Tego każdy uczy się na własną rękę, wyłapując słowa padające z ust innych. Potem poszedłem do szkoły i dziś widzę, że było to dla mnie dobre, bo pozwoliło mi osiągnąć to, co dziś mam. Tam nauczono mnie pisać, czytać, liczyć. I tego, jak nie dać się oszukać.

Czuję, jakby czas się dla mnie cofał. Nogi zapominają jak chodzić. Dłonie zapominają jak jeść. Usta zapominają jak mówić. Uszy zapominają jak słyszeć. Oczy zapominają jak widzieć. Zmysły mnie oszukują. Gubię wspomnienia.

Spojrzałem dziś rano w lustro. Odsłoniłem kotarę i spojrzałem na siebie uważniej niż zwykle. Zobaczyłem śnieżnobiałe włosy, niegdyś jasnobrązowe. Zobaczyłem błyszczącą w świetle żarówki łysinę, ciągnącą się szeroko od czubka głowy po czoło. Zobaczyłem, że moje niebieskie kiedyś tęczówki, które tak urzekały dziewczęta, stały się teraz szare i zamglone. Bruzdy poorały mi twarz i uczyniły ją jałową. Nie ogoliłem się. Z dnia na dzień jest to dla mnie coraz trudniejsze zadanie. Szczęka jest za wysoko, a dłonie coraz słabsze.

Odczułem działanie grawitacji. Dziś jestem świadom tej niewidzialnej siły. Widzę ją patrząc w lustro na swoją obwisłą skórę. Widzę ją próbując podnieść w górę ręce lub iść. Jest jak ciężarki przyczepione do moich ramion i nóg.

Przez całe życie chowałem się w mojej kamienicy, której tak bardzo zazdrościli mi wszyscy znajomi. Patrzyli na piękne wnętrza (dekorowane przez specjalistów), na idealny porządek (utrzymywany przez moją sprzątaczkę) i smakując wyśmienite potrawy mojej kucharki, delektowali się namiastką mojego samotnego życia. Szukali chwili wytchnienia od pracy, domu i zgiełku swoich dzieci. Oddawaliśmy się wtedy pasjonującym rozmowom. Zawsze potrafiłem znaleźć na to czas i zawsze miałem też o czym z nimi porozmawiać.

Przez całe życie miałem to, co oni dostali dopiero na emeryturze. Cudowny spokój. Jedyną różnicą jest to, że oni odczuli to jako przyjemność, podczas gdy mnie nudził brak zajęcia. Kiedy się zestarzeliśmy, wpadali czasem na karty, ale woleli raczej rozpieszczać swoje wnuczęta, niż tracić cenny, wciąż odliczany czas. A mnie pozostała ta zimna kamienica o pięknym wystroju, w której nie zamieszkała nigdy na długo żadna kobieta. Tłumaczyłem to sobie oczywiście brakiem czasu i koniecznością dyżurowania w szpitalu. Wspominałem o historiach moich kolegów po fachu, których zaniedbane przez brak czasu związki rozpadały się. Pacjent zawsze jest ważniejszy od rodziny.

Dzięki mojej pracy widziałem w życiu wiele porodów. Widziałem także wiele pogrzebów. Pogrzebałem dziadków, rodziców, rodzeństwo i przyjaciół. Dziś rozumiem już wiele spraw. I wiem, że nie od nas zależy to, czy po przyjściu na świat jesteśmy kochani, czy nie. Ale to my decydujemy, czy będziemy umierać otoczeni rodziną i przyjaciółmi, czy też w samotności. Mamy całe życie, by zapracować sobie na wsparcie w tej trudnej chwili.

Ja umrę sam. Wiem to dziś. Umrę z niedowładu serca, któremu przestaje już wystarczać odpoczynek podczas pauzy miedzy dwoma tonami. Stary, schorowany zrzęda, pożyczający młode ramiona wolontariuszy, który na nic sobie w życiu nie zasłużył. Nie użalam się nad sobą, to prawda.

Przeżyłem wszystkie noce i dnie, które miałem przeżyć. Urodziłem się bezbronny i taki sam umieram. Teraz siedzę na ulubionym fotelu mojej ukochanej kobiety i piję drogą whiskey. Rozmyślam o swoim całym życiu i powiem wam, że żałuję tylko dwóch rzeczy: że pozwoliłem Jej odejść, i że nie odważyłem się zostać pisarzem.

Czuję, jak szkło wyślizguje mi się z rąk, więc je odstawiam, zanim zaleję papier. Ale pióro chyba też muszę już odłożyć

Grafika:

Oceń tekst
Średnia ocena: 5 /21 wszystkich

Komentarze [2]

~Mr Self Destruct
2012-05-24 17:35

Połączenie wyobrażeń nastoletniej dziewczyny, próby stworzenia osobliwej postaci i “dorosłych” refleksji… Wyszło kiepsko.
Wszystko się kłóci. Niektóre fragmenty nie mają sensu
i nie pasują do wizerunku bohatera, burzą go.
Od Twojego emeryta dzieli Cię kilkadziesiąt lat, setki doświadczeń, a także błędów, których on teraz żałuje.
Pisanie o smutku, samotności, przemijaniu jest arcytrydne, zwłaszca, jeśli dwóch pierwszych nie doświadczasz, a na trzecie patrzysz zupełnie inaczej, niż ludzie bliżej “mety”.
Plus za starania (już drugi lekko filozoficzny tekst) oraz
za jedno świetne zdanie, które wylądowało w moim notatniku.
Jeszcze jedno. Jak chcesz zaciekawić czytelnika, to nie pisz “droga whiskey”, tylko rzuć nazwą, np. Laphroaig. Poszuka, poczyta, będzie mądrzejszy dzięki Tobie.

~Ktoś
2012-05-22 18:11

“Teraz siedzę na ulubionym fotelu mojej ukochanej kobiety i piję drogą whiskey. Rozmyślam o swoim całym życiu i powiem wam, że żałuję tylko dwóch rzeczy: że pozwoliłem Jej odejść,(...)” – Powiem ci staruszku,iż też bym żałował, że pozwoliłem odejść drogiej whisky. ;/
A tak serio to tekst dobry, ale nie wybitny. Pewnie kogoś przejmie… Facet, o którym jest mowa w tekście, prezentuje światopogląd nietrudny do przewidzenia. Ktoś mógłby rzec, że nawet banalny.
“Ale to my decydujemy, czy będziemy umierać otoczeni rodziną i przyjaciółmi, czy też w samotności.” Gdybym był twórcą tekstu i przemówił słowami bohatera właśnie w taki sposób to… zaraz wykreowałbym drugą postać, która pozabijałaby wszystkich członków rodziny i przyjaciół zainteresowanego, a potem wyśmiałaby kogoś, za pewne słowa. ;)
A taki przyziemny przykład rażącej nieprawidłowości tego cytatu, to na przykład “przeżycie” wszystkich członków swej rodziny i wszystkich swych przyjaciół, albo nawet tak często spotykana śmierć ponoszona nie z powodu starości czy chorób, a na wskutek wypadku, katastrofy itd. itp.
Innych rzeczy, które mi się nie spodobały, nie chce mi się wymieniać ;*. Nie odegrały one większej roli w obiorze tekstu.

  • 1

Dodaj komentarz

Możesz używać składni Textile Lite

Aby wysłać formularz, kliknij na słonia (zabezpieczenie przeciw botom)

Najaktywniejsi dziennikarze

Luna 100luna
Komso 31komso
Artemis 24artemis
Hush 10hush

Publikujemy także w:

Liczba osób aktualnie czytających Lessera

Znalazłeś błąd? - poinformuj nas o tym!
Copyright © Webmastering LO Tarnobrzeg 2018
Do góry