Szkolna Gazeta Internetowa Liceum Ogolnoksztalcacego im. Mikolaja Kopernika w Tarnobrzegu

Zapomniany   

Dodano 2012-06-29, w dziale opowiadania - archiwum

Teraz to już nawet nie pamiętam, czy jego ostatnie słowo brzmiało „wychodzę”, czy „odchodzę”. Wszystko mi się pomieszało. Ale chwila, mam na to niezłe usprawiedliwienie. Joshua miał charakter inny od wszystkich i to właśnie ja musiałam znosić jego humory (a trzeba przyznać, że rzadko się uśmiechał). Podczas kłótni, kiedy wytykałam mu jego błędy, odwracał kota ogonem i zganiał wszystko na mnie. A kiedy uświadomił sobie, co zrobił, wracał ze skruchą w oczach i mruczał mi do ucha miłe słowa. Kupowałam to, nie powiem, że nie. Ale ile było można?

/pliki/zdjecia/zap1.jpgMoże dlatego i tym razem nie zwróciłam uwagi na to, co mówi. Wiedziałam, że muszę to przeczekać, że wszystko będzie dobrze. Myliłam się. Byliśmy jak dwa przeciwne bieguny. Różniliśmy się pod względem charakterów, rodzin, zainteresowań, a jednak kochaliśmy się ponad wszystko. Joshua dowiódł swego czasu, że jest mężczyzną godnym zaufania. Planowaliśmy wspólną przyszłość. Miało być jak w bajce: piękny dom, dwójka dzieci i jakieś zwierzątko (ja chciałam kota, on psa, ale cóż, tę kwestię pominę, bo mogłabym wyliczać te różnice w nieskończoność). Jednak wszystkie plany legły w gruzach. Kto był temu winien? Bez mrugnięcia powieką mogę stwierdzić, że Joshua. Wiedział, jak bardzo go kocham, a jednak postąpił tak, jak postąpił. Ja, z zawodu archeolog, a on dowódca statku Marynarki Wojennej. Uwielbiałam, kiedy zakładał na siebie mundur i z poważną miną wychodził do pracy. Miał cztery mundury – każdy na jedną porę roku. To kolejna różnica między nami. On był zorganizowany, a ja obojętna na to, co się jutro stanie, żyłam dniem, chwilą. Może właśnie dlatego podjął taką a nie inną decyzję?

Pod znakiem zapytania minęło popołudnie a także wieczór. Denerwowałam się, nawet bardzo. Joshua nigdy nie wychodził na dłużej niż dwie, trzy godziny. Miałam nadzieję, że i tym razem tak będzie. Myliłam się. Znowu się myliłam. Nie myślałam długo nad tym, co robić. Doszłam do wniosku, że jeśli teraz pójdę spać i jutro się obudzę, to Josh na pewno będzie przy mnie. Jak zawsze. Zjadłam lekką kolację, wykąpałam się i położyłam się do łóżka. Zdawało się być takie ogromne, gdy Joshua nie leżał obok mnie. W końcu był nieziemsko umięśnionym mężczyzną. To też w nim uwielbiałam. Dzięki niemu czułam się bezpieczna. Ale to uczucie minęło. Nie mogłam zasnąć. Coś ścisnęło mnie w brzuchu. Cała kolacja podeszła mi automatycznie do gardła. Pobiegłam do łazienki i zwymiotowałam. Podejrzewałam, że to ze zdenerwowania. W zanadrzu miałam też jednak inną odpowiedź: jesteś w ciąży. Była już trzecia nad ranem. Wiedziałam, że nie zasnę. Nosiło mnie. Ubrałam dresy, adidasy i wybiegłam na dwór. Na głowę naciągnęłam kaptur i ruszyłam przed siebie. Każdy centymetr mojego ciała wołał o pomoc. A właściwie to o dotyk tego, którego tak bardzo kochałam. Tego dnia dzwoniłam do Josha kilkakrotnie – bez skutku. Nie miałam pojęcia, gdzie mógłby teraz być. Do baru nie chodził. Lubił samotność. Nadal jednak tkwiłam w punkcie wyjścia. Przypomniałam sobie o Dean’ie – najlepszym przyjacielu Josha. Wybrałam jego numer w telefonie i zadzwoniłam.

- Słucham? – usłyszałam niewyraźnie.
- Cześć, tu Alexia, narzeczona Josha. Nie wiesz przypadkiem, gdzie on teraz może być? Wyszedł popołudniu i trochę się martwię.
Po drugiej stronie zapanowała grobowa cisza. On coś wiedział.
- Okej, powiem ci. Jest w schronie…

Później wytłumaczył mi, jak mogę tam dojść i prosił, abym nie mówiła, skąd wiem o tym miejscu. Schron był w zasadzie barakiem, tyle że ukrytym w ziemi. Nie wiem czemu miał służyć. Zastukałam trzy razy w metalowe wieko. Po chwili jakiś starszy mężczyzna uchylił je nieco i przyjrzał mi się podejrzliwie. Po moich wyjaśnieniach wpuścił mnie do środka. Panował tam półmrok.
- Joshua? – spytałam nieco onieśmielona.

W kącie dostrzegłam skulonego mężczyznę, który ciężko oddychał. Na dźwięk swego imienia uniósł głowę i zaklął z przerażenia.
- ALEXIA?! CO TY TUTAJ ROBISZ ? – warknął.
- Ja… Czemu się tutaj ukrywasz? Myślałam, że wrócisz do domu – mruknęłam.
- Nie wrócę. Już nigdy tam nie wrócę. Odejdź.

Po tych słowach poczułam się tak, jakbym dostała w twarz. Mimo, że od tamtego wydarzenia minęło już dwa lata, to nadal czuję się jakoś dziwnie. Joshua wybrał inne życie, życie beze mnie. Do dzisiaj pamiętam te wszystkie urządzenia i różnokolorowe płyny, które wtłaczane były do jego żył oraz te jego oczy, które wypełniły się pustką tuż po tym, jak powiedział mi, że mnie kocha. Odszedł ode mnie. Odszedł, aby za tysiąc lat zacząć nowe życie. Zostawił jednak po sobie owoc naszej miłości – córeczkę Colette. A sam zamroził się po to, aby za tysiąc lat móc pomagać innym. I chociaż ciałem jest przy mnie, to jego duch już tutaj nie wróci. Nigdy nie sądziłam, że będę kochała zamrożonego człowieka. Nigdy nie sądziłam, że coś takiego mi się przytrafi. Jego rzeczy nadal leżą na półkach, bo nie wyobrażam sobie życia bez niego. Obrączki, które były przygotowane na nasz ślub, noszę na kciukach. Joshua, nigdy Cię nie zapomnę.

Grafika:

Oceń tekst
Średnia ocena: 5 /49 wszystkich

Komentarze [2]

~Kwarc
2012-06-30 14:20

dołączam się do komentarza mojego poprzednika/poprzedniczki.
nareszcie pokazujesz się od swojej naprawdę lepszej strony ;)
oby tak dalej …

~kaki
2012-06-30 13:01

znacznie lepsze opowiadanie niż poprzednie :)

  • 1

Dodaj komentarz

Możesz używać składni Textile Lite

Aby wysłać formularz, kliknij na żyrafę (zabezpieczenie przeciw botom)

Najaktywniejsi dziennikarze

Luna 96luna
Komso 31komso
Artemis 24artemis
Gutek 22gutek

Publikujemy także w:

Liczba osób aktualnie czytających Lessera

Znalazłeś błąd? - poinformuj nas o tym!
Copyright © Webmastering LO Tarnobrzeg 2018
Do góry