Papierosy dla dzieci
Dwunasto-, trzynasto- czy czternastoletnie dzieci z papierosem w ręku to dziś powszechny widok na ulicach polskich miast i osiedli. To w końcu prawdziwy fejm trzymać tak sobie papierosa w ustach, gdy nie ma się jeszcze osiemnastu lat. Badania socjologów potwierdzają, że już co piąty uczeń gimnazjum uzależniony jest od nikotyny. Co gorsza, wielu tych młodych ludzi kompletnie nie przejmuje się konsekwencjami palenia, czyli możliwością wystąpienia poważnych dolegliwości, bo to dla nich zbyt odległa przyszłość, a – jak sami często beztrosko twierdzą - na coś w końcu umrzeć trzeba. A przecież nic nie zastąpi dymka z kumplami przed pierwszą lekcją.
Gimnazjaliści i licealiści na fajeczce przed szkołą to dziś faktycznie powszechny już widok. Najczęściej palą w małych grupkach, takich po kilka osób. Nie zamierzam tu jednak nikogo umoralniać ani pisać o szkodliwości palenia, czy też o przyczynach, dla których nastolatki sięgają po używki. Nie. Do poruszenia tego tematu zainspirowała mnie jednak prowokacja zorganizowana pod koniec lutego przez aktywistów warszawskiego stowarzyszenia „Miasto Jest Nasze”, która w ich założeniu miała być odpowiedzią na bezczynność władz stolicy w obliczu rosnącego gwałtownie w tym mieście poziomu zanieczyszczenia powietrza. Co takiego zrobili członkowie tej organizacji? Najpierw stworzyli stronę, imitującą jako żywo witrynę sklepu internetowego, gdzie reklamowali sprzedaż papierosów dla dzieci o nazwie „Smok”. To natychmiast przyciągnęło uwagę mediów i wzbudziło zainteresowanie internautów. Dość powiedzieć, że w ciągu kilku dni ich stronę odwiedziło ponad 60 tys. osób.
Aktywiści stowarzyszenia chcieli w ten sposób zwrócić uwagę społeczeństwa na problem, jakim jest smog i wdychanie zanieczyszczonego powietrza, co jest szczególnie niebezpieczne dla dzieci i osób starszych. Ich głównym celem było uświadomienie ludziom w całym kraju, że oddychanie przez dobę warszawskim powietrzem można porównać 
do wypalenia około 3 papierosów. Matematyka jest tu bezwzględna. A zatem każdy warszawiak, dorosły i dziecko, chcąc nie chcąc wypala przez tydzień paczkę takich papierosów. Wróćmy jednak do samej prowokacji. Ceny papierosów reklamowanych na wspomnianej powyżej stronie wahały się od 12 do 17 złotych. Na ich opakowaniach, w miejscu tradycyjnych w wypadku zwykłych papierosów ostrzeżeń w stylu "Palenie zabija", umieszczono jednak zupełnie inne napisy: "Poczęstuj koleżankę", „Kto ci zabroni”, "Palenie smoków to sama przyjemność" albo "W środku to, co lubisz". Zaskakująco bogata była także ich oferta smakowa. Proponowano na przykład papierosy o smaku porzeczkowym, melonowym, malinowo-brzoskwiniowym czy jabłkowo-miętowym.
Jak zdążyłam się zorientować, strona internetowa istniała tylko kilka dni i była pierwszym krokiem. Następnym było uruchomienie w Warszawie przy ulicy Szpitalnej 4 Niezależnego Centrum Informacji o Smogu. Co ciekawe... w pierwszych dniach funkcjonowania centrum zaglądały tam głównie dzieci, które chciały zakupić reklamowane w witrynie lokalu papierosy. Okazało się jednak, że żadnych papierosów tam nie ma. Dyżurujący członkowie stowarzyszenia za to chętnie 
tłumaczyli wszystkim, którzy tam zajrzeli, jaki wpływ na ich zdrowie i życie ma palenie papierosów i smog, wygłaszali okolicznościowe prelekcje, a nawet grali z nimi w przygotowaną specjalnie na tę okazję tematyczną grę planszową. Centrum otwarte było przez dwa tygodnie, a całą akcję członkowie stowarzyszenia sfinansowali z własnych środków.
Może to, co zaproponowali warszawiakom członkowie organizacji „Miasto jest nasze”, było faktycznie trochę kontrowersyjne i mogło niektórych oburzyć, ale na pewno zainteresowało mieszkańców problemem. A zatem cel został osiągnięty. A wy jak uważacie?
Grafika:
Komentarze [0]
Jeszcze nikt nie skomentował. Chcesz być pierwszy?
