Gdzie ci artyści?
American: Bycie artystą, to ciężki kawałek chleba. Nagromadzenie gwiazdek jednego - nazwijmy to - przeboju (muzycznego, czy też innego) przeraża. Serce się kraje się, gdy widzimy, jak utalentowani ludzie malują portrety turystów na chodnikach znanych kurortów, podczas gdy w renomowanych galeriach sztuki wystawiane są obrazy, które często wyglądają tak, jakby „ktoś nacharał krwią na płótno” (kto oglądał „Nietykalnych” Oliviera Nakache, ten wie, o czym mówię). Można by więc zapytać: gdzie ci artyści?
Skylla: I jest to jedno z takich pytań, które nie wolno zostawić bez odpowiedzi. Całkiem niedawno po mediach społecznościowych krążyła fotografia „dzieła” Marka Rothko „Untitled”, które zostało sprzedane za blisko 46,5 mln amerykańskich dolarów (patrz obok). Dlaczego artysta tak właśnie nazwał to swoje dzieło? Nie wiem. Dochodzę do wniosku, że albo jesteśmy kompletnie nieprzygotowani do odbioru sztuki współczesnej, albo też zbyt ograniczeni, by zrozumieć jej sens. A może to jej przesłanie tak naprawdę w ogóle nas nie interesuje? Może skupiamy się dziś tylko na nazwisku artysty i na tym na ile wyceniane są jego dzieła, czyli mówiąc inaczej na ilości zer w ich cenie? Wygląda na to, że dziś to główny (jak nie jedyny) wyznacznik poziomu artystycznego? Jakoś trudno mi się z tym pogodzić, bo przecież szeroko rozumiana sztuka zawsze miała trafiać do zwykłych ludzi, do ich dusz i serc. Miała ich uczyć, wychowywać, poruszać ich wrażliwość. Nie wiem jak ty, ale ja odnoszę wrażenie, że obecnie mało kto o tym pamięta. Nasuwa mi się wręcz pytanie, czy w związku z tym trendem sztuka nie będzie postrzegana już niebawem jako przejaw jakichś stanów chorobowych?
A: Mówi się też, że artyści doceniani często byli dopiero po śmierci, czego najlepszym przykładem jest Vincent Van Gogh, który żył w ubóstwie, a po ponad trzydziestu latach od śmierci jego dzieła trafiły na salony. Nie jestem jednak pewien, czy i w tym wypadku tak jest, skoro koneserzy sztuki są w stanie zapłacić niebotyczne sumy za coś, co przeciętni odbiorcy uznają za „badziewie”. No tak, powiecie, ale przecież ci drudzy kompletnie się na sztuce nie znają. Trudno się z tym nie zgodzić, że przeciętny człowiek ma niewielką wiedzę na temat sztuki, ale z drugiej strony, może i nie musi takiej posiadać. Prawda jest bowiem taka, że prawdziwa sztuka broni się sama, a tym, kto nadaje dziełu sens nie jest jego autor, ale ten, kto je ogląda. Obok twórczości Leonardo da Vinci, Michała Anioła, Van Gogha, Cezanne, Moneta, Dali i im podobnych nikt nie jest w stanie przejść obojętnie. Także ci, których stać jedyne na marne reprodukcje ich dzieł. Można by więc sparafrazować fragment piosenki Danuty Rinn i spytać :„Gdzie ci artyści? Prawdziwi tacy, Breugle, Da Vinci, Rubensy!”. Tutaj kończy się moja parafraza, której nie można raczej nazwać artystyczną, aczkolwiek - patrząc na to, co napisane powyżej - może kiedyś i ja zażądam za nią jakąś pokaźną teczuszkę wypełnioną po brzegi zielonymi...
S: I znów wracamy do kwesti pieniędzy, które stanowią chyba niestety sedno sprawy. Przyjrzyjmy się dziełu „Etoile Bleue” Joana Miró (patrz poniżej), kolejnego bardzo cenionego obecnie artysty, na którego styl składają się żywe kolory połączone z uproszczonymi formami, co w konsekwencji przypomina rysunek małego dziecka. O ile w dziełach jednego z najbardziej znanych przedstawicieli awangardy, Pablo Picasso, o którym mówiono, że swoją sztuką (geometryzując, zniekształcając i upraszczając świat) oczyszcza duszę, zdecydowanie można doszukać się jakiejś głębi, drugiego dna, o tyle w tym przypadku moim zdaniem raczej nie za bardzo. Przeczytałam nawet gdzieś w Internecie komentarz do tego dzieła (sprzedanego za notabene blisko 37 mln dolarów), którego autor napisał, że Miró nie otrzymałby dziś pozytywnej oceny z plastyki. Dobry pretekst dla przeciętnego ucznia. Pamiętajcie, jeśli ktoś wyśmiewa wasze prace, to powołajcie się na tego artystę. Skoro jego bazgroły podziwia cały świat…
A: A ja ci powiem, że osobiście bardzo cenię twórczość Miró. Może nie wydałbym na jego obrazy aż tyle, ale bardzo chętnie przygarnąłbym pod swój dach chociażby ich repliki. Znacznie bardziej niezrozumiałe jest za to dla mnie zainteresowanie płótnami wspomnianego wyżej Marka Rothko. Gdy patrzę na jego obraz „Orange, Red, Yellow”, to kompletnie nie rozumiem, jak można było kupić go za 87 milionów dolarów. Czyżby firma Orange zainwestowała w najdroższy - i wątpliwie opłacalny - product placement w historii telefonii komórkowej? Jako fan piłki nożnej, przyrównałbym to do tendencji wzrostowej opłat za zawodników. Kiedy w latach 30. ubiegłego wieku kwotą kosmiczną był transfer piłkarza za kilka tysięcy dolarów, to dziś ze spokojem słuchamy informacji w mediach o transferach oscylujących w granicach kilkudziesięciu milionów dolarów. Może podobnie jest z tą szeroko pojmowaną sztuką?
S: Jednak mnie nieustannie nasuwa się pytanie, czy wyznacznikiem artyzmu, tak jak się to dzieje dziś, winny być wyłącznie pieniądze? To smutna i trochę żenująca tendencja. W jej efekcie sztuka przestała trafiać do ludzi. Irytują mnie wypowiedzi niektórych współczesnych artystów, którzy twierdzą, że sztuka istnieje sama dla siebie i ma stwarzać własną rzeczywistość, a nie kopiować zastaną, dlatego nie każdy musi ją rozumieć. To prawda, że nie każdy musi rozumieć sztukę, ale chyba każdy powinien mimo wszystko być jej odbiorcą, bo przyświecają jej chyba te same cele co kiedyś. Nadal ma przecież wychowywać, uwrażliwiać, budzić emocje i kreatywność. Niestety, mam wrażenie, że wielu dzisiejszych artystów przestało tworzyć z myślą o ludziach, a ich celem stało się jedynie zgarnianie kasy. Ze smutkiem konstatuję, że to jest choroba, która ogarnęła świat sztuki. Świat, który kiedyś był pełen piękna, a dziś nazbyt często mało zrozumiałych dla zwykłych odbiorców tworów.
Grafika:
Komentarze [2]
2023-02-21 19:43
Ciekawy artykuł, z którym się w stu procentach zgadzam. Fragment, w którym jest napisane, że ,,przeciętny człowiek ma niewielką wiedzę na temat sztuki” przypomniał mi bajkę ,,Nowe szaty cesarza” i chyba dopiero teraz w pełni zrozumiałam jej sens, nad którym się wcześniej nie zastanawiałam.
2017-05-02 18:45
Świetny artykuł :)
- 1