Perfekcyjny makijaż za wszelką cenę?
W ostatnim czasie sporo pisano w mediach o pewnym Algierczyku, który pozwał swoją nowo poślubioną żonę, bo nie poznał jej w noc poślubną bez makijażu. Mężczyzna ten twierdził w sądzie, że owego dnia miał wrażenie, że to ktoś obcy zakradł mu się do sypialni. Przeżył to jak widać bardzo, ponieważ był przekonany, że poślubił zupełnie inną i znacznie piękniejszą kobietę. No dobrze, on się rozczarował, ale ciekawe, co czuła wówczas jego żona?
Sprawa ta wywołała na kobiecych portalach sporo dyskusji i skłoniła wiele z nas do zadania sobie pytania, czy czasem sztuka makijażu nie zabrnęła za daleko? No bo po co w końcu wymyślono makijaż? Po to, by ukryć mankamenty urody, czy też może po to, by zmieniać swój wizerunek?
Faktem jest, że w krajach arabskich kobiety malują się trochę przesadnie, ale taka tam jest kultura. Prawdą jest też to, że nakładają na siebie tony podkładów, pudrów i przeróżnych specyfików, które niestety razem nie zawsze dobrze wyglądają. Zasada jest prosta - im jaśniejsza cera tym lepiej. W krajach tego regionu jest też tak, że przyszły mąż nie widzi zazwyczaj przed ślubem twarzy swojej wybranki, bo przysłania ją zwyczajowo kwef. Może co najwyżej zobaczyć jej oczy. Mając to wszystko na względzie jesteśmy chyba w stanie zrozumieć rozgoryczenie tego wspomnianego powyżej mężczyzny. Postawmy się jednak na miejscu tej jego żony - depresja murowana.
Myślę, że podstawowym problemem jest to, że jakoś szybko zapominamy o tym, że nikt nie rodzi się idealny. Wprawdzie niektórzy twierdzą, że to nieprawda, ale mimo to jestem przekonana, że mało jest takich osób, które wyglądają najlepiej, gdy nic w swoim wyglądzie nie zmieniają. To raczej przypadki wyjątkowe. Większość z nas tuż po przebudzeniu wygląda raczej mało atrakcyjnie, a już zapewne zupełnie inaczej, niż godzinę lub dwie później w pracy bądź w szkole. Nie wspomnę już o wyjściu na imprezę, przed którą każda dziewczyna spędzi przed lustrem co najmniej 2 godziny.
No i tu nasuwa się mi kolejne pytanie. Czy nie uważacie, że mężczyzna, z którym planujemy spędzić resztę życia, powinien mieć szansę zobaczenia nas bez makijażu? Tak bezpośrednio po przebudzeniu, z małymi oczkami i rumieńcami na policzkach. Nie rozumiem dziewczyn, które nakładają tapetę nawet wtedy, gdy wychodzą z koszem na śmieci. Chociaż to nie jest jeszcze jakiś ekstra wyczyn. Prawdziwym wyczynem jest bowiem wstawanie przed 5 rano tylko po to, by się odpowiednio pomalować, uczesać, ubrać i zdążyć jeszcze do szkoły na 7.10. Odnoszę wrażenie (może i mylne), że facetów ten problem w ogóle nie dotyczy. Ci nie mają bowiem żadnych zahamowań, by pokazać się nam rano w samych bokserkach i mocno przetłuszczonych bądź przepoconych włosach. Dla nich to zupełnie naturalne zachowanie, dlaczego więc nie jest takie dla nas?
W ostatnim czasie zapanowała w Internecie moda na naturalne selfie, że niby zero makijażu, 100% natury. Moim zdaniem to kolejna wielka ściema. Gwiazdy sceny, które wstawiają takie zdjęcia są przecież niejednokrotnie już po kilku operacjach plastycznych. Podkład lub korektor także nie są tam rzadkością. I co chyba równie istotne, każde takie zdjęcie dodawane jest z wykorzystaniem odpowiedniego filtra. Jak tu więc można mówić o 100% naturalności? Myślę, że to nic innego, jak kolejny sposób na dowartościowywanie siebie i zdołowanie przeciętnej Kowalskiej, która niekiedy może jeszcze uwierzyć w to, że bez poprawek można wyglądać aż tak dobrze.
A jak jest w waszym przypadku, drogie czytelniczki? Czy makijaż to dla was kwestia poprawienia niedoskonałości własnej urody, czy też może raczej próba ukrycia prawdziwego ja?
Grafika:
Komentarze [0]
Jeszcze nikt nie skomentował. Chcesz być pierwszy?