Podążając za Betlejemską Gwiazdą
Zbliża się Boże Narodzenie. Na ulicach i w naszych domach pojawiły się choinki i kolorowe światełka, a w kościołach urzekają nas klimatyczne szopki. Popularną ozdobą są w tym okresie również świecące mocnym światłem gwiazdy, symbolizujące tę jedyną, betlejemską, która przed dwoma tysiącami lat wskazała magom ze Wschodu drogę do miejsca narodzin Jezusa Chrystusa. Tę historię znamy oczywiście wszyscy dobrze, ale mnie zaciekawiło ostatnio, czy nauce udało się wreszcie ustalić, co tak naprawdę doprowadziło mędrców ze Wschodu do Betlejem? Temat wydał mi się ciekawy również i z tego powodu, że już wkrótce setki milionów dziecięcych oczu zacznie wypatrywać pierwszej gwiazdki.
Pierwotnym i jedynym źródłem wiedzy na temat gwiazdy betlejemskiej jest Nowy Testament, a dokładnie Ewangelia wg św. Mateusza, która powstała około roku 70. n.e. W Ewangelii tej jest jednak o niej tylko mała, niewiele mówiąca wzmianka. Dowiadujemy się, że zauważono ją faktycznie na Wschodzie, i że to stamtąd właśnie przybyli magowie (tak nazywa ich św. Mateusz), by odnaleźć nowonarodzonego króla żydowskiego. Co ciekawe św. Mateusz nie wspomina w swojej Ewangelii zupełnie o tym, ilu ich rzeczywiście było (na malowidłach w katakumbach widnieje raz dwóch, raz czterech, innym razem sześciu, a nawet dwunastu). Tak więc tego już nigdy się raczej nie dowiemy. Nie dowiemy się również tego, skąd dokładnie przybyli (św. Mateusz wymienia w Ewangelii tylko kierunek świata). Ale jak coś nie jest dla ludzi jasne, to ci natychmiast wymyślają różne własne teorie, próbując mimo wszystko wyjaśnić dane zagadnienie. Nie inaczej jest i w tym przypadku. Dla wielu badaczy fakt, że posiedli umiejętność odczytywania znaków na niebie, sugeruje, że musieli znać się świetnie na astronomii, co wskazywałoby na Persów, gdyż tamtejsi wyznawcy Zaratustry zajmowali się nauką oraz magią i dysponowali naprawdę potężną wiedzą. Inni naukowcy twierdzą jednak, że równie dobrze mogli to być Chaldejczycy z Babilonii, bo ci mieli nie mniejszą wiedzę astronomiczną. Nie brak jednak i takich, którzy zgadzają się z Justynem, który uważał, że na wspomnianą gwiazdę zareagowali magowie aż z Arabii. Ciekawe wydało mi się również i to, że św. Mateusz nazywa ich magami, podczas gdy w nieco późniejszych tekstach nazywa się ich już mędrcami, a nawet królami. Ale to zdaniem historyków da się łatwo wyjaśnić rangą magów w ówczesnym świecie, których nierzadko uważano za równych królom.
Czym była jednak ta wspomniana przez św. Mateusza gwiazda? Oczywiście on sam również tego nie rozstrzyga. Nie wyjaśnia w żaden sposób, z czym miał tak naprawdę do czynienia. Z analizy jego tekstu można jednak odnieść wrażenie, że nie była bynajmniej czymś specjalnie ekscytującym, bo przecież Herod nie tylko jej nie zauważył, ale nawet o niej nie wiedział. Jej cudowny charakter polegał więc zdaniem św. Mateusza tylko na tym, że szła przed magami i ostatecznie zatrzymała się nad miejscem narodzin Jezusa. Aby wyjaśnić astronomiczną naturę Betlejemskiej Gwiazdy, trzeba by jej pojawienie się umieścić w czasie, a przecież nie jest też znana dokładna data narodzin Jezusa.
Niektórzy współcześni astronomowie uważają, że mogła być to kometa Halleya, która omijała Ziemię w 12 roku p.n.e. Według mnie to jednak trochę za wcześnie. Poza tym pamiętajmy, że w tamtym czasie ludzie raczej obawiali się komet, bo były one dla nich głównie zwiastunami nieszczęść: głodu, kataklizmów bądź śmierci. Poza tym o innych kometach z czasów narodzin Jezusa greckie i rzymskie źródła pisane raczej milczą (dwa takie zjawiska odnotowały w IV i V wieku jedynie kroniki chińskie).
Drugim kandydatem na Gwiazdę Betlejemską mógłby być wybuch supernowej (gwiazdy znajdującej się w końcowej fazie życia, które kończy się spektakularnym wybuchem). W galaktyce Andromedy znaleziono pozostałości wybuchu takiej gwiazdy z tamtego okresu (widać tam mgławice powstałe ze szczątków rozerwanej gwiazdy), ale nie da się określić dokładnie, kiedy ów wybuch miał miejsce. Zachowane źródła pisane informują o wybuchu czegoś na wzór supernowej w 185 roku p.n.e. Zatem i ta koncepcja nie wchodzi raczej w grę. Z kilkunastu gwiazd nowych, zarejestrowanych na Dalekim Wschodzi w czasach dynastii Han, jedna rzeczywiście rozbłysła w V roku p.n.e. i byłaby niezłym kandydatem do roli biblijnej gwiazdy, ale autor tekstu użył w jej opisie określenia gwiazda-miotła, więc była to raczej kometa. Fenomen Gwiazdy Betlejemskiej, z pojawieniem się supernowej, wiązał także wybitny astronom XVII wieku Johannes Keppler, który obserwował naocznie takie zjawisko w gwiazdozbiorach Kasjopei i Wężownika.
W XVII wieku powstały także hipotezy, że królowie mogli jednak zauważyć jakąś niezwykłą koniunkcję dwóch lub większej ilości planet naszego systemu, to znaczy takie ich ustawienie, w którym zlewają się one w jeden punkt o niespotykanej jasności (na nocnym niebie planety są najjaśniejszymi obiektami). Takie zjawisko zdarza się raz na kilkaset lat i według ustaleń astronomów faktycznie miało miejsce w okresie, w którym historycy lokują przypuszczalną datę narodzin Chrystusa. W 7 roku p.n.e. doszło na przykład do potrójnej koniunkcji Jowisza i Saturna (planety zbliżyły się do siebie trzykrotnie w ciągu roku, a rok później dołączył do nich jeszcze Mars). Wg Keplera, który obserwował podobne zjawisko w 1603 roku, a zaraz po nim rozbłysksupernowej w bezpośrednim sąsiedztwie tych planet, taka gwiazda pojawiła się również w 7 roku p.n.e. i właśnie to ją opisał św. Mateusz. Współczesne obliczenia jednak tego nie potwierdzają, bo odległość pomiędzy nimi była zbyt duża. Do podobnego zjawiska doszło także w III wieku n.e. Wtedy to złączyły się w jeden punkt dwie najjaśniejsze planety w gwiazdozbiorze Lwa (Jowisz i Wenus). A lew był w ówczesnym czasie symbolem narodu żydowskiego. Taki znak mógł więc zostać odebrany przez magów jako wyzwanie.
Astronomowie potrafią dziś precyzyjnie ustalić konfigurację planet i gwiazd w dowolnym okresie. Ruchy ciał niebieskich są tak dobrze znane i opisane, że nie ma żadnego problemu, by zrekonstruować ich pozycje, sięgając nawet do kilku tysięcy lat wstecz. Skoro jednak nie znamy precyzyjnej daty narodzin Jezusa, na nic nam się ta wiedza nie przyda. Zatem musimy chyba pozostawić kwestię Gwiazdy Betlejemskiej w grupie tych nie do rozwiązania i skupić się jedynie na jej symbolicznym aspekcie. A swoją drogą w magicznym, bożonarodzeniowym okresie nawet planeta lub kometa może stać się medialną gwiazdą?
Grafika:
Komentarze [0]
Jeszcze nikt nie skomentował. Chcesz być pierwszy?