Polacy z odzysku
Deyna, Szarmach, Lato, Gadocha, w bramce Tomaszewski, a nieco później Kowalczyk, Juskowiak... i mógłbym tak wymieniać bez końca. Polacy. Piłkarze, którzy zdobyli dla naszych barw złoty medal olimpijski w Monachium w 1972 roku oraz brązowy podczas Mistrzostwach Świata w Piłce Nożnej rozgrywanych dwa lata później również na terenie Republiki Federalnej Niemiec. A co mamy dziś? Dziś nie mamy zbyt wielu utalentowanych piłkarzy, a dla tych, których mamy, najważniejsze są pieniądze, uwielbienie fanów i żel na włosach.
W reprezentacjach wielu krajów grają dziś zawodnicy urodzeni niejednokrotnie na drugim końcu świata. Właśnie. Nie wiem czy moi rodacy zdają sobie tak naprawdę sprawę z tego, jaki może być skład naszej drużyny podczas zbliżającego się turnieju piłkarskiego Euro 2012. Może taki: Fabiański lub Szczęsny w bramce, w obronie Arboleda, Perquis, Boenisch, Piszczek – w drugiej linii Obraniak, Matuszczyk, Murawski, Błaszczykowski, a w ataku Lewandowski i może ktoś jeszcze. O co mi chodzi? Nie trzeba być kibicem i znawcą piłki nożnej, aby zauważyć, że brzmienie niektórych nazwisk nie wskazuje bynajmniej na ich polskie korzenie. Spośród 11 ww. piłkarzy, z czterdziestomilionowego państwa pośrodku Europy pochodzi tak naprawdę tylko 6. No, może siedmiu, jeśli doliczymy Matuszczyka, którego ostatecznie można uznać za naszego rodaka. A nie zapominajmy jeszcze o kilku innych, choćby o Olisadebe, Rogerze czy Tyrale.
Manuel Arboleda - ostoja Lecha Poznań, Kolumbijczyk mieszkający już od pięciu lat w Polsce, to jeden z ulubieńców selekcjonera Franciszka Smudy. Fakt, piłkarz na miarę polskiej ligi bardzo dobry, mający przy tym świetne warunki fizyczne. Jego dzieci chodzą do polskiej szkoły, pokochał nasz kraj, bla bla bla… Po pięciu latach mieszkania w Polsce, posługuje się jednak językiem polskim gorzej niż trzyletnie dziecko, a na pytanie zadane mu kiedyś przez jakiegoś dowcipnego dziennikarza, kto jest aktualnie prezydentem naszego kraju, nie znał oczywiście odpowiedzi.
Sebastian Boenisch - chłopak urodzony co prawda w Gliwicach, ale od lat ma z naszym krajem niewiele wspólnego. Jako nastolatek występował już w niemieckiej młodzieżówce, z którą zdobył nawet Mistrzostwo Europy. W wywiadach często opowiada o tym, jak to trener Smuda dzwonił do niego po kilka razy w tygodniu, aby przekonać go do gry w naszej reprezentacji. Przekonać? Dla mnie to po prostu kpina. Gra z orzełkiem na piersi w biało - czerwonych barwach to największe wyróżnienie i zaszczyt, jaki może spotkać sportowca, a tu okazuje się, że niektórych trzeba do tego namawiać. Trener Smuda cały czas chce zrobić w Polsce drugą reprezentację Niemiec, gdzie wartości narodowe są w absolutnym zaniku i w składzie której jest mniej rodowitych Niemców niż tych naturalizowanych.
Perquis - piłkarz pochodzenia francuskiego, który z Polską ma tyle wspólnego, że jego babcia urodziła się w naszym kraju. Taka sama sytuacja jest z Obraniakiem, który już od jakiegoś czasu występuje w naszej reprezentacji. Do niedawna trener naszej kadry prowadził jeszcze rozmowy w tej kwestii z Laurentem Koscielnym, który również wahał się przez długi czas jaką wybrać kadrę, ale gdy tylko francuska federacja powołała tego piłkarza Arsenalu do swojej kadry, ten momentalnie odrzucił zaproszenie do naszej. Czy te działania trenerów i całej piłkarskiej centrali mają więc jakiś sens? Kiedyś grał już w naszej kadrze niejaki Emmanuel Olisadebe z Nigerii, który został powołany do niej po tym, jak ożenił się z naszą rodaczką, uzyskując w ten sposób polskie obywatelstwo. Fakt, jako piłkarz był nawet niezły, wprowadził naszą drużynę na Mistrzostwa Świata w Korei i Japonii, ale po tym turnieju słuch o nim zaginął. Dla nikogo nie jest już dziś chyba żadną tajemnicą, że paszport naszego kraju był mu potrzebny tylko do tego, aby móc bez problemów podróżować po całym świecie. Dziś gra w Chinach mając Polskę w głębokim poważaniu. Roger Guerreiro, to z kolei Brazylijczyk, który w ciągu tygodnia stał się Polakiem i pojechał w 2008 roku z naszą kadrą na Euro do Austrii. Dla mnie to zupełnie nie do pojęcia. Czyżby PZPN takimi ruchami kadrowymi chciał sobie zrekompensować stratę Klosego i Podolskiego, którzy grają dziś dla reprezentacji Niemiec i są jednymi z najlepszych? PZPN i sam trener Smuda tłumaczą, że po prostu nie ma od nich lepszych. Ok, jest w tym trochę racji, ale dlaczego tak jest? Gdyby w Polsce więcej uwagi poświęcić szkoleniu młodzieży, stworzyć jakiś sensowny system szkolenia i wyławiania najzdolniejszych, to jestem przekonany, że nie byłoby dzisiaj takiego problemu, a najlepiej opłacalnym zawodem w tym kraju nie byliby skauci szukający piłkarzy z polskimi korzeniami po całym świecie. Przepaść jaka dzieli pod tym względem Polskę od innych liczących się w tej dyscyplinie krajów jest wprost niewyobrażalna.
Oczywiście zdaję sobie sprawę z tego, że zdania na poruszony przeze mnie temat są wśród kibiców i całej opinii publicznej podzielone. Jedni chcą widzieć w kadrze naturalizowanych piłkarzy, inni nie. Dla mnie widok piłkarza z orłem na piersi, który nie umie poprawnie powiedzieć po polsku nawet jednego zdania to nieporozumienie i nie potrafię się z tego cieszyć. Nie jestem broń Boże rasistą czy jakimś nacjonalistą, ale uważam, że chyba po to powołuje się reprezentację narodową, aby z jej piłkarzami mogli utożsamiać się bez żadnych ograniczeń wszyscy miłośnicy futbolu w danym kraju – nieprawdaż?
Tymbark
Grafika:
Komentarze [5]
2011-03-29 04:19
Ja dziękuję za taką reprezentację na czele ze Smudą, który każdą swoją tezę sam obala. Zresztą Euro za rok, wiec przekonamy się na co stać tą reprezentację, właściwie to raczej na nic nie stać, dobitnie to pokazał mecz w Kownie.
2011-03-27 13:25
I Jego dzieci nie chodzą do polskiej szkoły tylko do międzynarodowej
2011-03-27 13:24
Arboleda nie mówi po polsku tylko próbuje mówić
2011-03-26 19:27
Arboleda mówi po Polsku. Perquis uczy się języka polskiego. To o czymś świadczy. Irytuje mnie fakt, że Obraniak, który jest w kadrze bodajże 2 lata dalej nie umie naszego języka, a o Rogerze już nie wspomnę. Myślę, jednak że zarówno Arboleda, Boenish jak i Perquis przydadzą się naszej reprezentacji.
2011-03-26 11:27
Mimo mojej awersji do nacjonalizmu w każdej postaci, uważam, że dawanie obywatelstwa ludziom, którzy nie potrafią mówić w języku urzędowym danego kraju, to nieporozumienie. Poza tym co innego, gdyby ci ludzie naprawdę wiązali przyszłość tylko z Polską, ale nic nie wyklucza, że za jakiś czas zmienią obywatelstwo na inne. Nie na tym chyba polega idea reprezentacji kraju.
- 1