Polowanie na dobrobyt
Zapewne każdy czytający ten tekst wie, jakich ludzi określa się mianem „cebulaków”. Jeśli jednak ktoś jeszcze nie wie, wystarczy mieć z rana ochotę na świeże bułeczki i trafić na ich dostawę w Lidlu. Chyba większość z nas widziała już nie raz, jak szybkie i zdeterminowane potrafią być w takim miejscu rzekomo zmęczone i chore staruszki, którym ustępujemy zazwyczaj miejsca w środkach komunikacji.
Zainteresowanie przecenionym towarem bywa wręcz niewyobrażalne. Ale do jego zdobycia trzeba się przecież odpowiednio przygotować. Zaczynamy od dogłębnej analizy gazetki reklamowej, w której dokładnie opisano wszystkie produkty proponowane po obniżonych cenach. Gdy wiemy już, co nas interesuje, należy szczegółowo opracować taktykę działania i nastawić budzik na nieludzko wczesną porę, żeby zająć jak najkorzystniejsze miejsce przed drzwiami wejściowymi do sklepu i przygotować się do wyścigu, połączonego z bezwzględną walką. W grę wejdą oczywiście łokcie i nie tylko, choć nie jest to kwestia życia i śmierci, a jedynie chęć dokonania zakupu nowej kurtki, gumiaków, torebek czy klapków. Każdy bierze to, co chce i ile da radę unieść. Oczywiście nie szuka tej idealnej dla niego sztuki, bo nie ma na to czasu ani możliwości, tylko bierze mniej więcej pięć sztuk i biegiem udaje się do kasy, bo ma przecież świadomość, że nawet jak sam z tego zakupu nie będzie mógł skorzystać, to zawsze będzie mógł to potem sprzedać z zyskiem znajomym lub na Allegro.
Takie zachowania nie występują tylko w sklepach pokroju Lidla. Na pewno słyszeliście o szaleństwie, jakie wywołała nie tak dawno nowa kolekcja H&M x Balmain. Ludzie rzucili się na te ubrania jak dzikie zwierzęta na świeże mięso. Tłum falował, mrucząc wroga, a niektórzy ludzie mdleli z braku powietrza (nie było mnie tam, ale widziałam nagrania). Gdy ktoś poprosił ów tłum o rozstąpienie się, bo pewnej pani zrobiło się słabo, stojący w pobliżu mężczyzna odpowiedział, że mogła nie przychodzić!
Ostatnio najgłośniej było w mediach o tzw. Czarnym Piątku (dzień, który jest zwyczajowym początkiem sezonu zakupów w USA przed Bożym Narodzeniem). Dzień, na który miesiącami czekają wszyscy Amerykanie, a jeśli któryś z nich nie czeka, to zapewne coś z nim jest nie tak. Pod sklepami ustawiane są wtedy namioty, w których koczują potencjalni klienci, zabierając często ze sobą prawie wszystkie oszczędności. Ludzie ci po otwarciu drzwi sklepu zachowują się jak zwierzęta. Ruszają do środka w pełnym biegu, biorą to, co nawinie się pod rękę i biegną dalej, nie zwracając najmniejszej nawet uwagi na innych. Skąd biorą się takie zachowania? Dlaczego ludzie w takich sytuacjach tak łatwo i bez skrupułów rezygnują z cech, które odróżniają nas od zwierząt? Odpowiedź na to pytanie nie jest ani prosta, ani jednoznaczna. Rozumiem, że ludzie chcą dobrze wyglądać czy też mieć ładne i funkcjonalnie udekorowane mieszkania. Nie rozumiem jednak dlaczego nie potrafią zachować się z godnością i kulturą, gdy staną pod sklepowym szyldem, a od otwarcia drzwi sklepu z obniżkami dzielą ich minuty?
Większość ludzi niestety nawet nie zastanawia się, dlaczego tak się zachowuje i co wywołuje w nich tak radykalne i bardzo często negatywne emocje. A to nic innego jak instynkt stadny, podążanie za tłumem (w tym przypadku to bardzo trafne określenie) i chęć zdobycia za wszelką cenę tego, co sobie postawili za cel. Szkoda tylko, że ich celem jest zazwyczaj jakaś rzecz, a radość potrafią wykrzesać z siebie tylko wtedy, gdy uda się ją zdobyć i wydać pieniądze.
W Polsce dałoby się to chyba jeszcze jakoś wytłumaczyć. Zdecydowana większość ludzie w naszym kraju nie jest specjalnie zamożna, żyje zazwyczaj skromnie i dlatego niespecjalnie dziwi mnie, że chce wykorzystać nadarzającą się okazję, by kupić (w korzystnej cenie) dobrej jakości, markowe rzeczy. Ale żeby aż tak brutalnie i bezpardonowo walczyć o te kurtki czy skórzane torebki? Nie dziwi mnie także szczęście tych ludzi, z którym obnoszą się po udanym zakupie, paradując dumnie ze swoją zdobyczą i pokazując ją wszystkim znajomym. Coś mi jednak mówi, że gdyby ludzie ci nie kupowali na co dzień tak wielu niepotrzebnych rzeczy, to zapewne mieliby środki na zakup tych wszystkich rzeczy w normalnej, niezaniżonej cenie.
Boję się jednak, że tych zachowań nie da się zmienić i ta walka o wyimaginowany dobrobyt, którego mianem ludzie określają zdobyte ubrania czy sprzęt, będzie trwać i to mimo słów mojej dezaprobaty.
Grafika:
Komentarze [1]
2015-12-06 14:44
‘‘chodź nie jest to kwestia’‘ bardzo razi
- 1