Rywalizacja czy symbioza?
A czytałeś może...? Nie, ale widziałem film... taki sobie. – Ile razy to słyszałam! Chciałabym dziś zastanowić się nad zaletami, wadami i interakcjami tych dwu pozornie różnych, a jednak bliskich sobie dziedzin sztuki, z których jedna operuje wyłącznie słowem, natomiast ta druga udźwiękowionym obrazem. To jasne, że film i literatura są sztukami autonomicznymi. Od stu lat oddziałują na siebie i się przenikają, a jako że korzystają z innych środków, więc i ich rezultaty są odmienne. Nie sądzę też, aby któraś z nich pełniła wobec tej drugiej rolę nadrzędną. Bardzo interesująco wypowiedział się kiedyś w tej materii prof. historii literatury w PAN, Jan Tomkowski, który zauważył, że „literatura nie została powołana do życia po to, aby mogła zaistnieć na ekranie, a z kolei przeznaczeniem filmu nigdy nie była i nie będzie popularyzacja literatury". Ja się z tą jego opinią absolutnie zgadzam i nie to, żebym miała coś przeciwko filmowi, ale w kontekście tego, co napisałam powyżej, zgodzicie się chyba ze mną, że ocenianie książki na podstawie filmu (bardzo częste wśród młodych osób) to jednak spore nadużycie.
Czytanie książek daje wiele korzyści, o czym wiemy od dziecka. Relaksuje, stymuluje mózg do działania, uczy ortografii, interpunkcji a także analitycznego myślenia, pogłębia zasób słownictwa, kształtuje osobowość, rozwija wrażliwość, poszerza wiedzę, dając człowiekowi szansę na dogłębne i pełniejsze poznanie problemu i co chyba najistotniejsze, zawsze daje poczucie dobrze wykorzystanego i mile spędzonego czasu. Jak więc widzicie, pozytywnych czynników obcowania z książką jest masa. Wie o tym każdy, kto przeczytał w życiu choćby jedną, dobrą książkę. Znam bardzo wiele osób, które uważają, że czytanie to najlepsza znana ludzkości forma rozrywki i sama także do nich należę, dlatego nieustannie zadziwiają mnie statystyki czytelnictwa w Polsce. Z najnowszego raportu BN wynika, że w 2019 roku 39 % dorosłych Polaków przeczytało najwyżej jedną książkę. To bardzo mało, chociaż dane z lat minionych były gorsze. Obecnie mówi się więc nie tyle o zatrzymaniu spadku czytelnictwa, lecz nawet o jego wzroście. Ten niewielki wzrost poziomu czytelnictwa badacze przypisują jednak poprawie koniunktury, która pozwoliła ludziom na zakup nowości książkowych, ale moim zdaniem to jednak chyba bardziej efekt podsycania zainteresowania książkami przez prestiżowe nagrody literackie dla Polaków (np. Nagroda Nobla w dziedzinie literatury dla Olgi Tokarczuk) oraz rewelacyjne ekranizacje genialnych powieści, a nawet komputerowych gier. Takich badań nie przeprowadza się natomiast w kwestii oglądalności filmów, ponieważ żyjemy w epoce obrazu i trudno byłoby znaleźć człowieka, który nie obejrzałby przynajmniej kilkunastu filmów rocznie. Skąd bierze się więc ta dysproporcja między oglądalnością filmów a poziomem czytelnictwa?
Jak wspomniałam powyżej na świecie żyją setki tysięcy książkoholików i większość z nich nie potrafi w żaden sposób zrozumieć, dlaczego inni ludzie nie odnajdują w tak wspaniałym zajęciu rozrywki i przyjemności. Czy można więc coś zrobić, żeby dzieci polubiły czytanie, bo wiadomo przecież skądinąd, że czym skorupka za młodu…? Moim zdaniem dzieci należy zapoznawać z książkami już od najwcześniejszych lat życia, czytając im różne bajki, baśnie i wiersze, adekwatne do ich wieku. To pierwszy ważny krok. Istotne jest także i to, by dziecko widziało, że jego rodzice też czytają. Chyba wszyscy o tym dobrze wiedzą że dzieci chętnie naśladują swoich rodziców, zatem gdy same nauczą się czytać, powinny równie chętnie jak oni sięgać po książki. Ale z tym, jak z wieloma innymi rzeczami w życiu, nie należy jednak przesadzać, bo z kolei zarzucenie dziecka książkami bardziej może je zniechęcić niż zachęcić. Szkoła, mimo wysiłku nauczycieli polonistów, częściej chyba jednak zniechęca, niż zachęca do czytania. Winiłabym za to dobór lektur, krótkie terminy dawane przez nauczycieli na ich przeczytanie i skupianie się przez nich przy omawianiu danej lektury na szczegółach miast na „duchu książki” oraz przymuszanie uczniów do interpretowania tych tekstów oraz pisania lub wypełniania związanych z nimi ćwiczeń. Takie działanie zawsze pozostawia uraz i skutecznie zniechęca młodego człowieka do samodzielnego sięgania w przyszłości po literaturę. Może trochę demonizuję, bo przecież to nie choroba i bez czytania książek żyć się da, ale powiem wam, że trochę dziwnie się czuję, gdy widzę moich znajomych jak godzinami siedzą przed ekranami komputerów i tylko wielkość monitora ogranicza to, żeby wirtualna rzeczywistość nie połknęła ich w całości.
Ja czytam, bo lubię to robić i czytam bardzo różne książki. Gdy chcę dowiedzieć się czegoś o sobie i otaczającym mnie świecie, sięgam po takie książki jak np. „Człowiek w poszukiwaniu sensu” Viktora E. Frankla, która zdecydowanie należy do pozycji rozwijających i sprawia, że człowiek dowiaduje się wielu nowych rzeczy o sobie. Gdy mam ochotę przeżyć przygodę, to bez wahania sięgam po jakąś książkę przygodową, a kiedy chcę dowiedzieć się czegoś więcej na jakiś konkretny temat, to sięgam po książkę, której autor przybliża czytelnikom ten temat opierając się na naukowych badaniach.
Oczywiście mam świadomość, że filmy także mogą nas rozwijać, bawić i uczyć. Przecież w ofercie platform filmowych są obecnie zarówno filmy dokumentalne, historyczne, muzyczne, czy podróżnicze. Filmy pomagają również w nauce języków. Można przecież wyłączyć sobie polskie napisy lub dubbing i zostawić wersję oryginalną.
Naturalnie czytanie książek jak i oglądanie filmów ma swoje minusy, szczególnie związane ze zdrowiem (mogą pojawić się problemy ze wzrokiem i skrzywienia kręgosłupa), ale chyba korzyści z tego płynących jest o wiele więcej. Poza tym, o ile się nie przesadza, to te skutki uboczne wcale nie muszą być od razu tak dotkliwe.
Myślę, że jednym z powodów, dla których tak mało osób czyta dziś książki, jest również to, że już w dzieciństwie zmuszano ich do czytania lektur i rozliczano z tego działania. Tak więc dziś czynność ta kojarzy się im bardziej z karą niż z przyjemnością. Z filmami nigdy tak nie było. Nikt nikogo nie zmuszał do ich oglądania, zatem ta czynność wielu ludziom kojarzy się od dziecka wyłącznie z przyjemnością. Poza tym czytanie wymaga nabycia umiejętności czytania, aby w ogóle było możliwe, a oglądanie filmów nie wymaga żadnych dodatkowych umiejętności. Od wielu lat należymy do tych krajów, które pokonały analfabetyzm, ale mam wrażenie, że tylko pozornie, bo większość moich rodaków wykorzystuje umiejętność czytania i pisania tylko w zakresie elementarnym, a gdy przychodzi im już zmierzyć się z rozumieniem ambitniejszych tekstów, to często ponoszą fiasko. Z drugiej strony przechwalanie się tym, ile to się książek w ciągu miesiąca czy roku przeczytało, uważam za niestosowne, ponieważ to zawsze zawstydza i upokarza osoby, które czytają mniej lub wolniej. Co ciekawe raczej nie spotyka się takiej sytuacji w związku z filmami.
No to co jest lepsze - czytanie książek czy oglądanie filmów? Nauczyciele mówią nam często, że czytanie książek jest świetnym treningiem dla mózgu i najlepszą rozrywką. I trudno się z tą opinią nie zgodzić. Mnie urzekła także wypowiedź w tej kwestii włoskiego powieściopisarza Umberta Eco, który powiedział „kto czyta książki, ten żyje podwójnie”, a także amerykańskiego muzyka Billi'e Joe Armstronga, który w jednym z wywiadów powiedział z kolei, że „telewizja to tylko zastępcza rozrywka dla mózgu, a kto nie czyta, ten właściwie nie potrzebuje już głowy, nie mówiąc oczywiście o wyobraźni i fantazji".
Aż do XX wieku książki czytano powszechnie i z wielkim namaszczeniem. Cóż, z ogromnym żalem wypada mi zauważyć, że czasy, w których pisarz był „sumieniem narodu", wyrocznią, autorytetem i jedną z głównych figur w kraju, nigdy już nie wrócą. Musimy więc pogodzić się z faktem, że czytanie książek nigdy już nie będzie cieszyło się tak wielkim zainteresowaniem jak dawniej, kiedy książki traktowano jako rodzaj testamentu, ogólnoludzkiego przesłania, zbiór wartości uniwersalnych i świadectwo wyżyn, na jakie wspiąć się może genialny ludzki umysł. Dzisiaj przyszło nam żyć w epoce obrazu, w której na horyzoncie kultury pojawił się nowy odbiorca, który ma niestety całkiem odmienne potrzeby i oczekiwania w porównaniu z tradycyjną publicznością literacką XIX wieku.
Moim zdaniem każdy rodzaj rozrywki jest potrzebny i nie wolno stawiać jednego ponad drugim. Każda forma rozrywki ma też swoich amatorów, choć z całą pewnością już nie każda jest równie rozwijająca i wartościowa. Każdy człowiek ma jednak prawo wyboru i może oddać się takiej rozrywce, jaka mu najbardziej odpowiada i nie musi kierować się przy tym niczyim zdaniem. Nie znaczy to wszak, że czasem warto posłuchać innych ludzi i spróbować sięgnąć także po coś, czego wcześniej nie doświadczyliśmy. A nuż odkryjemy dla siebie nowy świat i stanie się to dla nas pasją
Grafika:
Komentarze [1]
2020-11-30 21:22
Warto było przeczytać
- 1