Szkolna Gazeta Internetowa Liceum Ogolnoksztalcacego im. Mikolaja Kopernika w Tarnobrzegu

Poszukiwacze zaginionej igły   

Dodano 2019-03-15, w dziale opowiadania - archiwum

Dni mijały, a oni mieli coraz mniej czasu. Już sam pomysł na prezent z okazji okrągłych urodzin ich matki był niezwykły. Ale cóż się tu dziwić, braci Liwier nigdy nie traktowano w mieście poważnie, a można nawet powiedzieć, że wielu uważało ich za dziwaków, którzy wyłącznie dzięki swoim rodzicom osiągnęli w życiu sukces i zdobyli pozycję. Młodszy z nich, Henryk, był szanowanym ministrem spraw zbytecznych, natomiast starszy, Jakub, budził zachwyt wśród kobiet, gdy po supermarkecie chadzał w swojej sędziowskiej todze.

/pliki/zdjecia/ig1_2.jpgDwudziestego maja swój jubileusz obchodzić miała ich mama Elżbieta Liwier. Inteligentna, dostojna i całkowicie zatracona w domowym życiu kobieta. To właśnie dla niej synowie udali się pewnego dnia do pasmanterii, by zakupić prezent. Wiedzieli już dokładnie, co chcą kupić. Sprzedawczyni złapała się wprawdzie za głowę, ale ostatecznie towar zamówiła. Panowie poprosili ją o złotą igłę o długości 4 cm. Nigdy o takiej nie słyszała. Ale jak to mówią, klient nasz pan. Następnego ranka prezent czekał już na braci w sklepie, o czym pani ekspedientka poinformowała ich telefonicznie. Ci rzucili monetą i wypadło na to, iż to Henryk będzie miał zaszczyt odebrać prezent. Wczesnym przedpołudniem udał się więc Henryk do sklepu, rzucił na ladę plik banknotów i po chwili wyszedł z zapakowanym w szafirową torebkę prezentem.

Zadowolony przemierzał ulice Warszawy w kierunku Sądu Najwyższego. Po drodze zahaczył jeszcze o lodziarnię. Do biura brata wpadł z impetem. Nie przyszedł tu naturalnie rozmawiać o pogodzie, więc od razu włożył rękę do lewej kieszeni swojej szarej marynarki, by pokazać mu prezent. Oprócz paczki chusteczek higienicznych, nic znalazł tam jednak niczego więcej. Spanikowany sięgnął więc do drugiej kieszeni, ale i tu nie było śladu drogocennego prezentu.

Podenerwowani bracia zaczęli się zastanawiać, co mogło się z nią stać. Przecież igła to nie para wodna, która po chwili rozpływa się w powietrzu. Porzucili wszystkie swoje zajęcia i ruszyli na poszukiwanie zaginionej igły. Bardzo szybko przekonali się, że nie będzie to takie łatwe. Szukanie igły ze znanego powiedzenia nabrało wtedy dla nich sensu.

Gdy nastał wieczór, bracia zaniechali poszukiwań. Mówi się trudno – pomyśleli i rozeszli się do swoich domów. Następnego dnia wstali bardzo wcześnie, bo wiedzieli przecież doskonale, że do imprezy mamy zostało zaledwie kilka godzin. Chcieli być oryginalni, ale to im się nie udało, postanowili więc, że tym razem postawią na klasykę. Udali się wspólnie do miasta i zakupili porcelanowy kubek z obrazkiem wędkarza na rybach. Niestety, nie było wyboru. Tym razem zakupiony prezent przejął Jakub, starszy z braci i zabrał go do siebie.

Tuż po powrocie do domu pozostawił go na stoliku w salonie, a sam poszedł się przygotować do imprezy. Po upływie kilkunastu minut usłyszał suchy trzask. /pliki/zdjecia/ig2_0.jpgBłyskawicznie pobiegł do salonu. Nie wiedział, śmiać się, czy płakać. Na podłodze siedział jego przerażony owczarek, a bok niego leżał rozbity kubek. Załamany rozłożył ręce w geście rozpaczy.

Niewiele myśląc ruszył błyskawicznie do najbliższej galerii. Postanowił, że to, co tym razem kupi, musi być duże, a przy tym miękkie. Do trzech razy sztuka – pomyślał. Zamknął oczy i powiedział do siebie w myślach, że kupi mamie w prezencie to, co pierwsze rzuci mu się w oczy, jeśli tylko spełni określone wyżej warunki. Powolutku podniósł powieki i popatrzył przed siebie. „Mam to” – pomyślał. Zdjął z regału piękną poduszkę i udał się do kasy. Tu poprosił ekspedientkę o zapakowanie prezentu, ale kasjerka oznajmiła mu, że ma tylko papier w kolorze worków na śmieci. Cóż miał jednak zrobić.

Zabrał zapakowany prezent i jak najszybciej udał się do auta, bo i tak był już spóźniony na przyjęcie mamy. Przed drzwiami do domu mamy czekał już na niego młodszy brat. Gdy zobaczył, z czym Kuba do niego podchodzi, był nie lada zaskoczony. Spojrzał tylko, ale nie powiedział ani słowa. Po chwili bracia weszli zdecydowanym krokiem do środka, kierując się od razu w stronę jubilatki.

Kilka dni później bracia znów odwiedzili swoją matkę. Na stoliku w salonie leżała złota igła, dokładnie taka, jaką kupili.

- Mamo, skąd masz tę igłę? – spytał zdziwionym głosem Henryk.

- Nie uwierzysz, ale znalazłam ją wczoraj przed wejściem do twojego domu.

- Nie wierzę… Patrz brat, jednak faktycznie najciemniej jest pod latarnią.

- O czym mówicie? – dopytywała pani Elżbieta.

- A nie, nic… To już nieważne.

Grafika:

Oceń tekst
  • Średnia ocen 4.2
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
  • 6
Średnia ocena: 4.2 /5 wszystkich

Komentarze [0]

Jeszcze nikt nie skomentował. Chcesz być pierwszy?

Dodaj komentarz

Możesz używać składni Textile Lite

Aby wysłać formularz, kliknij na żyrafę (zabezpieczenie przeciw botom)

Najaktywniejsi dziennikarze

Luna 98luna
Komso 31komso
Artemis 24artemis
Hush 10hush

Publikujemy także w:

Liczba osób aktualnie czytających Lessera

Znalazłeś błąd? - poinformuj nas o tym!
Copyright © Webmastering LO Tarnobrzeg 2018
Do góry