Powiązani psychiczną pępowiną
Kobiety w Polsce zawsze żyły w cieniu mężczyzn, poświęcając się dla nich bezgranicznie. Cóż, taka tradycja. Dziś także bardzo dbają o swoje rodziny, choć niektóre z nich, szczególną opiekę roztaczają nad swoimi synami. Już w dzieciństwie pilnują, by ci nie uderzyli się w coś, nie zachorowali i by im niczego nie brakowało. Chuchają na nich i dmuchają, często rezygnując nawet ze swojego życia, a wszystko po to, aby móc zostawić dla siebie "to", w co inwestują przez całe swoje życie - prawdziwego maminsynka.
Z czasem uzależnienie to przybiera znacznie na sile. Kontrola zdesperowanych mamusiek rozciąga się już na prawie wszystkie sfery życia, w których ich synuś przejawia choćby próby samodzielności. Ograniczają więc często krąg jego kontaktów, bo uważają, że w ten sposób ochronią go przed zgubnym wpływem złego towarzystwa. Z drugiej zaś strony podstawiają mu wszystko pod nos, chodzą na paluszkach i nie pozwolą na kochanego synka powiedzieć ani jednego złego słowa. A ich synkowie? Cóż, ci, wydają się być z takiego układu rzeczy bardzo zadowoleni, choć wieku dojrzałym, żyją ponoć z nieustającym poczuciem winy, bowiem ich mamuśki potrafią swym zachowaniem i słowami przypominać im o tym, że poświęciły dla nich całe swoje życie i teraz coś im się od nich należy.
Takie matki zawsze poczują się urażone, kiedy ich syn wybierze towarzystwo przyjaciół. Obrażą się, kiedy będzie się spotykał nie z tą dziewczyną, która im się podoba, albo wybierze ich zdaniem niewłaściwy kierunek studiów i w ogóle nie będzie takim, jakim go sobie wymarzyły.
Jak wykazują badania, zdecydowana większość mamusinych synków wychowuje się w niepełnych rodzinach. Mamuśki, chcąc wychować sobie ideał, skąpią im zatem pochwał, nie szczędząc uwag i komentarzy. W rezultacie doprowadzają do wykształcenia się u tych chłopców bardzo niskiej samooceny, co w konsekwencji prowadzi do tego, że chłopcy ci są często święcie o tym przekonani, że bez matki niewiele osiągną.
Jak twierdzą psychologowie, życie rodzinne maminsynków bardzo rzadko należy do udanych. Po pierwsze ich matki zabierają im cały ich wolny czas, nie pozwalając tracić go na spotkania z żadną inną kobietę prócz siebie. Po drugie, z reguły są niezadowolone z koleżanek syna. Marudzą, że ta nieładna, tamta niegospodarna, a jeszcze inna nazbyt energiczna lub wyzywająca, albo jej rodzice są jacyś dziwni. A jeśli mimo wszystko, synuś zdecyduje się jednak ożenić z tą, którą sam sobie wybrał, to przez całe dalsze życie będzie się gubił w domysłach, której kobiety i kiedy ma słuchać. Jak twierdzą znawcy tematu, wówczas także będzie usiłował raczej przekonać do czegoś żonę, aniżeli sprzeciwić się swojej mamusi.
Maminsynek nie jest też specjalnie kochliwy. Ale czy może być inaczej, jeśli przez pół życia przywykł kochać tylko jedną kobietę - własną matkę?
Maminsynek to zatem niekoniecznie ten, który od zarania do emerytury wiedzie żywot pod jednym dachem ze swą ukochaną rodzicielką. Ba, okazuje się, że niekiedy może jej nie widzieć całymi latami, a i tak pozostawać pod jej magicznym wpływem.
A z drugiej strony czy jest on tu czemuś winien? Przecież proces wychowania, który przeprowadziła jego matka, zaczął się na dobre wtedy, gdy on był całkowicie bezbronny i od niej uzależniony. Taki chłopiec czy później mężczyzna, ma po prostu wyprany mózg, ale czy to jego wina?
Archi
Grafika:
Komentarze [6]
2008-12-05 21:04
co racja to racja – wystarczy rozejrzec się dookoła. w swojej klasie też bym takich znalazła. Co ciekawe niektórzy świetnie się maskują.
2008-12-05 20:59
Wyprany mózg – dobre! Oj znam ci ja takich kolesi!
2008-12-05 20:08
Bardzo ciekawy artykuł wg mnie.
2008-11-30 17:52
Znów powołam się na słowa Roberta Bly’a: Wiemy już, że niejeden dzisiejszy amerykański mężczyzna potrzebuje miecza, by odciąć swoją dojrzałą duszę od duszy przywiązanej do matki.
2008-11-30 13:53
Oczywiście, że to nie jest wina dziecka. Często nie jest to również wina matki. Fakt, że przytłaczająca większość maminsynków wychowała się w niepełnej rodzinie wynika z fizjologii rozwoju osobowości.
Otóż w okresie między mniej więcej czwartym, a szóstym rokiem życia każdy z nas przechodzi fazę falliczną rozwoju osobowości. W tym wieku u dziecka istnieje kompleks Edypa – Elektry. To właśnie w tym okresie chłopiec chce np. spać z mamą w łóżku i generalnie podświadomie zastąpić ojca w jego roli. Jeśli rodzina jest pełna, wywiązuje się rodzaj rywalizacji o względy kobiety. W zdrowym układzie dziecko taką rywalizację powinno “przegrać” z ojcem lub partnerem matki, co uświadamia mu, że matka nie jest tylko dla niego.
Jeśli brak jest mężczyzny w domu, dużo łatwiej jest dziecku “przywłaszczyć” sobie matkę na wyłączność. Wówczas powstaje związek emocjonalny o charakterze pseudo-erotycznym, który trwale zostawia w psychice wzór idealnej partnerki oparty na mamie.
Słowianie obchodzili chłopięcy rytuał postrzyżyn, kiedy chłopiec kończył siedem lat – wówczas po raz pierwszy obcinano mu włosy, otrzymywał on imię oraz przechodził pod opiekę ojca. Widać więc, że w doborze okresu życia na ten rytuał była wielka mądrość naszych Ojców.
Zainteresowanych tematem odsyłam do książki “Psychopatologia zaburzeń nerwicowych i osobowości” Jerzego W. Aleksandrowicza – czyta się jak kryminał.
- 1