Powiedział Bartek, że dziś tłusty czwartek
Ostatni czwartek karnawału nazywany jest zwykle tłustym czwartkiem, tudzież "zapustami". Jest to według tradycji ostatni czwartek przed Wielkim Postem. Piekarze i cukiernicy zacierają ręce już kilka dni wcześniej, bo Polacy pochłaniają wówczas ponad 100 mln pączków. Szacuje się, że jeden mieszkaniec naszego kraju zjada w tym dniu średnio 2,5 pączka. Ta ogólnonarodowa obsesja pączkowa dopada każdego. Bo jak tu ich nie jeść, kiedy tak ładnie wyglądają i pachną? I co nie mniej ważne - nie zjesz, to nie będzie ci się w życiu wiodło!
Tłusty czwartek jest zapowiedzią końca karnawału i początku Wielkiego Postu. Jego nazwa nawiązuje do tłustych, hucznych i zakrapianych alkoholem biesiad, które niegdyś organizowane były powszechnie przez naszych rodaków. W tłusty czwartek na stole musiały być także pączki i chrust, czyli tzw. faworki, które smażono niemal w każdym domu. U uboższych można było za tot znaleźć na stole reczuchy, czyli dzisiejsze racuchy i pampuchy, czyli zwykłe płatki pszenne. Stare porzekadło mówiło bowiem: „Powiedział nam Bartek, że dziś tłusty czwartek, myśmy uwierzyli, pączków nasmażyli".
Świętowano zazwyczaj aż do wtorku przed Popielcem. Potem "zabijano grajka", a gospodynie przygotowywały "podkurka", czyli kolację, składająca się głównie ze śledzi, jajek i mleka. To mleko z kolacji wykorzystywano potem także do wróżb (chlapano łyżką mleka na sufit i z kształtu plam odczytywano przyszłość). Z wybiciem północy gospodarz obnosił dookoła domu przywiązaną do laski wiązkę śledzi, głosząc wszem i wobec koniec szalonych dni. Środa Popielcowa nazywana była przed laty środą wstępną, ponieważ była jakby wstępem do postu. Zgodnie z tradycją w środowy poranek w karczmach u belki sufitowej zawieszano przetak z popiołem, którym obsypywano wszystkich wchodzących. Chowano również instrumenty muzyczne, wszelkiego rodzaju świecidełka, a lustra zasłaniano tkaninami. Kobiety unikały kolorowych i błyszczących ubrań, za to dokładnie myły i szorowały naczynia. Obrządek kościelny Środy Popielcowej zawsze przypominał wiernym o nieuchronnym zbliżaniu się śmierci. To symboliczne posypywanie głów popiołem zyskało jednak z czasem wymiar świecki, można rzec znacznie bardziej swawolny.
Zastanawiam się tylko, co zostało nam dziś po tych pięknych, polskich tradycjach? Moim zdaniem tłusty czwartek jest dziś tak naprawdę świętem obżarstwa i zabawy. Nie macie jednak wrażenia, że coś nam umyka, że coś bezpowrotnie tracimy? A może się mylę i ktoś z was czuje jeszcze magię i niezwykły urok tych dni?
Grafika:
Komentarze [3]
2011-03-06 14:41
Co do ostatniego akapitu, równie dobrze można postawić to pytanie w Boże Narodzenie. Cały świat jest nastawiony na pieniądze, czysta komercja i przyzwyczajenia przodków, które przejmujemy, bo są fajne, albo tak wypada.
Krótki, informacyjny, wprowadzający w poczucie winy słabszych psychicznie, jak Jorg słusznie zauważa. Generalnie słabo. Ocena: 2 za treść informacyjną.
2011-03-03 18:52
Ale chlapanie sufitu mlekiem na pewno musi być niezłą zabawą! Chociaż mam dziwne wrażenie, że mamusia będzie miała jakieś obiekcje…
A wpychanie w siebie pączków chyba nie jest takie złe… biorąc pod uwagę to, jak dzisiaj zwraca się uwagę na to, żeby wystawały żebra, to nieźle zachowujemy tradycje. Całkiem niezłe tradycje, nie ma co!
2011-03-03 17:15
“Zastanawiam się tylko, co zostało nam dziś po tych pięknych, polskich tradycjach?” denerwują mnie tego typu zdania, bo ich jedynym celem jest wpędzanie ludzi w bezsensowne poczucie winy, że żyjąc w społeczeństwie postindustrialnym w mieście XXI w. nie zachowują się tak, jakby żyli w rolniczym społeczeństwie na XIX wiecznej wsi. Większość tych “polskich tradycji” związanych jest z gospodarstwem wiejskim i miało na celu uprzyjemniać ludziom życie w obliczu braku lepszych rozrywek. Dzisiaj mało kto ma gospodarstwo wiejskie w XIX wiecznym stylu, natomiast wszyscy mają znacznie lepsze rozrywki. I znacznie lepszy sufit, zbyt dobry, by go chlapać mlekiem.
- 1