Szkolna Gazeta Internetowa Liceum Ogolnoksztalcacego im. Mikolaja Kopernika w Tarnobrzegu

Problemy z wypróżnianiem   

Dodano 2014-03-05, w dziale felietony - archiwum

Budzę się rano, biegusiem ścielę łóżko, ubieram się, migiem do kuchni na śniadanie, jakaś herbata, mycie zębów, wkładanie kurtki, butów i szybko na przystanek z poczuciem ulgi, bo kolejny raz udało mi się nie spóźnić. Potem kilka godzin w szkole i z powrotem do domu. Obiad, herbata (jedna, druga), sprawdzanie, co się stało w internetach, ciąg zadań z matematyki i fizyki i nagle okazuje się, że jest już dziewiąta. Nie mam siły na nic, idę więc się wykąpać i włączam sobie odcinek albo dwa jakiegoś serialu. Przed dwunastą wracam do łazienki, myję zęby, nakładam maść na noc, gaszę światło, idę do swojego pokoju, zawijam się w kołdrę na moim łóżku, odpalam YouTube na telefonie i sonduję kanały, które od jakiegoś czasu subskrybuję, pod kątem pojawienia się nowych filmów. Dopiero po tym mogę pozwolić sobie na sen.

Mniej więcej tak wygląda dzień roboczy Jaskra. Soboty, niedziele i święta właściwie niewiele się różnią od przedstawionego powyżej przebiegu mojego dnia. Czasem wylatuje z niego kilka godzin, które poświęcam na wchłonięcie książki (ostatnimi czasy, stety albo niestety, głównie lektury). W te dni pozwalam sobie również na nieco więcej relaksu w postaci nadprogramowych seansów filmowych. W końcu, nie idąc do szkoły, zaoszczędziłem jakieś siedem godzin, a więc relatywnie dużo czasu, którego nie będę przecież poświęcał w całości na naukę. Prawdę powiedziawszy, to niemal pewne, że w ogóle nie poświęcę go na naukę.

Bo - generalnie - nie mam czasu na nic.

Nie skarżę się - jedynie stwierdzam fakt. Najwyraźniej przywykłem już do szaleńczego trybu życia w klasie maturalnej i mój mózg przekwalifikował się na nieustanną pracę od siódmej rano do pierwszej w nocy. Bo - mniej lub bardziej efektywnie – narząd ten pracuje przez cały czas, zbierając, kodując lub analizując walające się wszędzie wokół dane.

Nie ma żadnych przerw lub wyłączania, by „cieszyć się czymś głupim”. To chyba jest ulubiona sentencja internetowych filozofów z portalu Filmweb – przestać myśleć, by głupkowaty film mógł bawić. Nie? Niby jak? Jakikolwiek przekaz nie może być poprawnie odebrany, jeśli się nie myśli. Dlaczego miałbym dawać mózgowi wolne? Jak mam wtedy odpowiednio funkcjonować? Nie da się nie myśleć. A przynajmniej ja nie potrafię.

Przez to nie ma - a właściwie nie przypominam sobie, żeby kiedykolwiek były - momentów, w których się nudzę. Czytanie haseł na Wikipedii lub sprawdzanie pisowni w internetowych słownikach, co zrobiłem już dwa razy w trakcie pisania tego tekstu (polecam wklepywanie w wyszukiwarkę problematycznych słów i dodawanie „pwn” na końcu – znalezienie rozwiązania niemalże gwarantowane), może nie sprawiają frajdy w tradycyjnym rozumieniu tego słowa, ale poprzez zwiększanie mojej wiedzy, są satysfakcjonujące. No i nie jest też tak, że przez te kilka godzin, które spędzam przed monitorem, czytam encyklopedię… Zazwyczaj tak nie jest. O ile nie „paczę” jakiegoś filmu lub nie zabijam orków fajerbolami, to staram się przyswoić możliwie najwięcej informacji albo robić coś innego, mniej lub bardziej dziwnego. Nie mam czasu na nudzenie się.

Dlatego bawi mnie widok małych dzieci, które narzekają, jęczą i mówią, że im się nudzi. Mam młodszego brata i kuzynkę, więc materiał do tego typu obserwacji jest pod ręką – wystarczy pół godziny siedzenia przy stole w trakcie jakiejś rodzinnej uroczystości i już usychają z nudów. Analogiczna sytuacja ma miejsce w szkole, nie będę pisał na jakich lekcjach konkretnie, ale zdarza się, że ktoś w klasie mówi, że się nudzi. No to nie słuchaj ględzenia nauczyciela i spróbuj może rozwikłać jakąś filozoficzną zagwozdkę? Albo rozważ sobie wpływ stanu niemieckiej gospodarki w drugiej połowie osiemnastego wieku na polską literaturę w wieku dziewiętnastym?

A jak nie, to cokolwiek innego – ludzki umysł jest wielofunkcyjną zabawką, więc szkoda by było marnować go na próżnowanie. Nie próżnujmy. Próżnowanie jest passé. Próżnowanie nie jest glamour.

Do napisania tego tekstu zabierałem się od ferii, które – tradycyjnie – minęły nie wiadomo kiedy i zasadniczo nie wiadomo jak. Zleciał mi również kolejny miesiąc (choć krótszy niż poprzednie), ale to tylko dowodzi, że ostatnimi czasy zajmuję się wieloma rzeczami naraz. Albo usilnie staram się nimi zajmować.

Oceń tekst
Średnia ocena: 4 /43 wszystkich

Komentarze [3]

~Rajdowiec
2014-03-15 20:30

Do Naczelnego Lodziarza – na takie problemy najlepsza jest pseudoefedryna i cytodyksospazmina. Polecam, Robert Kubica.

~Naczelny lodziarz
2014-03-09 19:13

Po przeczytaniu nieciekawych wypocin szanownego autora ja również stałem się nieszczęsną ofiarą tytułowego problemu.

~żaku
2014-03-09 18:20

jaką maść?

  • 1

Dodaj komentarz

Możesz używać składni Textile Lite

Aby wysłać formularz, kliknij na słonia (zabezpieczenie przeciw botom)

Najaktywniejsi dziennikarze

Luna 98luna
Komso 31komso
Artemis 24artemis
Hush 10hush

Publikujemy także w:

Liczba osób aktualnie czytających Lessera

Znalazłeś błąd? - poinformuj nas o tym!
Copyright © Webmastering LO Tarnobrzeg 2018
Do góry