Przychodzi Pawłowski z Aniołkiem do .EMTEO.
Wywiad ze szkolną gwiazdą muzyki rock, reggae & ska.
Lesser: Zaczniemy jak każdy regionalny duet dziennikarski robiący wywiad w regionalnej gazecie dla regionalnej publiki. Skąd pochodzi nazwa waszego zespołu?
Dominik: Nazwa powstała przypadkiem. Jest to fonetyczny skrót, którego nie będziemy rozszyfrowywać, bo gdy będziemy kiedyś pisać autobiografię, to wszystkich zaskoczymy tym rozwinięciem.
Juri: Dominik już powiedział, a ja może tylko dodam, że wszystko jest zapisane na taśmie, którą kiedyś wydamy i kupę szmalu za to weźmiemy. A tak naprawdę to nazwa wzięła się stąd, że coś tam zostało zrobione, coś musieliśmy zrobić i tego nie zrobiliśmy, ale tak naprawdę zostało zrobione, no i stąd powstała nazwa.
Lesser: Macie jakiegoś guru, któremu składacie ofiary, po to by zesłał wam wenę twórczą i pozwolił grać jak on sam?
Dominik: Nie, nie mamy guru. Jesteśmy raczej ideologiczni inaczej. Nie jesteśmy anarchistami, faszystami, komunistami, wojownikami o wolność Boliwii. Chociaż troszkę cynicznie to zabrzmiało, bo ja jestem za tym, żeby Boliwia była wolna, o ile nie jest. Na dzień dzisiejszy raczej też nie-religijni i nie składamy ofiar. Ale guru nie mamy. A jeśli chodzi o idola, to z pewnością wszyscy jakichś mają gitarowo-bębnowo-basowo-wokalnych. Mam mówić o swoich? (tutaj następuje długa wyliczanka Dominikowych idoli i ludzi, których podziwia).
Lesser: Który koncert wspominacie najlepiej??
Dominik: Graliśmy tak wogóle cztery koncerty. Pierwszy na komersie, drugi w ŚDK-u (taki malutki, cztery numery, ale za to już z Beatą) i ostatnio w Bluesie i Vipie. Koncert w Bluesie był najfajniejszy. Ten na komersie też był w porządku, ale wtedy graliśmy prawie same covery, jeszcze z Krzysiem Reczkiem na basie i bez Beaty. Wszystko w miarę wyszło, ale wtedy to był inny poziom. A w Bluesie było już zupełnie inaczej, podobało się nam i ludziom. Poza tymi koncertami graliśmy jeszcze na Przeglądzie Młodych Talentów. To było bardzo fajne, bo wiedziałem, że ogląda nas bardzo dużo znajomych i bardzo duża publika. I wtedy wszystko nam wyszło i naprawdę byliśmy z siebie zadowoleni, ale jednak Blues był najfajniejszy, bo był to już koncert taki pełno wymiarowy.
Juri: Osobiście najlepiej wspominam pierwszy występ na komersie, bo chyba do końca życia pamięta się coś, co robiło się pierwszy raz. W Bluesie też mi się wszystko podobało, od naszej gry po publikę, która bawiła się świetnie i dała nam dużo energii. Koncert w Vipie był lekką klapą, a to dlatego, że bardzo mało tam miejsca. To taki troszkę burżuazyjny klubik, więc i obsługa burżuazyjna, czyli ogólnie no comment.
Lesser: Czy czujecie tremę przed występami?? Jeśli tak, to w jaki sposób działa ona na Was?
Dominik: Ja jakoś się z tym już oswoiłem. Osobiście nie mam tremy. Łukasz podobno ma, Juri też. Kiedyś działała ona na mnie z pewnością paraliżująco.
Juri: Nooo, ja trochę, ale działa na mnie mobilizująco i po drugim kawałku jest już spoko.
Lesser: Dlaczego fani okazują Wam sympatię poprzez rzucanie w Waszą stronę majtkami typu string? Czy ma to jakiś związek z demoralizacją, jakiej doznaliście zapewne na Przystanku Woodstock?
Dominik: Myślę, że zdecydowanie ma, bo wiadomo, co się na Woodstocku dzieje: korupcja, narkomania i alkoholizm. No cóż, współtworzymy to. (Dominik płacze) A co do majtek typu string, to tak nie wolno. To antypolskość. A myślę, że ludzie okazują nam sympatię akurat w taki sposób, bo nas znają i lubią, nie tylko jako zespół. Ale tak poza tym nie rzucają tylko stringami rzucają także większymi majtkami, bo jak są większe, to można na nich pisać wiersze, albo jakieś głupoty, które potem Betty czyta przez mikrofon. Myślę, że ma to jakieś głębokie psychologiczne podstawy, jednak nie będę ich analizować.
Juri: Fajnie jest dostać majtkami, ale nie podczas koncertu, bo mnie to rozprasza. Żartowałem! Rzucajcie, rzucajcie. Najgorsze jest to, że nie wiem, kto rzuca, a chciałbym wiedzieć.
Lesser: Kiedy zamierzacie skończyć nagrywanie dema i co się nam nim znajdzie?
Dominik: Oj demo nagrywamy od dawna. Zaczęliśmy na wakacjach, a teraz mamy małą przerwę. Na komputerze mamy ścieżki basów i bębnów, ale troszkę nierówno i niedokładnie. Najprawdopodobniej skończymy to, co mamy. Jak na razie mamy osiem ścieżek, około 5 utworów (większość własnych) plus Marley. Dobrze byłoby całość skończyć przed listopadem, bo wiadomo demo otworzyłoby nam drogę. A w tej chwili mamy propozycję zagrania koncertu w Warszawie z większą ilością zespołów.
Juri: Znajdzie się na nim to, co gramy na koncertach, czyli rock z domieszką reggae, albo reggae z domieszką rocka. Jeden cover, może dwa. Mam nadzieję, że będzie ono jak najbardziej pozytywne. Demo się kończy i kończy i chyba nigdy się nie skończy. Zabraliśmy się do tego jak pies do jeża i wyszło jak wyszło.
Lesser: Jak wygląda Wasz proces tworzenia piosenek?
Dominik: Pomysły, są bardzo różne, rozbieżne i mało spójne. Większość numerów przyniosłem ja, są jeszcze patenty, które pochodzą od Krzyśka Reczka, a jeden nawet od Patryka Dudka. Jednak większość muzyki i teksty są moje. Zdarza się, że ktoś przynosi coś i próbujemy to obdżemować, tak jak to zrobiliśmy przy Was. Najśmieśniejsza jest sprawa z liniami wokalnymi, które powstają na miejscu, na próbach, bo musiały być, bo głupio jest grać bez wokalu. Najgorzej w tej chwili jest z tekstami, gdyż nie ma ich kto pisać, Betty przynosi teksty różnej jakości, Juri pisze śmiesznie, a ja jestem dość wymagający. Najlepiej byłoby zatrudnić kogoś, np. Nosowską. Nosowska, to może by i chciała, ostatnio pisała przecież tekst dla Zalewskiego.
Juri: Czyli w skrócie: Przychodzi Maju, coś tam sobie pitu, pitu, potem Maciek pitu, pitu, ja pitu, pitu, Kaźmirz też coś, jeśli mu oczywiście wszystko działa, bo ostatnio mu piec nie działał. No i tak sobie pitu pitu robimy i kawałek powstaje. Przeważnie Maju pisze teksty, no i jest dobrze.
Lesser: Czy jest u Was ktoś, kogo można określić mianem lidera, odpowiadającego za kierunek, w jakim zespół ma się rozwijać?
Dominik: Drętwe jest to, że nie zmierzamy w żadnym konkretnym kierunku. Choć większość materiału jest moja, to jednak chciałbym odciąć się od funkcji lidera. Nie wiem czy mam do tego predyspozycje, a w ogóle nie bardzo nawet chcę rządzić. Choć czasem oczywiście chciałbym, żeby to wszystko wyglądało właśnie tak, jak to sobie wyobrażam ale nie wiem czy potrafię wszystkich przekonać.
Lesser: Czy uważacie, że w warunkach stwarzanych przez miejscowe instytucje kulturalne, jesteście w stanie zrealizować swoje pomysły i w pełni wykorzystać swój potencjał?
Dominik: Realizowanie pomysłów i wykorzystywanie potencjału zależy przede wszystkim od chęci, a tego ostatnio trochę brakuje. Ale uważamy, że warunki, jakie stwarzają np. Domy Kultury i inne instytucje, którym powinno zależeć na rozwoju kultury, nie są najlepsze. Nie ma dobrych sal na próby, oprócz tej naszej wiekowej sali w “dziesiątce”, a nawet jak już są, tak jak w ŚDK-u, to automatycznie są zapchane. W tygodniu można zgrać wyłącznie jedną próbę. Także ze sprzętem jest różnie. Moglibyśmy grać na przykład w szkole, bo tu jest sprzęt, ale co z tego, gdy sala jest bardzo słaba. A znowu inne sale, które wymiarowo nadawałyby się do tego nie mają sprzętu. Większość zespołów niestety nie ma kasy na zakup mikserów, kolumn, mikrofonów czy wzmacniaczy do wokalu. Właściwie taki piec gitarowy gitarzyście może się jeszcze w miarę przydać, ale piec wokalny wokaliście nie bardzo i nikt go nie będzie woził. I to, że udaje nam się grać w ŚDK-u, choć z tym też są problemy, zawdzięczamy głównie panu Patrzykowi. Gdyby nie on, to tamtejsza pani dyrektor za bardzo by się na to nie zgodziła. Poza ŚDK-iem, w którym można grac rzadko i “dziesiątką”, w której trzeba płacić jakieś kosmiczne pieniądze za salę, to nie ma gdzie grać w tym mieście. Chyba, że ktoś koniecznie chce w domu, albo ma znajomych, którzy mają salę i sprzęt.
Juri: Szukam w głowie miejsc, gdzie można dobrze grać i przychodzi mi na myśl jedynie: ŚDK, “dziesiątka” i TDK. Niestety w ŚDK-u trzeba płacić, w “dziesiątce” trzeba płacić i w TDK też trzeba płacić. Masz kasę grasz, nie masz, to do widzenia. Choć jednak ŚDK jest najprzychylniejszy, opłaty są najmniejsze, a pan Patrzyk jest sympatyczny. Pozdrowienia.
Lesser: Wszyscy mamy świadomość, że media kłamią. Ostatnio na pewnym serwisie internetowym-którego nazwy nie zamierzamy podawać, bo zrobilibyśmy im reklamę (chociaż i tak co sprytniejsi wiedzą, że chodzi o www.tarnobrzeg.info)- została podana informacja jakoby większość zespołu .emteo. już w 1996.r sięgało po alkohol i to przy ogłupiających dźwiękach death metalu
jak się do tego odnosicie?
Dominik: Ojej. Ojej. Trzeba przyznać, że ta informacja wyszła od nas. Znaczy ja osobiście w wieku dziewięciu lat nie zwykłem pić wódki czy słuchać cannibal corps, ale to po prostu śmiesznie brzmi. Kaźmirz to napisał. “Zasadniczo to nie pijemy, więcej ćpamy, alkohol to po prostu za mało. Więcej dragów, ale nie z tych dożylnych, dobry speed, to jest fajna sprawa.” A co do mediów, to faktycznie trochę kłamią. Przykładem jest artykuł z Echa Dnia, gdzie są pewne niedopowiedzenia. Pewne rzeczy, których nawet nie powiedziałem są tam niestety umieszczone. A wracając do tarnobrzeg.info to Kaźmirz zrobił sobie jaja, a wielu ludzi się w to wciągnęło. Mając dziewięć lat słuchałem Fun Factory ( niestety nie wiem jak się to pisze, w sumie nawet nie wiem, co to jest) i Backstreet Boys, ewentualnie Bon Jovi. Wszyscy pewnie słuchali w tym czasie podobnej muzyki, no może oprócz Maćka, który mówi, że słuchał Queenów.
Juri: To były ewidentne jaja, a połowa osób tego nie zrozumiała. Powiedziałbym nawet więcej niż połowa. Wnioskując z tamtejszych komentarzy, to 80% osób wzięło to na poważnie, a Kaźmirz ma po prostu duże poczucie humoru, jak większość zespołu. Ale inni od razu się oburzyli, bo przecież, kto w wieku 9 lat sięga po alkohol i słucha death metalu. Oczywiście wyjątki zawsze się znajdą. Ogólnie to wszystko jest ściemą! Media Kłamią i mamy tego świadomość. Ogólnie wszystkie te regionalne dzienniki, to jeden genetyp (co to jest??). Wszyscy kłamią. Tylko książki nie kłamią.
Lesser:To niestety nie wszystko. Na forum tegoż serwisu, ktoś podający się za znajomego Łukasza K., nie dość że wskazuje na powiązania zespołu ze skorumpowanym światem polityki (a związki z Babilonem, to przecie największa hańba dla zespołu grającego reggae), to jeszcze śmie twierdzić, że zespół tworzą emeryci po liftingu, którzy wolą zagraniczne kurorty, co stawia ich w złym świetle jako przykładnych Polaków – patriotów. To jest doprawdy sytuacja nie do pozazdroszczenia.
Dominik: Otóż związki z Babilonem, to faktycznie największa hańba dla zespołu grającego reggae, ale my jedynie lubimy reggae, a gramy wyłącznie dla pieniędzy, więc to nie jest dla nas żaden problem. Właściwie to jesteśmy emerytami po liftingu, dwa lata grania i trzeba było zmienić skład, zmienić styl, a manager szukał długo nowych wokalistek i ładnych chłopców do zespołu. Udało się, Kaźmirz spełnia wszystkie wymagania. W sumie ja też. Z Maćkiem nie wiem jak będzie, ale jak na razie się nadaje, bo jest dobrze imprezowy. Nasi chirurdzy plastyczni wciąż pracują bardzo ciężko. Do tego mamy dobrego fotografa, więc dobrze wypadamy w Internecie i telewizji. Ale poza kilkoma drobnymi łapówkami, to nie mieliśmy żadnych koneksji ze światem polityki. Nie zwykłem dzwonić do Leszka M. w soboty z rana. No może jedynymi powiązaniami jest to, że próby mamy w ŚDK-u, który dofinansowywany jest przez miasto, a ono przez państwo no i że do tego większość z nas uczęszcza do państwowego liceum. Nie walczymy też w imię żadnej politycznej idei, ani tekstowo ani czynnie. Co do patriotyzmu nie wiem jak się do tego odnoszą chłopaki, bo ja na razie nie mam usystematyzowanych poglądów, choć zdecydowanie jestem przeciwnikiem polityki LPR-u. Nie graliśmy ostatnio w Stoczni Gdańskiej, nie ma tam z pewnością warunków i Łukasz kłamał. Kłamał.. kłamał..kłamał kłamał.. kłamał..żartował.. kłamał.. żartował.. żartował? Żartował!
Juri: Emerytami będziemy, jeśli dożyjemy. Nie malujemy się, najdalej to chyba byłem na Węgrzech, choć morze jest chyba dalej. Nie wiem, nie jestem dobry z geografii. Z wychowawczej jestem lepszy. Ostatnie zdanie mnie zaskoczyło. Myślę, że..Nic nie myślę, chory jestem. I za mało się skoncentrowałem, żeby zrozumieć to pytanie. Choć jedno, co przykuło moją uwagę to to, że związki z Babilonem są hańbą. To prawda, choć myślę, że tak naprawdę Babilonu już nie ma.
Lesser: Jak zespół postrzega muzyczne środowisko w Tarnobrzegu
Juri: Ze sceną w Tarnobrzegu jest dobrze, ale bywało lepiej. Czemu? Trzeba spytać tych co nie grają, a mają talent, a takich jest dużo. Na przykład w innych szkołach też są zespoły, ale nie grają. Dlaczego?- bo nie mają kawiorki.
Lesser: Co myślicie o zespole Infection oraz innych zespołach z naszej szkoły?
Juri: Pozdrawiam ich. W szczególności Radka pozdrawiam, bo on też gra na bębnach i dobrze gra. I Krzyśka pozdrawiam, bo on też z nami kiedyś grał, ale już wtedy widzieliśmy, że ma zabawki na metal. I tylko ich dwóch pozdrawiam. Jeszcze Project Zion pozdrawiam, ale bez Pawła.
Lesser: Przed kim najbardziej chcielibyście zagrać? To jest pytanie ściągnięte z gazety Echo Dnia.
Juri: Najbardziej chciałbym zagrać przed np.: Akuratem, Habakukiem z T Love. O! Przed vava mafin chciałbym zagrać. Świetny zespół.
Dominik: Pozdrowienia dla wszystkich!
Lesser: Wywiad i przyjemność znajomości z zespołem, są wyłączną własnością Aniołka i Mateusza Pawłowskiego
Komentarze [1]
2006-05-01 22:14
tópa
- 1